30 KOMENTARZY - ROZDZIAŁ 30
Dziewczyna zasypia na moim ramieniu. Ma spokojniejszy wyraz twarzy w porównaniu do tego, jaki był parę minut temu. Zabieram rękę z jej policzka i kładę głowę na oparcie za mną. Kiedy zamykam oczy widzę jej przerażoną twarz. Bała się mnie, a ja byłem jak w jakimś pieprzonym amoku. Chciałem winić wszystkich po kolei. Byłem idiotą, że ją obraziłem, ale tak desperacko chciałem, żeby pokazała ze swojej strony jakąkolwiek reakcje. Wszystko doszło już do tego, że dałbym wszystko aby wykrzyczała mi jak bardzo mnie nienawidzi. Zrobiłem zamieszanie, pobiłem Chris'a, a kiedy do mnie podbiegła czekałem na jakieś obelgi z jej strony. Ona zamiast tego mnie przytuliła. Czułem się tak cholernie zmieszany i winny.
Rita odwraca się do mnie i przygląda mi się badawczo.
- Ty naprawdę ją kochasz - stwierdza cicho.
Dylan automatycznie patrzy się w moją stronę przez lusterko.
Mam wrażenie, że dziewczyna mówi to bardziej do siebie niż do mnie. Spoglądam kątem oka na śpiącą sam i delikatnie przytakuje głową. To niesamowite jak szybko ta drobna dziewczyna stała się dla mnie najważniejsza.
Swoją drogą w Ricie jest coś innego. Zmieniła się i chyba Sam ją polubiła. Nigdy nic tak naprawdę do niej nie miałem, a teraz kiedy stała się normalniejsza jest jeszcze bardziej znośna.
SAM
Czuję jak ktoś mnie unosi. Za chwilę zimno otula moje ciało, ale i tak nie otwieram oczu. Słyszę trzaskanie drzwiami i stłumione głosy. Gdy moja głowa upada na poduszkę i znowu czuję ciepło, ponownie zapadam w sen.
- Idziemy na dwór, popływać w basenie. Idziesz z nami? - rozpoznaje głos Megan.
Powoli wybudzam się ze snu.
- Jest zima - chichocze Justin.
- Mój basen jest podgrzewany i pod dachem, więc spokojnie - tłumaczy wesołym głosem.
Słyszę jego westchnięcie.
- Zostanę tutaj - mówi w końcu
- Przecież ona śpi. Nic jej się nie stanie jak na chwilę ją zostawisz i pójdziesz się zabawić. Będzie Kendra - dodaje tak jakby to był wystarczający powód, aby go przekonać. Przez chwilę mam ochotę po prostu ją uderzyć.
- Odpuść - odpowiada tylko.
Wręcz widzę to jak rudowłosa przewraca oczami.
- Jak chcesz - odpowiada i wychodzi.
Dopiero, gdy zostajemy sami postanawiam zdradzić się z tym, że nie śpię.
- Mogłeś z nią iść - mówię cicho i otwieram oczy, aby się na niego spojrzeć. Stoi przy drzwiach z rękami w kieszeniach.
Odwraca się twarzą do mnie i spogląda na mnie swoimi brązowymi oczami.
- Ale nie chciałem - odpowiada.
Podchodzi do mnie i siada na brzegu łóżka. Podnoszę się do pozycji siedzącej.
- Ja...
- Posłuchaj... - zaczynamy w tym samym momencie, a gdy każde z nas przerywa uśmiechamy się lekko.
- Zaczynaj - mówi cicho i czeka na to co powiem.
Przestajemy się uśmiechać, a ja wzdycham. Łapię z nim kontakt wzrokowy.
- Nie chciałam, żebyś pomyślał, że nigdy nie byłeś dla mnie ważny - szepczę.
Obserwuję jak wodzi oczami po całej mojej twarzy. Nagle zauważam rozcięcie na jego lewym policzku. Przysuwam się do niego.
- To przez tą bójkę? - pytam.
Wyciągam rękę i opuszkami palców sunę obok jego rany. Justin powoli przymyka oczy i przytakuje głową.
- Co mi chciałeś powiedzieć? - pytam nagle przypominając sobie o tym.
Wzrusza lekko ramionami i wstaje z miejsca.
- Nic takiego. Tylko... - robi pauzę. - Słuchaj, wiem, że wyglądam tak jakbym robił z siebie ofiarę, ale nie robię. Naprawdę nie musisz udawać - mówi, a ja marszczę brwi, nie rozumiejąc co chce przez to powiedzieć. - Nie chce od ciebie litości. Nie chce żebyś mnie tolerowała tylko dlatego, że jest ci mnie żal - wyrzuca z siebie na jednym wydechu.
- Ale... - zaczynam chcąc zaprzeczyć jego słowom.
Nie dlatego znowu zaczęłam go tolerować.
- Pójdę już - przerywa mi i otwiera drzwi.
- Justin ja nie - próbuję znowu, ale bezskutecznie.
- Nie musisz mnie kochać Sam - mówi w końcu, a moje usta automatycznie się zamykają.
Nie o to mi chodziło.
Nie patrząc się na mnie wychodzi z pokoju.
Wzdycham cicho na jego trudne zachowanie. Dlaczego musi być taki uparty. Zależy mi na nim. Nawet nie pozwala mi tego powiedzieć.
