wtorek, 29 grudnia 2015

33. FAŁSZYWOŚĆ




- Musisz wstać Justin - mówię już chyba po raz trzeci dzisiejszego ranka.
Wygląda niesamowicie słodko, gdy leży na moim łóżku i krzywi się przez promyki światła wpadające do pokoju. Gdybym mogła, zostawiłabym go i pozwoliła dalej spać, ale dzisiaj ma ważny mecz i musi być w szkole.
- Justin ja już jestem gotowa.
- Yhym - mruczy pod nosem, ale i tak nie rusza się z miejsca.
Wzdycham i splatam swoje dłonie. 
Mam wrażenie, że nie słucha nawet co do niego mówię.
- Okej - zaczynam wpadając na pewien pomysł. - Śpij. Pójdę dzisiaj do szkoły sama. Chris na pewno dotrzyma mi towarzystwa - mówię i zaczynam wychodzić z pokoju. - Oh i fajnie będzie oglądać jak zostaje z powrotem kapitanem drużyny. Może później pójdziemy świętować...
- Ani. Mi. Się. Waż. - Słyszę za sobą jego niski, ochrypnięty głos.
Uśmiecham się pod nosem, a gdy odwracam twarzą do niego ze zdziwieniem stwierdzam, że już stoi i mozolnie nakłada na siebie koszulkę.
Nie ma to jak dobra motywacja.
Chwile chodzi po pokoju, później znika w łazience i nie mija dziesięć minut, a stoi gotowy obok mnie. 
Nie wierzę, że to jest to co robi każdego ranka i jest taki perfekcyjny. 
Jaki cudem? 
- Gotowy?- pytam i ciągle się uśmiecham. 
Widać, że jest jeszcze zaspany, bo lewą ręką przeciera sobie oczy.
- Ta - mruczy i łapie mnie za rękę.
Chichoczę i całuję go w policzek. Jest dzisiaj zbyt uroczy.



