Budzę się przed szóstą. Ręka Justin'a leży na moim brzuchu, a jego głowa na mojej klatce piersiowej. Przecieram powoli oczy i wzdycham cicho. Jeżeli teraz nie wstanę, to mój tata zauważy, że nie było mnie w nocy w domu.
Niechętnie zabieram rękę Justin'a i ostrożnie wyślizguje się spod ciepłego koca. Moje ciało od razu spowija chłód.
Ubieram się i przez chwilę zastanawiam się czy go nie obudzić. Rezygnuję jednak z tego pomysłu. Jest na pewno zmęczony. Musi się wyspać.
Wychodzę z jego pokoju i wracam do domu.
Gdy wchodzę po schodach do swojego pokoju czuję się jak intruz. Mam nadzieję, ze tata się nie obudzi, bo naprawę nie mam ochoty na tłumaczenie się.
Zamykam drzwi od pokoju i czuję ulgę.
Z ciężkim westchnieniem rzucam się na łóżko. Co się ze mną dzieje?
Pierwszy raz w życiu zapaliłam trawkę, pierwszy raz w życiu się upiłam, pierwszy raz w życiu robiłam nieprzyzwoite rzeczy i pierwszy raz w życiu wymknęłam się z domu, żeby spać u chłopaka, którego znam miesiąc.
Czy to nie brzmi jak coś szalonego?
Nigdy nie byłam typem szalonej osoby. Zawsze byłam samotnikiem. Wolałam spędzić wieczór z dobrą książką lub filmem. Nigdy nie chciałam poznawać nikogo nowego.
Kiedyś byłam inna. Ile zostało z tej starej Sam?
Naprawdę już nie wiem kim jestem.
○○○
Stoję razem z Megan, Liam'em i Dylan'em na korytarzu. Gadamy o kolejnej imprezie. Tym razem, to Justin zadeklarował, że zrobi coś u siebie, więc wyobraź sobie jak bardzo podniecone są pierwszo i drugo klasistki perspektywą spędzania imprezy w domu u najfajniejszego chłopaka w szkole.
Zastanawiam się czemu ja nigdy tak na niego nie reagowałam. Nawet jak się z nimi nie kumplowałam, to jakoś nie robił na mnie wielkiego wrażenia.
- Ohh, teraz to już szczególnie nie robi na tobie wrażenia... No i tak, waszą relacje można nazwać "kumplowaniem się". Masz rację - słyszę swój kpiący głosik w głowie.
Kątem oka zauważam jak korytarzem idzie Justin. Zamieram.
Czyli jednak postanowił pójść do szkoły.
Wszystko byłoby do przełknięcia, gdyby nie fakt, że za nim jak ostatnia przylepa leci Kendra.
Oj no błagam! Ile można?
Gdy jest coraz bliżej nas, już wiem, że potraktuje mnie tak jak na imprezie. Uda, że nic się między nami nie wydarzyło.
Wszystko byłoby do przełknięcia, gdyby nie fakt, że za nim jak ostatnia przylepa leci Kendra.
Oj no błagam! Ile można?
Gdy jest coraz bliżej nas, już wiem, że potraktuje mnie tak jak na imprezie. Uda, że nic się między nami nie wydarzyło.
Może dla niego tak właśnie jest...
Może po prostu robię sobie głupie nadzieje, czy cokolwiek.
A jeżeli on nawet nie pamięta tego co działo się wczoraj?
Gdy stoi już praktycznie przy nas moje zdenerwowanie wzrasta. Cholernie nie chce być odrzucona. Nie chce czuć się jak ostatnia idiotka.
Znowu.
Ale czym bliżej on jest, tym bardziej realne to się staje.
- To jak Justin? - pyta Kendra próbując go dogonić. On idzie dosyć szybko, a ona na swoich wysokich szpilkach niestety najwyraźniej nie może za nim nadążyć.
- Nie, Kendra. Nigdzie z tobą nie idę - odpowiada jej z szerokim uśmiechem, a ja nie mogę powstrzymać się przed tym samym. Ma dzisiaj dobry humor.
Podchodzi do nas, albo raczej do mnie.
Nim zdążę zauważyć, chłopak kładzie rękę na moje plecy i przyciąga mnie do siebie. Łączy nasze usta, a ja nie mogę się powstrzymać przed uniesieniem brwi.
Powoli zamykam oczy i oddaje pocałunek.
Co się właśnie dzieje?