Wstaję z łóżka i wychodzę z pokoju.
Nigdy nie byłam w tym domku, ale już na pierwszy rzut oka robi niesamowite wrażenie. Och i przede wszystkim, nie można tego nazwać domkiem. Jest gigantyczny. Wszystko jest z ciemnego drewna. Schodzę po mosiężnych, brązowych schodach, które umiejscowione są na samym środku salonu i wzrokiem szukam kogokolwiek. Salon jest duży i ma wiele otwartej przestrzeni. Ognień z kominka na prawej stronie ściany daje na tyle dużo światła, że oświetla połowę pomieszczenia. Nagle do moich uszu docierają głosy zza drzwi przy kominku.
Wchodzę tam. Kuchnia. Widzę Justin'a, który nalewa sobie whiskey do małej szklanki i Kendrę, która zadowolona paraduje przed nim w samym bikini. Coś do niego mówi, ale on zdaje się mieć to gdzieś.
Nadal nie mogę uwierzyć, że ta wywłoka też tu przyjechała.
Dziewczyna zauważa mnie pierwsza. Milknie i tym samym zwraca uwagę Justin'a, który przystaje i podąża za jej wzrokiem. Nasze oczy się spotykają.
- Nie uważasz, że trochę się tu robi tłok? - mówię i patrzę się wymownie na Kendre, która chyba zrozumiała iluzję i o dziwo, bez żadnego słowa wyszła z pomieszczenia.
- Gdy zostajemy sami podchodzę do chłopaka i zabieram mu butelkę razem ze szklanką.
- Dzisiaj ci już starczy - mamroczę i chowam wszystko do pierwszej lepszej szafki.
Szatyn nic nie mówi, tylko przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Otwieram lodówkę i wyjmuję z niej pierwszy lepszy sok po czym podaję mu z lekkim uśmiechem. Nie odwzajemnia go, ale bierze sok do ręki.
- Chodź do salonu - mówię i nie czekając wychodzę z kuchni.
Siadam na kanapie naprzeciwko kominka i podkulam nogi pod klatkę piersiową.
Obserwuję jak chłopak siada obok mnie.
Patrzy się tępo w kominek.
- Teraz to ty się zamykasz - stwierdzam cicho. - Po swoim wybuchu stałeś się nieprzyjemny.
- Ja po prostu nie lubię jak ktoś się nade mną...
- Nie lituję się nad tobą! - unoszę głos i wyrzucam ręce w powietrze.
W końcu odwraca wzrok od ognia i patrzy się na mnie.
- Więc co robisz? Jeszcze parę godzin temu nawet nie potrafiłaś ze mną rozmawiać.
Wzdycham głośno. Nie wiem jak mam mu to wytłumaczyć. Poddaje się.
- Dobra. Wygrałeś. Bądź sobie dalej tym dupkiem i wmawiaj mi, że mi nie zależy - mówię zdenerwowana i wstaje z kanapy.
Szybkim krokiem wchodzę po schodach i kieruję się w stronę pokoju, w którym spałam.
- A zależy ci? - woła za mną.
Nie odpowiadam mu. Słyszę za sobą jego kroki, a gdy wpadam do pokoju i chce zamknąć za sobą drzwi on skutecznie je zatrzymuje.
Odchodzę od nich i obserwuje jak gwałtownie je zamyka. Podchodzi do mnie szybkim krokiem i staje blisko mnie.
Bardzo blisko.
- Wyjdź z mojego pokoju - mówię cicho.
Patrzy się na mnie i powoli oblizuje usta.
- To mój pokój Sam - odpowiada, a ja automatycznie się zamykam. Czy to znacz, że zabrał mnie do swojego pokoju?
- Zależy ci? - powtarza i przeszywa mnie swoim wzrokiem.
Jest tak blisko, że mogę poczuć jego ciepły oddech na skórze.
Nie odpowiadam.
Powoli kładzie rękę na moim policzku.
- Powiedz mi Sam - mruczy cicho. - Tylko nie bądź znowu obojętna. Nie potrafię dać sobie rady z tą obojętnością. Nie jesteś taka. Moja Sam taka nie jest - drżę na jego ostatnie słowa. - Powiedz co czujesz, potrzebuję tego - szepcze, a nasze usta dzielą milimetry.
Czuję jak moje serce przyśpiesza z każdą chwilą coraz bardziej. Patrzę się w jego ciemne tęczówki i nie potrafię zebrać wszystkiego w słowa. To trudniejsze niż myślałam.
Wdech i wydech.
Ale co ja tak naprawdę czuję?
- Kocham Cię - wyrzucam z siebie w końcu.
Chłopak automatycznie rozbija swoje usta o moje. Wolną rękę kładzie na dół moich pleców i jeszcze mocniej mnie do siebie przyciąga. Czuję mrowienie w całym ciele. Pogłębiam pocałunek i wkładam rękę w jego włosy. Jego ręce przenoszą się pod moje pośladki. Unosi mnie. Robi krok w przód, a ja ląduję na szafce, z której z hukiem spadły wszystkie rzeczy. Mam to gdzieś i on najwyraźniej też, bo nawet się tym nie przeją. Pocałunkami schodzi na moją szyję, a z moich ust wydobywa się cichy jęk. Ręką odnajduję skrawek jego koszulki i podciągam ją w górę, tym samym dając mu znak, żeby ją zdjął. Po chwili zostaje w samych spodniach. Przyciągam go, aby znowu złączyć nasze usta. Czuje ciepło bijące od jego ciała. Nie wiem co robię, ale tak bardzo go potrzebuję, że nawet przez chwilę nie myślę do czego to prowadzi.