***

  Gdy wchodzę do szkoły pierwsze co rzuca mi się w oczy to dużo nieznajomych twarzy na korytarzu. Mija dłuższa chwila zanim przypomnę sobie, że przecież dzisiaj jest tu inna szkoła. Cheerleaderki, chłopcy z drużyny i wszyscy, którzy przyjechali dopingować szkołę. 
Justin wchodzi ubrany w bluzę z logiem szkoły, więc dużo ludzi się na nas patrzy. 
   Nigdy nie lubiłam tego typu meczy. Nie rozumiem tej nienawiści pomiędzy szkołami. I o co to wszystko?
To tylko głupi sport. 
Patrzę się na ciemnowłosego. Już nie wygląda na zaspanego, wręcz przeciwnie. Jego twarz nabrała kolorów, znowu ma iskierki w oczach i uśmiecha się do mnie za każdym razem, gdy zauważa, że g obserwuję.
- Zazdroszczę ci - wzdycham i staje obok jego szafki. 
Wrzuca do niej wszystkie książki i spogląda na mnie.
- Czemu? 
- Nie masz dzisiaj lekcji, a ja mam francuski i chemię - przewracam oczami i wydymam delikatnie usta.
Justin chichocze i przybliża się do mnie.
Oblizuję usta i czekam na jego ruch. Kątem oka widzę chłopaka, o kruczoczarnych włosach, który nam się przygląda. Ma niebieskie oczy i wystające kości policzkowe. Jest dosyć przystojny, ale coś w jego spojrzeniu sprawia, że wydaje się dziwny.
Justin opiera mnie o szafki i ciągle mając na twarzy uśmiech zmniejsza między nami odległość. Delikatnie muska ustami moje wargi, a ja oddaje pocałunek. 
- Zamiast na amorach, skupi się na grze Bieber! - krzyczy ktoś, a Justin patrzy się w tam tą stronę. 
To Mike. Krzyczy do niego z drugiej końca korytarza i rusza w naszą stronę.
- Się wie szefie - odpowiada Justin i salutuje mu. 
Śmieje się. Wygląda to wyjątkowo komicznie. 
Mike podchodzi i oboje przybijają sobie piątki. Chwilę rozmawiają o meczu, więc nie przyciągam do tego zbytniej uwagi. Jednak, gdy na odchodne Mike wypowiada pewne słowa, aż nie da się tego nie usłyszeć.
- Logan na piątej - mówi i klepie go po ramieniu. - Chyba ma ochotę na twoją dziewczynę stary. - Po tych słowach jakby nigdy nic odchodzi.
Unoszę brwi i zaczynam się rozglądać, a gdy mój wzrok pada na tego dziwnego chłopaka już wiem, że to o niego chodziło. Ciągle patrzy się w naszą stronę. Justin staje tak, że zasłania mi na niego widok.
- Nawet się na niego nie patrz - mówi i zaciska szczękę.
Musiał zauważyć, że go obserwuje. Nagle robi się spięty.
- Kto to? - pytam ciekawa i skupiam swój wzrok na Justin'ie. 
Wkurzony Justin, to nie jest to co lubię. 
Aby go uspokoić kładę rękę na jego klatce piersiowej. Justin oblizuje wargi i patrzy się na mnie już spokojniejszym wzrokiem.
- Pieprzony dupek Logan - warczy. - Nienawidzi mnie i ze wzajemnością. Ma pierdolone postanowienie, że co roku będzie zapierdzielał mi dziewczynę. A jako, że nigdy żadnej nie miałem to podwalał się do tych moich przypadkowych, które swoją drogą były jak Alice i zadowolone wchodziły mu do łóżka - spluwa i krzywi się lekko. - Non stop się tutaj patrzy, bo najwyraźniej zauważył co się dzieje i...
- Jestem jego kolejnym celem? - pytam i unoszę brwi.
Chłopak przytakuje głową i bierze moją rękę w swoją.
- Chyba nie myślisz, że dam się jakiemuś dupkowi - prycham, a on kręci przecząco głową i nieznacznie się uśmiecha.
- Oczywiście, że nie - mruczy i całuje mnie w czoło. - Ale ten facet jest cholernie przebiegły. Dlatego od razu po każdej lekcji ruszasz swój zgrabny tyłek i przychodzi do mnie na salę, okej?  
- Żeby być bliżej niego? - uśmiecham się cwanie.
Justin unosi brwi.
- Żeby być bliżej mnie księżniczko. 