Podnosi mnie i wręcz rzuca na łóżka nie odrywając swoich ust od moich. Zdejmuje ze mnie czarną, trzy czwartą sukienkę i składa pocałunek na każdym skrawku mojego ciała. Czuję jak przechodzi mnie dreszcz.
- Justin - mruczę, gdy składa pocałunek na dole mojego brzucha.
Znowu łączy nasze usta, a wolną rękę wkłada pod moje plecy i szybkim ruchem zdejmuje ze mnie stanik. Nie jestem mu dłużna. Ciągnę za jego spodnie, a on pomaga mi je zdjąć. Wkładam rękę w jego włosy i składam pocałunek na jego ustach. Chłopak korzysta z okazji wkłada mi język do ust wolną ręką zsuwając moje majtki. Gdy zostaję przed nim naga chłopak przystaje i przeciąga wzrokiem po całym moim ciele. Znowu drżę. Pragnę go.
- Jesteś taka piękna - mamrocze i znowu wraca do moich ust.
Zdejmuje z siebie bieliznę. Czuję jak nasze klatki piersiowe się stykają.
- Sam, nie mam prezerw --
- Nieważne - przerywam mu i przyciągam go do siebie.
Nie spodziewałabym się, że kiedyś to powiem, ale: Mama miała rację.
Całuje mnie w usta i schodzi nimi na szyję.
Czuję jego członka ocierającego się o moje udo, a ja nie mogę uwierzyć w to co robię. Chłopak wchodzi we mnie powoli.
Z moich ust wydobywa się głośny jęk, a chłopak zakrywa mi usta swoją dłonią.
- Musisz być ciszej kochanie - mruczy mi do ucha.
Przypominam sobie, że nie tylko my jesteśmy w tym domu, a oni mogli już wrócić z basenu. Powoli kiwam głową, gdy zabiera rękę i zaczyna poruszać się we mnie coraz szybciej. Zaciska ręce na moich biodrach i nadaje nam rytmu. Tak trudno jest mi nie krzyczeć, kiedy całe moje ciało tego potrzebuje. Kładę rękę po obu stronach łóżka i zaciskam je na materiale.
- Powiedz to - mruczy w moje usta. - Powiedz, że mnie kochasz - mówi.
Czuję się tak dobrze. Zaciskam oczy, a gdy przenosi rękę na złączenie naszych ciał dosłownie dostaję szału. Niekontrolowany jęk wydobywa się z moich ust.
- Kocham... Kocham cię Justin - mamroczę niewyraźnie.
Gdy tylko wypowiadam te słowa szatyn zasysa się na mojej szyi tak mocno, że jestem pewna, że będę miała malinkę. Później robi to samo na moim dekolcie.
- Jesteś taka ciasna - jęczy przy moim uchu.
Wbija się we mnie coraz mocniej, a ja czuję, że zaraz nie wytrzymam. Oplatam nogi wokół jego pasa a ręce przenoszę na jego plecy. Gdy z rozkoszy wbijam mu paznokcie w skórę on wzdycha.
- Kurwa - sapie i całkowicie łączy nasze ciała.
Teraz to ja składam pocałunek na jego szyi. Kocham go. Chce żeby to wiedział i już nigdy więcej w to nie zwątpił.
Parę ostatnich pchnięć i czuję rozkosz rozchodzącą się w dole mojego podbrzusza. Niekontrolowanie przeciągam paznokciami po plecach chłopaka, a ten wydaje z siebie jęk. Jestem pewna, że zostawiłam mu tam ślad.
- O cholera - mamroczę będąc ciągle w amoku.
Zaciska ręce na moich biodrach jeszcze mocniej. Czuję, że chłopak dochodzi razem ze mną. Po chwili wchodzi ze mnie i opada na mnie bez sił. Nasze nagie ciała się stykają. Mogę poczuć nasze nierównomierne przyśpieszone oddechy.
Nigdy bym nie pomyślała, że po tym wszystkim jeszcze pozwolę mu się dotknąć. A właśnie uprawiałam z nim seks.
- Podnosi się ze mnie i kładzie się obok mnie. Gdy zauważa, że drżę z zimna przykrywa mnie dosyć cienką, ale za to ciepłą kołdrą. Wtulam się w jego klatkę piersiową, a on obejmuje mnie ramieniem.
- Em... wszystko w porządku? - pyta, gdy robi się między nami spokojniej.
Słyszę niepewność w jego głosie.
- W jak najlepszym - odpowiadam cicho i nie mogę się nie uśmiechnąć.
Czuję się naprawdę dobrze.
Klatka piersiowa chłopaka unosi się i opada od delikatnego śmiechu.
- No ja mam nadzieję, że nie było aż tak źle - mówi, a ja prycham śmiechem.
- To raczej ja ciebie powinnam się zapytać. Nie jestem zbyt dobra w tych sprawach - mamroczę lekko zawstydzona tematem naszej rozmowy.
Justin podnosi się, aby móc na mnie spojrzeć.
- No chyba żartujesz. Jesteś tak cholernie pociągająca i te twoje jęki - mruczy zafascynowany, a ja ze wstydu chowam głowę w poduszkę. - Gdyby nikogo nie było robiłbym wszystko, żebyś krzyczała jak najgłośniej.
- Dobra, wystarczy - mamroczę.
Z jednej strony naprawdę mi to schlebia, ale z drugiej strasznie zawstydza. Robię to drugi raz w życiu. Z pierwszego mało co pamiętam.
- Justin? - mówię po chwili.
- Hm?
- Cieszę się, że mój pierwszy raz był z tobą - szepczę. - Po tym wszystkim dużo myślałam. Byłam tak upita, że to mógł być każdy. Ale z jakiegoś powodu to byłeś ty i chyba nawet niczego bym nie zmieniła. Najwidoczniej tak miało być. Przepraszam, że obwiniłam wtedy tylko ciebie. Chcę żebyś wiedział, że mimo wszystko niczego nie żałuję - kończę.
Chłopak sunie ręką po moim nagim ramieniu i składa pocałunek na czubku mojej głowy.
- Kocham cię - mruczy, a ja znowu czuję motylki w brzuchu.
Czu tak będzie za każdym razem kiedy będzie wypowiadał te słowa?
- Och i mam nadzieję, że jakimś cudem bierzesz tabletki - mamrocze.
- Huh? - pytam przez chwilę nie rozumiejąc o co mu chodzi.
Justin unosi brwi i uśmiecha się do mnie szeroko.
- Albo będziemy mieli dziecko Sam - prycha wesoły, a ja prawię dławię się swoją śliną.
Nie rozumiem czemu jest taki szczęśliwy.
- Chciałbyś mieć dziecko? - pytam patrząc na niego spod podniesionych brwi.
Wzrusza ramionami, a z jego ust nie schodzi uśmiech.
- Z tobą mógłbym mieć nawet trójkę - wzrusza ramionami, a ja uderzam go lekko w klatkę piersiową.
- Oj spadaj - mówię i przewracam żartobliwie oczami. - Na całe szczęście, tak biorę. Nie będzie dzieci - mówię prychając śmiechem.
Jego uśmiech schodzi z ust.
- Cóż, z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to dosyć niepokojące - mówi powoli i patrzy mi się w oczy.
- Idziemy na dwór, popływać w basenie. Idziesz z nami? - rozpoznaje głos Megan.
Powoli wybudzam się ze snu.
- Jest zima - chichocze Justin.
- Mój basen jest podgrzewany i pod dachem, więc spokojnie - tłumaczy wesołym głosem.
Słyszę jego westchnięcie.
- Zostanę tutaj - mówi w końcu
- Przecież ona śpi. Nic jej się nie stanie jak na chwilę ją zostawisz i pójdziesz się zabawić. Będzie Kendra - dodaje tak jakby to był wystarczający powód, aby go przekonać. Przez chwilę mam ochotę po prostu ją uderzyć.
- Odpuść - odpowiada tylko.
Wręcz widzę to jak rudowłosa przewraca oczami.
- Jak chcesz - odpowiada i wychodzi.
Dopiero, gdy zostajemy sami postanawiam zdradzić się z tym, że nie śpię.
- Mogłeś z nią iść - mówię cicho i otwieram oczy, aby się na niego spojrzeć. Stoi przy drzwiach z rękami w kieszeniach.
Odwraca się twarzą do mnie i spogląda na mnie swoimi brązowymi oczami.
- Ale nie chciałem - odpowiada.
Podchodzi do mnie i siada na brzegu łóżka. Podnoszę się do pozycji siedzącej.
- Ja...
- Posłuchaj... - zaczynamy w tym samym momencie, a gdy każde z nas przerywa uśmiechamy się lekko.
- Zaczynaj - mówi cicho i czeka na to co powiem.
Przestajemy się uśmiechać, a ja wzdycham. Łapię z nim kontakt wzrokowy.
- Nie chciałam, żebyś pomyślał, że nigdy nie byłeś dla mnie ważny - szepczę.
Obserwuję jak wodzi oczami po całej mojej twarzy. Nagle zauważam rozcięcie na jego lewym policzku. Przysuwam się do niego.
- To przez tą bójkę? - pytam.
Wyciągam rękę i opuszkami palców sunę obok jego rany. Justin powoli przymyka oczy i przytakuje głową.
- Co mi chciałeś powiedzieć? - pytam nagle przypominając sobie o tym.
Wzrusza lekko ramionami i wstaje z miejsca.
- Nic takiego. Tylko... - robi pauzę. - Słuchaj, wiem, że wyglądam tak jakbym robił z siebie ofiarę, ale nie robię. Naprawdę nie musisz udawać - mówi, a ja marszczę brwi, nie rozumiejąc co chce przez to powiedzieć. - Nie chce od ciebie litości. Nie chce żebyś mnie tolerowała tylko dlatego, że jest ci mnie żal - wyrzuca z siebie na jednym wydechu.
- Ale... - zaczynam chcąc zaprzeczyć jego słowom.
Nie dlatego znowu zaczęłam go tolerować.
- Pójdę już - przerywa mi i otwiera drzwi.
- Justin ja nie - próbuję znowu, ale bezskutecznie.