***


  Każdą jedną przerwę spędzałam z Justin'em, a ten chłopak non stop się na mnie patrzył. Nic nie mówiłam Justin'owi, ale coraz bardziej zaczyna mnie to niepokoić. 
  Dzisiaj każdy kończył po czterech lekcjach, bo oczywiście był mecz. Zainteresowani mogli zostać, a reszta szła do domu. Tych niezainteresowanych była nieliczna ilość. W końcu to szkolny mecz. Ludzie uwielbiają takie rzeczy. 
Kiedy zadzwonił dzwonek i ludzie kierowali się albo do wyjścia, albo na salę, ja szłam do szatni do Justin'a. Stanęłam w miejscu, gdzie są dwoje drzwi. Jedna do damskiej części, a druga do męskiej. Justin mówił, żebym spokojnie wchodziła, ale to w końcu męska szatnia. Co jeżeli paradują w samych ręcznikach? 
Unoszę brwi, gdy to sobie wyobrażam. Okej, może to nie byłoby takie złe.
- Chcesz iść do Justin'a? - Wzdrygam się, gdy słyszę za sobą głos.
Odwracam się i widzę ciemnego wzrostu Mulata. Znam go z widzenia. Czasami rozmawiał na przerwach z Justin'em i jeżeli dobrze pamiętam, to też gra w drużynie.
- Em - waham się. - Chciałam - odpowiadam niepewnie. 
Chłopak śmieje się ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
- Śmiało - mówi pod nosem i popycha drzwi do męskiej szatni. 
Gestem ręki wskazuje żebym weszła pierwsza, co robię z wielkim wahaniem.
Idę równo z chłopakiem. Prowadzi, bo ja kompletnie nie mam pojęcia gdzie się udać. Słyszę stłumione śmiechy, aż w końcu docieramy do ich źródła.
- Bieber przyprowadziłem ci dziewczynę! - Chwali się wchodząc do środka. 
Mike mówi coś i gestykuluje przy tym rękami, a chłopcy się śmieją. Każdy jest ubrany.
Gdy słyszą słowa Mulata odwracają wzrok w naszą stronę. Nie chce wchodzić dalej, więc stoję w wejściu i opieram się o metalową futrynę. Justin wstaje i podchodzi do mnie. 
- Cześć Sam! - mówi Mike i szczerzy się do mnie. 
Odmachuje mu i uśmiecham się rozbawiona. Ten człowiek zawsze jest pozytywny. 
- Stul pysk frajerze - prycha z uśmiechem Justin i całuje mnie w skroń jakby chciał mu pokazać, że i tak jestem jego. 
Splata nasze dłonie.
- Chodźmy stąd. Mam chwilę zanim zacznie się mecz - mruczy mi do ucha i ciągnie w stronę wyjścia. 
Wychodzimy z szatni, a on dalej mnie gdzieś prowadzi. Mijamy szkolną stołówkę, Megan i jej służące, salę matematyczną i w końcu tylnym wyjściem wychodzimy na dwór. Znajdujemy się na trybunach. Siadamy na jednym z siedzeń. Patrzę się w niebo i zauważam czyste, błękitne niebo. Słońce ogrzewa ziemie, a na dworze jest bardzo jasno.
-Czemu tu przyszliśmy? - pytam i marszczę brwi, aby uniknąć promieni słonecznych. Justin siada przy mnie tak, że swoimi plecami przysłania mi widok dzięki czemu nie muszę mrużyć oczu.
- Chciałem posiedzieć z tobą tam gdzie nie ma ludzi - odpowiada z uśmiechem. 
Odwzajemniam go i przysuwam się do niego, aby pocałować go w policzek.
Nie tylko ja tu mam całuśne policzki. 
Nagle przypomina mi się coś o czym chciałam już dawno pogadać z Justin'em. Za każdym razem wylatywało mi to z głowy.
- Pamiętasz... Pamiętasz jak opowiadałeś mi o dziewczynie Jake'a? - pytam niepewnie.
Nie chce wracać do tych rozmów, ale muszę wiedzieć. Justin wygląda na zaskoczonego moim pytaniem.
- Chodzi o Emmę? - upewnia się, a ja przytakuje głową. 
Emma.
- Jeszcze wcześniej powiedziałeś mi, że tylko raz byłeś zakochany. Chodziło o nią? 
To nic wielkiego, ale chce wiedzieć kim ona jest i przede wszystkim - jaka była.
Zamyślony wpatruje się w swoje ręce, gdy w końcu z jego ust wydobywa się ciche potwierdzenie.
- Tak, chodziło o nią.
Zaciskam usta w cienką linię. 
- Nie kochałem jej - szepcze.
- Przecież kiedyś mówiłeś...
- Wiem co mówiłem, ale to było zanim zdałem sobie sprawę z tego, że kocham ciebie - odpowiada i patrzy się na mnie przenikliwym wzrokiem. - Nie znałem wcześniej tego uczucia i...
- Ale to z nią po raz pierwszy... - milknę i nie kończę zdania. 
Była od niego o dwa lata starsza, a poszła z nim do łóżka. Nie miał nawet siedemnastu lat, a ona była już pełnoletnia. Z punktu widzenia nastolatka, to może być fajne, ale z jej punktu widzenia, to dosyć chore.
- Zrobiłem to żeby wkurzyć brata - kręci głową. - Ja jej na początku nawet nie lubiłem. - Łapie mnie za ręce gdy zauważa moją minę. Nie wiem po co chciałam o tym rozmawiać. - Spójrz na mnie - mówi cicho i pociera moją dłoń swoim kciukiem. Podnoszę głowę i patrzę się w jego brązowe tęczówki. - Może sobie i być pierwszą osobą, z którą spałem. Kogo to obchodzi. To ty jesteś tą, którą kocham Sam. Złamałaś wszystkie moje głupie zasady i sprawiłaś, że zacząłem wierzyć w inne uczucia, niż tylko te po whiskey - mruczy, a ja mimowolnie chichoczę. - Z tobą pierwszy raz spałem, tylko śpiąc, ty jako pierwsza weszłaś do mojego pokoju. Pierwsza i ostatnia, okej? Dlatego nawet więcej o tym nie myśl.
- Ja nie chciałam robić ci o to wyrzutów, po prostu zastanawiałam się kim była osoba przede mną - wzdycham tłumacząc się.
- Nie było nikogo takiego - mówi i tym samym kończy temat.
Uśmiecham się lekko. 
Justin się pochyla i składa pocałunek na moich ustach.
- Musimy wracać - mamrocze w moje usta.