- Nie musisz mnie kochać Sam - mówi w końcu, a moje usta automatycznie się zamykają.
Nie o to mi chodziło.
Nie patrząc się na mnie wychodzi z pokoju.
Wzdycham cicho na jego trudne zachowanie. Dlaczego musi być taki uparty. Zależy mi na nim. Nawet nie pozwala mi tego powiedzieć.
Wstaję z łóżka i wychodzę z pokoju.
Nigdy nie byłam w tym domku, ale już na pierwszy rzut oka robi niesamowite wrażenie. Och i przede wszystkim, nie można tego nazwać domkiem. Jest gigantyczny. Wszystko jest z ciemnego drewna. Schodzę po mosiężnych, brązowych schodach, które umiejscowione są na samym środku salonu i wzrokiem szukam kogokolwiek. Salon jest duży i ma wiele otwartej przestrzeni. Ognień z kominka na prawej stronie ściany daje na tyle dużo światła, że oświetla połowę pomieszczenia. Nagle do moich uszu docierają głosy zza drzwi przy kominku.
Wchodzę tam. Kuchnia. Widzę Justin'a, który nalewa sobie whiskey do małej szklanki i Kendrę, która zadowolona paraduje przed nim w samym bikini. Coś do niego mówi, ale on zdaje się mieć to gdzieś.
Nadal nie mogę uwierzyć, że ta wywłoka też tu przyjechała.
Dziewczyna zauważa mnie pierwsza. Milknie i tym samym zwraca uwagę Justin'a, który przystaje i podąża za jej wzrokiem. Nasze oczy się spotykają.
- Nie uważasz, że trochę się tu robi tłok? - mówię i patrzę się wymownie na Kendre, która chyba zrozumiała iluzję i o dziwo, bez żadnego słowa wyszła z pomieszczenia.
- Gdy zostajemy sami podchodzę do chłopaka i zabieram mu butelkę razem ze szklanką.
- Dzisiaj ci już starczy - mamroczę i chowam wszystko do pierwszej lepszej szafki.
Szatyn nic nie mówi, tylko przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Otwieram lodówkę i wyjmuję z niej pierwszy lepszy sok po czym podaję mu z lekkim uśmiechem. Nie odwzajemnia go, ale bierze sok do ręki.
- Chodź do salonu - mówię i nie czekając wychodzę z kuchni.
Siadam na kanapie naprzeciwko kominka i podkulam nogi pod klatkę piersiową.
Obserwuję jak chłopak siada obok mnie.
Patrzy się tępo w kominek.
- Teraz to ty się zamykasz - stwierdzam cicho. - Po swoim wybuchu stałeś się nieprzyjemny.
- Ja po prostu nie lubię jak ktoś się nade mną...
- Nie lituję się nad tobą! - unoszę głos i wyrzucam ręce w powietrze.
W końcu odwraca wzrok od ognia i patrzy się na mnie.
- Więc co robisz? Jeszcze parę godzin temu nawet nie potrafiłaś ze mną rozmawiać.
Wzdycham głośno. Nie wiem jak mam mu to wytłumaczyć. Poddaje się.
- Dobra. Wygrałeś. Bądź sobie dalej tym dupkiem i wmawiaj mi, że mi nie zależy - mówię zdenerwowana i wstaje z kanapy.
Szybkim krokiem wchodzę po schodach i kieruję się w stronę pokoju, w którym spałam.
- A zależy ci? - woła za mną.
Nie odpowiadam mu. Słyszę za sobą jego kroki, a gdy wpadam do pokoju i chce zamknąć za sobą drzwi on skutecznie je zatrzymuje.
Odchodzę od nich i obserwuje jak gwałtownie je zamyka. Podchodzi do mnie szybkim krokiem i staje blisko mnie.
Bardzo blisko.
- Wyjdź z mojego pokoju - mówię cicho.
Patrzy się na mnie i powoli oblizuje usta.
- To mój pokój Sam - odpowiada, a ja automatycznie się zamykam. Czy to znacz, że zabrał mnie do swojego pokoju?
- Zależy ci? - powtarza i przeszywa mnie swoim wzrokiem.
Jest tak blisko, że mogę poczuć jego ciepły oddech na skórze.
Nie odpowiadam.
Powoli kładzie rękę na moim policzku.
- Powiedz mi Sam - mruczy cicho. - Tylko nie bądź znowu obojętna. Nie potrafię dać sobie rady z tą obojętnością. Nie jesteś taka. Moja Sam taka nie jest - drżę na jego ostatnie słowa. - Powiedz co czujesz, potrzebuję tego - szepcze, a nasze usta dzielą milimetry.
Czuję jak moje serce przyśpiesza z każdą chwilą coraz bardziej. Patrzę się w jego ciemne tęczówki i nie potrafię zebrać wszystkiego w słowa. To trudniejsze niż myślałam.
Wdech i wydech.
Ale co ja tak naprawdę czuję?
- Kocham Cię - wyrzucam z siebie w końcu.
Chłopak automatycznie rozbija swoje usta o moje. Wolną rękę kładzie na dół moich pleców i jeszcze mocniej mnie do siebie przyciąga. Czuję mrowienie w całym ciele. Pogłębiam pocałunek i wkładam rękę w jego włosy. Jego ręce przenoszą się pod moje pośladki. Unosi mnie. Robi krok w przód, a ja ląduję na szafce, z której z hukiem spadły wszystkie rzeczy. Mam to gdzieś i on najwyraźniej też, bo nawet się tym nie przeją. Pocałunkami schodzi na moją szyję, a z moich ust wydobywa się cichy jęk. Ręką odnajduję skrawek jego koszulki i podciągam ją w górę, tym samym dając mu znak, żeby ją zdjął. Po chwili zostaje w samych spodniach. Przyciągam go, aby znowu złączyć nasze usta. Czuje ciepło bijące od jego ciała. Nie wiem co robię, ale tak bardzo go potrzebuję, że nawet przez chwilę nie myślę do czego to prowadzi.
Podnosi mnie i wręcz rzuca na łóżka nie odrywając swoich ust od moich. Zdejmuje ze mnie czarną, trzy czwartą sukienkę i składa pocałunek na każdym skrawku mojego ciała. Czuję jak przechodzi mnie dreszcz.
- Justin - mruczę, gdy składa pocałunek na dole mojego brzucha.
Znowu łączy nasze usta, a wolną rękę wkłada pod moje plecy i szybkim ruchem zdejmuje ze mnie stanik. Nie jestem mu dłużna. Ciągnę za jego spodnie, a on pomaga mi je zdjąć. Wkładam rękę w jego włosy i składam pocałunek na jego ustach. Chłopak korzysta z okazji wkłada mi język do ust wolną ręką zsuwając moje majtki. Gdy zostaję przed nim naga chłopak przystaje i przeciąga wzrokiem po całym moim ciele. Znowu drżę. Pragnę go.
- Jesteś taka piękna - mamrocze i znowu wraca do moich ust.
Zdejmuje z siebie bieliznę. Czuję jak nasze klatki piersiowe się stykają.
- Sam, nie mam prezerw --
- Nieważne - przerywam mu i przyciągam go do siebie.
Nie spodziewałabym się, że kiedyś to powiem, ale: Mama miała rację.
Całuje mnie w usta i schodzi nimi na szyję.
Czuję jego członka ocierającego się o moje udo, a ja nie mogę uwierzyć w to co robię. Chłopak wchodzi we mnie powoli.
Z moich ust wydobywa się głośny jęk, a chłopak zakrywa mi usta swoją dłonią.
- Musisz być ciszej kochanie - mruczy mi do ucha.
Przypominam sobie, że nie tylko my jesteśmy w tym domu, a oni mogli już wrócić z basenu. Powoli kiwam głową, gdy zabiera rękę i zaczyna poruszać się we mnie coraz szybciej. Zaciska ręce na moich biodrach i nadaje nam rytmu. Tak trudno jest mi nie krzyczeć, kiedy całe moje ciało tego potrzebuje. Kładę rękę po obu stronach łóżka i zaciskam je na materiale.
- Powiedz to - mruczy w moje usta. - Powiedz, że mnie kochasz - mówi.
Czuję się tak dobrze. Zaciskam oczy, a gdy przenosi rękę na złączenie naszych ciał dosłownie dostaję szału. Niekontrolowany jęk wydobywa się z moich ust.
- Kocham... Kocham cię Justin - mamroczę niewyraźnie.
Gdy tylko wypowiadam te słowa szatyn zasysa się na mojej szyi tak mocno, że jestem pewna, że będę miała malinkę. Później robi to samo na moim dekolcie.
- Jesteś taka ciasna - jęczy przy moim uchu.
Wbija się we mnie coraz mocniej, a ja czuję, że zaraz nie wytrzymam. Oplatam nogi wokół jego pasa a ręce przenoszę na jego plecy. Gdy z rozkoszy wbijam mu paznokcie w skórę on wzdycha.
- Kurwa - sapie i całkowicie łączy nasze ciała.
Teraz to ja składam pocałunek na jego szyi. Kocham go. Chce żeby to wiedział i już nigdy więcej w to nie zwątpił.
Parę ostatnich pchnięć i czuję rozkosz rozchodzącą się w dole mojego podbrzusza. Niekontrolowanie przeciągam paznokciami po plecach chłopaka, a ten wydaje z siebie jęk. Jestem pewna, że zostawiłam mu tam ślad.
- O cholera - mamroczę będąc ciągle w amoku.
Zaciska ręce na moich biodrach jeszcze mocniej. Czuję, że chłopak dochodzi razem ze mną. Po chwili wchodzi ze mnie i opada na mnie bez sił. Nasze nagie ciała się stykają. Mogę poczuć nasze nierównomierne przyśpieszone oddechy.
Nigdy bym nie pomyślała, że po tym wszystkim jeszcze pozwolę mu się dotknąć. A właśnie uprawiałam z nim seks.
- Podnosi się ze mnie i kładzie się obok mnie. Gdy zauważa, że drżę z zimna przykrywa mnie dosyć cienką, ale za to ciepłą kołdrą. Wtulam się w jego klatkę piersiową, a on obejmuje mnie ramieniem.
- Em... wszystko w porządku? - pyta, gdy robi się między nami spokojniej.
Słyszę niepewność w jego głosie.
- W jak najlepszym - odpowiadam cicho i nie mogę się nie uśmiechnąć.
Czuję się naprawdę dobrze.
Klatka piersiowa chłopaka unosi się i opada od delikatnego śmiechu.