***

Wygraliśmy pierwszą połowę. 
Ten mecz to jednak dobra zabawa. Rita i Dylan non stop krzyczeli i kibicowali, a ja śmiałam się z ich zachowania. Liam siedział z Megan, ale widać było, że woli być tutaj z nami, bo co jakiś czas patrzył się w naszą stronę. 
  Wszyscy zeszli z boiska, a ja stanęłam na samym dole. Justin podchodzi do mnie zdyszany. Jest cały spocony. Śmieje się, gdy zmarnowany staje obok mnie i stając na palcach całuję go w usta. 
- Mój bohater - mruczę, a on pociera swój nos o mój.
- Justin trener woła nas na rozmowę - krzyczy do niego jakiś chłopak.
- Zaraz wracam - mówi i biegnie za chłopakiem.
Uśmiechnięta siadam na samym dole trybunów. Postanawiam poczekać aż chłopak wróci i życzyć mu powodzenia w drugiej połowie.
- Cześć - słyszę czyjś głos po swojej lewej stronie. 
Odwracam powoli wzrok i widzę chłopaka o kruczoczarnych włosach.
Logan. 
Nie odpowiadam mu. Zamiast tego mrużę oczy i zastanawiam się jaką drogę ucieczki obrać. Wdawanie się z nim w dyskusję jest niepotrzebne. 
No i z jakiegoś powodu się go boję.
-Skoro mi nie odpowiadasz, to znaczy, że zostałaś poinformowana, żeby trzymać się ode mnie z daleka - śmieje się cicho i opuszcza wzrok. - Typowe.
Przegryzam wnętrze policzka i wzrokiem szukam Rity, albo Dylan'a. Jednak ich też nie zauważam. 
- Pewnie powiedział ci, że jestem tym złym i...
- Znamy się? - przerywam mu niegrzecznie. 
Ten człowiek zaczyna mnie denerwować. 
Powoli cały mój strach zastępuje złość i chęć skopania mu tyłka.
Patrzy się na mnie rozbawionym, zaciekawionym wzrokiem.
- Nie, nie znamy się - odpowiada i wystawia do mnie rękę. - Logan.
- Nie chcę cię poznawać - kręcę głową i wstaje z miejsca nawet nie obrzucając go krótkim spojrzeniem.
- Samantho, łamiesz mi serce - mówi i śmieje się.
Zatrzymuje się w pół kroku i odwracam twarzą do niego. Skąd zna moje imię? 
- Nie nazywaj mnie tak.
- Wolisz Sam? Może Sammy? - pyta i z cwanym uśmiechem robi krok w moją stronę. Odsuwam się, ale on jest szybszy. Łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie. 
- Lepiej się od niej odpieprz stary. - Z pomocą przychodzi mi Mike. 
Staje przy nas i patrzy się wymownie na jego ręce zaciśnięte na moim nadgarstku. Próbuję je wyrwać, ale za mocno je ściska. 
Tak mocno, że jestem pewna, że będę miała tam siniaka. Gdy Logan widzi, że się krzywię wzmacnia uścisk, a ja syczę z bólu. Widzę, że to sprawia mu chorą przyjemność. 
- Serio wypierdalaj - warczy, gdy widzi, że sprawia mi ból. 
Robi krok, żeby go odepchnąć, ale wyprzedza go Justin, który uderza go z pięści w nos. Ciemnowłosy zatacza się do tyłu i przytrzymuje ławek, aby nie upaść. Podnosi głowę, a gdy jeszcze po tym wszystkim ma na twarzy kpiący uśmiech Justin robi krok, aby uderzyć go jeszcze raz. Mike łapie go za ręce z tyłu i przytrzymuje go. Ludzie zaczynają się interesować przedstawieniem, które stworzył Logan. Ci co siedzą dalej specjalnie wychylają głowy, aby więcej zobaczyć. 
Fanie, że ktoś przychodzi z pomocą.
- On tego właśnie chce - mówi. -Nie daj mu się sprowokować. 
- Nie, kurwa - warczy ciągle się wyrywając. - Rozpierdolę go.
Wiem, że to przy mnie będzie spokojniejszy, więc podchodzę i staję twarzą do niego. Gdy tylko dotykam klatki piersiowej Justin'a, Mike go puszcza. Nie wyrywa się.
- Spójrz na mnie - mówię i jedną rękę kładę mu na policzek. Patrzy się na mnie, a ja nie wiedząc co innego jeszcze mogę zrobić składam na jego ustach pocałunek. Chłopak automatycznie się rozluźnia. Słyszę gwizdek oznaczający rozpoczęcie drugiej połowy. Staję na palcach i szepczę: - Ignoruj go i po protu wygraj.
Odsuwam się od niego, a on wypuszcza powoli powietrze z płuc. Czuję ulgę. 
Przytakuje powoli głową i przelotnie całując mnie w czoło biegnie na boisko.
Sytuacja opanowana.