- No ja mam nadzieję, że nie było aż tak źle - mówi, a ja prycham śmiechem.
- To raczej ja ciebie powinnam się zapytać. Nie jestem zbyt dobra w tych sprawach - mamroczę lekko zawstydzona tematem naszej rozmowy.
Justin podnosi się, aby móc na mnie spojrzeć.
- No chyba żartujesz. Jesteś tak cholernie pociągająca i te twoje jęki - mruczy zafascynowany, a ja ze wstydu chowam głowę w poduszkę. - Gdyby nikogo nie było robiłbym wszystko, żebyś krzyczała jak najgłośniej.
- Dobra, wystarczy - mamroczę.
Z jednej strony naprawdę mi to schlebia, ale z drugiej strasznie zawstydza. Robię to drugi raz w życiu. Z pierwszego mało co pamiętam.
- Justin? - mówię po chwili.
- Hm?
- Cieszę się, że mój pierwszy raz był z tobą - szepczę. - Po tym wszystkim dużo myślałam. Byłam tak upita, że to mógł być każdy. Ale z jakiegoś powodu to byłeś ty i chyba nawet niczego bym nie zmieniła. Najwidoczniej tak miało być. Przepraszam, że obwiniłam wtedy tylko ciebie. Chcę żebyś wiedział, że mimo wszystko niczego nie żałuję - kończę.
Chłopak sunie ręką po moim nagim ramieniu i składa pocałunek na czubku mojej głowy.
- Kocham cię - mruczy, a ja znowu czuję motylki w brzuchu.
Czu tak będzie za każdym razem kiedy będzie wypowiadał te słowa?
- Och i mam nadzieję, że jakimś cudem bierzesz tabletki - mamrocze.
- Huh? - pytam przez chwilę nie rozumiejąc o co mu chodzi.
Justin unosi brwi i uśmiecha się do mnie szeroko.
- Albo będziemy mieli dziecko Sam - prycha wesoły, a ja prawię dławię się swoją śliną.
Nie rozumiem czemu jest taki szczęśliwy.
- Chciałbyś mieć dziecko? - pytam patrząc na niego spod podniesionych brwi.
Wzrusza ramionami, a z jego ust nie schodzi uśmiech.
- Z tobą mógłbym mieć nawet trójkę - wzrusza ramionami, a ja uderzam go lekko w klatkę piersiową.
- Oj spadaj - mówię i przewracam żartobliwie oczami. - Na całe szczęście, tak biorę. Nie będzie dzieci - mówię prychając śmiechem.
Jego uśmiech schodzi z ust.
- Cóż, z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to dosyć niepokojące - mówi powoli i patrzy mi się w oczy.
JUSTIN
- Ostatnio widziałem nagranie Dylan'a z Nowego Jorku - zaczynam powoli. Muszę znać prawdę. Muszę wiedzieć - Widziałem cię tam... z tym facetem - mamroczę. Gdy przypominam sobie ich razem, coś mnie rusza - Muszę wiedzieć Sam... Spałaś z nim? - pytam obserwując jej reakcję.
Dziewczyna najpierw wygląda na zaskoczoną, a później unosi brwi nie wiedząc co ma odpowiedzieć. Tabletki dały mi do myślenia. Gdyby ich nie potrzebowała, to by ich nie brała. Prawda?
- Och, nie - kręci nagle głową, a mnie ogarnia niesamowita ulga. Patrzy się w moje oczy i mówi dalej: - Jesteś jedyny Justin. Nie zrobiłabym tego. Faktycznie, byłam w niezbyt dobrym stanie i potrzebowałam czegoś żeby zapomnieć, ale nie potrafiłam - wyznaje.
Wzdycham z ulgą. Fakt, że jest tylko moja cieszy mnie jeszcze bardziej.
- To czemu bierzesz tabletki? - pytam, a ona uśmiecha się nieśmiało.
- Cóż, moja mama jest popieprzona i uznała, że na pewno zaciągniesz mnie tutaj do łóżka. Jako dobra matka nie chciała zostać babcią i zmusiła mnie do wzięcia ich - tłumaczy, a ja zaczynam się śmiać.
- I chyba miała rację - mówię cwanie.
Sam uśmiecha się łobuzersko. Wygląda przy tym tak cholernie seksownie.
- A masz pewność, że to nie ja cię zaciągnęłam do łóżka? - pyta, a ja unoszę lekko brwi.
Śmieję się.
Coś w tym jest.
Nagle słyszę kroki dochodzące z klatki schodowej. Patrzę się na Sam, która posyła mi spanikowany wzrok. Wstaje i zaczyna się szybko ubierać, a ja robię to samo.
Nakładam bokserki i spodnie, a koszulkę rzucam Sam, która nie może znaleźć swojej sukienki. Dziewczynie udaje się tylko narzucić ją na siebie, gdy drzwi od pokoju się uchylają.
- Stary idziesz pograć z nami w... To są kurwa jakieś żarty - mówi głośno Liam i zatrzymuje się w pół kroku.
Unosi brwi i przygląda nam się zszokowany. Ta sytuacja strasznie przypomina mi tą kiedy na początku naszej znajomości graliśmy z Sam w rozbieranego pokera i wtedy też Liam wpadł do pokoju.