 ***


Wygraliśmy. 
Ludzie krzyczą i zadowoleni przybijają sobie piątki. 
Justin zdobył najwięcej punktów i jestem pewna, że zostanie kapitanem. Po tym co dzisiaj robił na boisku, tylko głupi by tego nie zrobił. Zbiegam po schodkach i gdy tylko chłopaki stawiają na ziemi Justin'a wpadam mu w ramionach.
Trochę jak w tych dennych, romantycznych filmach, ale cholernie mi się to podoba. Chichoczę, gdy unosi mnie do góry i kręci. Gdy stawia mnie na ziemi całuję go szybko w usta co wychodzi bardziej jak buziak.
- Jestem z ciebie dumna - mruczę, a on posyła mi szeroki uśmiech.
Nagle sielankę przerywa Megan, która staje obok nas.
- Gratulacje Justin - mówi i uśmiecha się do niego. 
Od razu widać, że jest to sztuczny, wymuszony uśmiech. 
- Tobie też gratuluje - zwraca się do mnie, a ja unoszę brwi. - Zmienić kogoś takiego jak Justin... 
- O co ci chodzi?
- Oh o nic - odpowiada i macha ręką.
Justin mocniej ściska mnie w pasie tak jakby chciał dodać mi odwagi.
- Nie no skoro już tu stoisz możesz mi powiedzieć co się stało - mówię i twardym wzrokiem patrzę jej się w oczy. - Należą mi się wyjaśnienia. - Rita, Dylan i Liam stają przy nas. - Nam się należą wyjaśnienia - poprawiam się. 
Megan patrzy się na każdego z osobna, a później wraca wzrokiem do mnie.
- Właśnie o to mi chodzi - mówi i wskazuje na nas brodą. - Zabrałaś mi to. Pomogłam ci, a ty zabrałaś mi przyjaciół. Pewnie od początku chciałaś zająć moje miejsce - mówi, a ja uchylam w niedowierzaniu usta.
Ona oszalała.
- Żartujesz sobie, prawda?
- Oni kiedyś byli moimi przyjaciółmi, to mnie wszyscy w szkole uwielbiali i kochali. Nie ciebie. Pomogłam ci i w zamian za to zostałam zepchnięta na boczne tory. 
- Czy ty siebie słyszysz? Brzmisz jak hipokrytka - unoszę dłonie w niedowierzaniu. 
Megan splata ze sobą ramiona i uśmiecha się złośliwie.
- Nie kochanie - odpowiada. - Zabrałaś mi przyjaciół, ale cóż...Nie doceniasz mnie. Jestem mściwa i zemszczę się za to co zrobiłaś. - Jej słodki głosik sprawia, że mam ochotę ją uderzyć.
Była moją przyjaciółką. Była dla mnie jak autorytet. Pomogła mi, a ja nigdy nawet nie pomyślałam o tym, żeby z czegokolwiek ją wygryzać. 
- Jesteś zwykłą suką - mamroczę jakby sama do siebie, ale oczywiście ona to usłyszała. 
Z jej ust wydobywa się głośny śmiech. 
Później wszystko dzieje się szybko. 
Alice i Kendra stają przy niej, a ona zaczyna swój "niecny plan". Teraz.
- Chcielibyście wiedzieć o czymś ciekawym? - unosi głos tak aby każdy ją słyszał. Na ustach ciągle ma zadowolony uśmiech, a ja zaczynam się obawiać najgorszego. Ludzie zaciekawieni milkną i patrzą się w jej stronę. - Po tej wiadomości dowiemy kto jest tutaj tolerancyjny - śmieje się, a Alice i Kendra jej zawtórowują.
Patrzę się na Dylan'a, który nagle blednie. Z mojej twarzy też odpływają wszystkie kolory.