- Co wy kurwa robicie i dlaczego kurwa zawsze muszę wpieprzyć się w takim momencie! - krzyczy i wychodzi zamykając za sobą drzwi. - No kurwa mać! - słychać jak przeklina zza drzwi.
Patrzę się na Sam i równocześnie wybuchamy śmiechem.
Ohh opłaciło się czekać do tej pierwszej w nocy!
OdpowiedzUsuńWchodzę tu, pewna, że nie dodałaś, a patrzę i jest! Zawał. ¤
O Boziuu, oni się kochali! *-*
Liam na końcu mnie rozwalił. :D
Ten rozdział jest genialny. ^^
Czyli 18+ to też moja zasługa! XD
To wcale nie takie dziwne, takie sceny piszą 12-13 latki. O.o
Życzę miłego wyjazdu, gdziekolwiek się wybierasz, btw. Też jestem spóźnialska!
Dobrej nocy również, pozdrawiam i życzę weny! <3
Aaa, czekałam na taki ahahahhaha, w końcu coś musiało się dziać. Oby się za szybko nie zepsuło! Miłej podróży i pobytu!
OdpowiedzUsuńTaaaaaaaaaaaaak! Bylo "kocham cie", byl seks na zgodę, bylo slodko, byl Liam i jego wpadanie w nieodpowiednich mementach 😂❤ Jestem trochę zla na Megan... Dlaczego ona tak powiedziała? Nie wiem jak wytrzymam do weekendu ❤😭
OdpowiedzUsuńI słodki Jezu :o To jest.... o matko. Czy tylko dla mnie jest to takie cudowne? Poważnie nie wiem jak ja wytrzymam :'D Miłego wyjazdu i Wgl :** Cudownyyyyy :x Nie wiem co mam napisać więcej, zatkało mnie :D Do następnego ❤ Więcej takich rozdziałów/nixababy
OdpowiedzUsuńAaa, czekałam na taki ahahahhaha, w końcu coś musiało się dziać. Oby się za szybko nie zepsuło! Miłej podróży i pobytu!
OdpowiedzUsuńKocham.. Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńHaha, Liam na końcu najlepszy :D
OdpowiedzUsuńI Sam z Justinem znowu razem <3
Świetny rozdział, czekam na next!/s
WREEEEEEEEEEEEEEESZCIE! Dziękuję
OdpowiedzUsuńooooo mamo! Kocham tooo ♥♥
OdpowiedzUsuńKskwnansmlajqhhsksk ! Ale zajebisty rozdział :D Kocham to ! Kocham ich ;) mega mega słodki rozdział , takie lubię najbardziej :* czekam na kolejny ,oby szybko zleciało 😘
OdpowiedzUsuńTabletka może nie zadziałać, więc czekam na bobasa. XDDD
OdpowiedzUsuńA końcówka mnie rozwaliła, Liam jest genialny.
Czekam na kolejny ;D
Weny życzę! xx
Javkavuabskabvks
OdpowiedzUsuńKurwa ! Miazga !!
Cudo ! 🔥└(^o^)┘ㄟ(≧◇≦)ㄏ(*¯︶¯*)∩__∩♡♥♡♥
Świetny
OdpowiedzUsuńJAPIERNICZE
OdpowiedzUsuńKazde slowo idealne! Do nn👌👌
OdpowiedzUsuńO TAAAKKKKKKK O TAAAAKKKKK NARESZCIEEEEEE. Jezu jak ja się cieszę wszystko jest w porządku i wgl OMG to jest zdecydowanie to czego chciałam NARESZCIE SIĘ POMOGDZILI !!! Czekam nn❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że będą niegrzeczni!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak ja się cieszę, że są razem!
oby było tak zawsze!
Ps : nie podoba mi się zachowanie Megan... a co jeśli ona go kiedyś kochała i teraz jest zła, że Sam z nim jest :O
AT
Jesteś najlepsza ♡
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :))
OdpowiedzUsuńHahahah Liam najlepszy xD Słodko, że się pogodzili ^^ I że matka Sam jest popieprzona haha Chociaż...dzidziuś był by nawet fajny
OdpowiedzUsuńBrak słów. Miazga, tak dobrze pisze, że normalnie brak słów!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny. Czekam na nn. <3
OdpowiedzUsuńKocham to
OdpowiedzUsuńWIELBIĘ.❤
OdpowiedzUsuńW koncuuuu TAAAAAK!!!
OdpowiedzUsuńSuper! ^^
OdpowiedzUsuńKiedy nn? :* jestem od tego uzależniona ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńNiesamowity *.*
OdpowiedzUsuńCudny ;*
OdpowiedzUsuńJa nie chcę konca tego ff 😭❤
OdpowiedzUsuńProooosze dodaj juz dzisiaj, najlepiej teraz ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńDodasz nowy rozdział??? Błagam ����❤
OdpowiedzUsuńKo3dy dodasz nowy..
OdpowiedzUsuńProszę wstaw 30!! Nie mg się doczekać czytałam już ten z 30 razy ♥ Wchodzę co chwile i sprawdzam czy dodałaś nowy. Kocham, ♥♥♥
OdpowiedzUsuńDodasz nowy rozdział dzisiaj, najlepiej zaraz? prooosze ❤
OdpowiedzUsuńKiedy nowy ������
OdpowiedzUsuńCudo cudo cudo ❤❤❤
OdpowiedzUsuń