- Nie możesz tego zrobić. Nie mieszaj do tego niewinnych Megan - warczę mając nadzieję, że to go przekona.
- Dylan nie jest niewinny - mówi, a każdy od razu patrzy się na niego. - To tobie zawsze bardziej pomagał. Zawsze stawał po twojej stronie i oh, kochał cie - niektórzy wydają okrzyki zdziwienia. To nie zabrzmiało dobrze. Justin zaciska mocniej ręce na moich biodrach. Nawet nie chce sobie wyobrażać co dzieje się teraz w jego głowie. - Szkoda tylko, że nie w ten sposób. Nasz Dylan jest ukrywającym się homoseksualistą kochani! - Dopiero teraz się zaczyna. Śmiechy, okrzyki zdziwienia... Nie wierzę, że to zrobiła. Jakby tego było mało dalej kontynuuje: - Chłopak, który prawdopodobnie zaliczył więcej dziewczyn w naszej szkole niż ktokolwiek inny... - Robi pauzę - jest gejem. Dylan, kochanie. Może pomyliłeś płcie i zamiast o chłopcach, chwaliłeś się o dziewczynkach? - cmoka do niego. 
Nastaje cisza.
Zaciska zęby i robi coś co nie jest w ogóle podobne do Dylan'a którego znam. Odwraca się i wychodzi.
Ludzie odprowadzają go wzrokiem, a gdy znika za drzwiami znowu skupiają się na nas. Nawet nauczyciele nic nie robią tylko bezczynnie obserwują sytuację. 
Justin rozluźnia uścisk. Nawet nie chce się na niego patrzeć. Nie wiem co o tym wszystkim myśli i boję się jego reakcji.
- Jak możesz być takim potworem - wzdycham.
- To po prostu zemsta Sam - odpowiada. - Wszystkie chwyty dozwo...
- Nie rozumiesz, że to nie jest pieprzona gra?! - wybucham. Nagle na sali robi się cicho. Nie słychać już śmiechów, ani rozmów - Nie możesz niszczyć innym życia tylko dlatego, że tak ci się podoba! Jesteś obsesyjnie zapatrzona w siebie i w tą beznadziejną popularność - krzyczę, a ona patrzy się na mnie zdumiona. - Szkoła się kiedyś skończy Megan! Nie będzie bali, wybierania królowej i nikt nie będzie cię wielbił! Zamiast tego zostaniesz sama, bo każdy się od ciebie odwróci. Tak jak sobie na to zasłużyłaś! - Kończę i mając gdzieś wszystkich tych ludzi wybiegam za Dylan'em.
Nienawidzę jej. Może wyżywać się na mnie, ale nigdy nie powinna przenosić ataku na Dylan'a. Nie na osobę, która najmniej w tym wszystkim zawiniła. Nawet kiedy przestała się z nami zadawać on starał się mówić o niej dobrze i nawet czasami chodził z nią rozmawiać. 
   Wybiegam na szkolny parking i rozglądam się. Jest jego samochód, więc nie mógł być gdzieś daleko.
Nagle słyszę charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Patrzę się w tam tą stronę i widzę Justin'a, Liam'a i Ritę. Wyglądają na nieźle przejętych. 
- Gdzie on jest? - pyta Justin. 
Wzruszam ramionami. 
- Nie wiem - wzdycham i czuję łzy pod powiekami. Chce m się płakać z bezsilności. - Boże jak on sobie coś zrobi...
- Nie mów tak. - Justin przyciąga mnie do siebie i zamyka w uścisku. 
- Znajdziemy go - mówi Liam i kładzie mi rękę na ramieniu. 


***

Godzinę chodzimy po terenie szkoły. Zaczyna się robić coraz ciemniej. 
Nikt nie ma nic przeciwko orientacji Dylan'a i zaczynam żałować, że nie nakłoniłam go do ujawnienia się. Wtedy wszystko działoby się inaczej. Zupełnie inaczej. 
- Jak ona może być taką suką - mówię nawiązując do tego co zrobiła Megan. Nagle sobie przypominam, że przecież jest tutaj jej chłopak. - Przepraszam Liam, ale...
- W porządku - przerywa mi. Uśmiecha się do mnie pokrzepiająco. - Zerwałem z nią po pierwszej połowie. 
Zatrzymuje się i patrzę na niego zszokowana. Rita też.
- Zerwałeś z nią? - powtarzam, a on przytakuje.
- Zmieniła się. To już nie była ta sama Megan - mówi cicho, a ja przytakuję.
- Niestety...
- Ej chyba go znalazłem - mówi Justin.
Patrzę się tam gdzie on i widzę postać na końcu szkolnego boiska. Siedzi pod trybunami. 
Wzdycham z ulgą i biegnę w tam tą stronę. Chłopak, gdy słyszy kroki unosi głowę, a gdy nas zauważa wstaje. Rzucam mu się w ramiona i mocno go obejmuje.
- Dzięki Bogu - mówię. - Martwiłam się.
Czuję jak chłopak odwzajemnia uścisk.
- Nie chciałem żebyś się martwiła. Nie wiedziałem co mam zrobić - wzdycha.
Odsuwam się od niego, a on zawiesza wzrok na reszcie. Widać niepewność w jego wzroku.
- Stary, ja tam się cieszę - zaczyna Justin i chichocze. - Przynajmniej mam pewność, że nie podwalasz się do mojej dziewczyny.
Mówiąc to podchodzi do mnie i obejmuje mnie w pasie.
Dylan uśmiecha się szeroko.
- Zawsze chciałam mieć przyjaciela geja - mówi Rita i uderza go lekko w ramie. 
Wszyscy patrzymy się na Liam'a. Unosi do góry ręce i uśmiecha się rozbawiony. 
- Dopóki nie będziesz mnie podrywał, to też nie mam nic przeciwko.

31 komentarzy:

  1. Świetny rozdział.
    Jejku nie mogę uwierzyć,że już prawie koniec.
    To jest serio moje ulubione ff.
    Mam nadzieję, że szybko wrócisz z drugą częścią.
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Megan to suka!!! A tak poza tym to super

    OdpowiedzUsuń
  3. O jeju rozdział cudny 💕 ale aż łzy mi poleciały jak czytałam. Megan jak ona mogła :(. Szkoda ze to już prawie koniec ale ciesze się ze będzie 2 część.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże uwielbiam. Megan okazała się wredna świnią.. Ale przyjaciele Dylan'a są kochani, bo się od niego nie odwrócili.. :) z niecierpliwością czekam na next :)
    PS. Kocham twoje opowiadanie i cieszę się, że będzie drugą część.. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Od początku wiedziałam, że z Megan będzie coś nie tak. Za bardzo miła się wydawała. :/ No i co się okazało? Suka i tyle. :)
    Jednak zdecydowałaś się na drugą część, fajnie! :3
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny na ten koniec. xd :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak tak tak! Świętny, chyba mój ulubiony rozdział, no i świetnie że kolejna część, co rozdział lepiej, oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  7. O matkoooo uwielbiam! *o*
    I w dodatku będzie 2 część.. Jestem w niebie!
    Kochana, życzę weny x
    Let-is-make-every-second-worth-it-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak!!! " druga część!!! Jestem happy!!

    I jeju Ale oni są zajebista paczka!! ◇♡◇♡◇♡◇♡◇♡◇♡

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział *.* tak się ciesze , że między Sam a Justinem jest dobrze . Czekam nn💕❤️

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow jakie długie rozdziały. No tak powinno być, a nie po kilka zdań i koniec. Na prawde super a wszelkie opowiadania o Shailene uwielbiam :)
    Trzymaj tak dalej i informuj mnie o nowych xx
    http://isabellebailey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Aww! Boże, nie wiem co powiedzieć po prostu powiem, że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! I kocham to opowiadanie i bardzo dobrze, że się nie kończy bo nie wiem co bym zrobiła gdyby to był koniec, pewnie bym Cie znalazła i kazała pisać dalej bo piszesz świetnie! 😂 Pozdrawiam i życzę weny. ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiedzialam juz na poczatku ze Megan sucz cos wywinie XD ale zostali najprawdziwsi, chce wieceeeej

    OdpowiedzUsuń
  13. Jaka suka z tej Megan :")))
    Rozdział świetny, czekam na next��
    /e

    OdpowiedzUsuń
  14. Logan... Ciekawą postać :) Czekam na więcej akcji z nim w roli głównej.
    Szkoda mi teraz Dylana ;(
    Szybko next :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Ooo dopiero w niedziele no wez

    OdpowiedzUsuń
  16. Logan nowa postać czuje że jeszcze nie raz o nim usłyszymy a Megan to wredna suka sorry za wyrażenie ale jak ona mogła przecież Dylan jest niczemu winien. Dobrze że ma tak zajebistych przyjaciół. Cudowny rozdział już nie moge się doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  17. Chyba właśnie umarlam. To jest takie wspaniale ❤

    OdpowiedzUsuń
  18. Boże jak ja kocham to opowiadanie. Jesteś najlepsza :) Cieszę się że zdecydowałaś się napisać drugą część.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeju mega się cieszę ze będzie druga część :') Jestem mega dumna z Sam ze wygarnęla wszystko Megan! Suka z niej

    Buzi

    OdpowiedzUsuń
  20. Ale z niej suka max xd Koch to ff!

    OdpowiedzUsuń
  21. Jezu Megan to taka idiotka...,ale rodział jak zawsze boski! ;3 I tak strasznie się ciesze, że będzie 2 część! Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudeńko 👌❤❤

    OdpowiedzUsuń