Justin odsuwa się po chwili i szepcze cicho:
- Uciekłaś mi dzisiaj.
Uśmiecham się cwanie.
- Aww, pamiętasz coś? - pytam kpiąc z jego wczorajszego stanu.
Justin uśmiecha się szeroko.
- Cóż... Z tego co zapamiętałem, to byłaś dla mnie bardzo miła. Jeżeli tak będzie za każdym razem kiedy się upije, to mogę robić to codziennie - mruczy, a ja chichocząc uderzam go lekko w brzuch.
Justin ze słodkim uśmiechem pochyla się, aby znowu złożyć pocałunek na moich ustach.
- Czemu ja do kurwy nigdy o niczym nie wiem? - pyta Megan patrząc się na nas krytycznym wzrokiem. Czuję jak na moje policzki wpływa rumieniec. Całkowicie zapomniałam, ze jesteśmy w miejscu publicznym i nie dosyć, że cala nasza paczka patrzy się na nas jak na intruzów, to jeszcze połowę korytarza, wygląda jakby zobaczyli ducha.
- Em... To ten - jąkam się cicho. Justin chichocze cicho. Patrzę się na Dylan'a, który ma znaczący uśmieszek na twarzy. Pewnie teraz jest z siebie dumny.
- No właśnie. Do kurwy nędzy! Czemu ją całujesz? - pyta Kendra unosząc głos.
Może po prostu robię sobie głupie nadzieje, czy cokolwiek.
A jeżeli on nawet nie pamięta tego co działo się wczoraj?
Gdy stoi już praktycznie przy nas moje zdenerwowanie wzrasta. Cholernie nie chce być odrzucona. Nie chce czuć się jak ostatnia idiotka.
Znowu.
Ale czym bliżej on jest, tym bardziej realne to się staje.
- To jak Justin? - pyta Kendra próbując go dogonić. On idzie dosyć szybko, a ona na swoich wysokich szpilkach niestety najwyraźniej nie może za nim nadążyć.
- Nie, Kendra. Nigdzie z tobą nie idę - odpowiada jej z szerokim uśmiechem, a ja nie mogę powstrzymać się przed tym samym. Ma dzisiaj dobry humor.
Podchodzi do nas, albo raczej do mnie.
Nim zdążę zauważyć, chłopak kładzie rękę na moje plecy i przyciąga mnie do siebie. Łączy nasze usta, a ja nie mogę się powstrzymać przed uniesieniem brwi.
Powoli zamykam oczy i oddaje pocałunek.
Co się właśnie dzieje?
Justin odsuwa się po chwili i szepcze cicho:
- Uciekłaś mi dzisiaj.
Uśmiecham się cwanie.
- Aww, pamiętasz coś? - pytam kpiąc z jego wczorajszego stanu.
Justin uśmiecha się szeroko.
- Cóż... Z tego co zapamiętałem, to byłaś dla mnie bardzo miła. Jeżeli tak będzie za każdym razem kiedy się upije, to mogę robić to codziennie - mruczy, a ja chichocząc uderzam go lekko w brzuch.
Justin ze słodkim uśmiechem pochyla się, aby znowu złożyć pocałunek na moich ustach.
- Czemu ja do kurwy nigdy o niczym nie wiem? - pyta Megan patrząc się na nas krytycznym wzrokiem. Czuję jak na moje policzki wpływa rumieniec. Całkowicie zapomniałam, ze jesteśmy w miejscu publicznym i nie dosyć, że cala nasza paczka patrzy się na nas jak na intruzów, to jeszcze połowę korytarza, wygląda jakby zobaczyli ducha.
- Em... To ten - jąkam się cicho. Justin chichocze cicho. Patrzę się na Dylan'a, który ma znaczący uśmieszek na twarzy. Pewnie teraz jest z siebie dumny.
- No właśnie. Do kurwy nędzy! Czemu ją całujesz? - pyta Kendra unosząc głos.
Oh, jaka szkoda, że się odezwała. Prawie zapomniałam o jej istnieniu.
Mimo, że ona krzyczy, to Justin i tak się uśmiecha.
- Bo ją lubię - mówi i przyciąga mnie do siebie.
Czuję ciepło rozchodzące się po moim brzuchu. Naprawdę podoba mi się to jak zachowuje się w stosunku do mnie. Zastanawiam się nad powodem tej jego nagłej zmiany. Jest jak nie ten Justin.
- Po prostu sobie idź -mamroczę zmęczona jej towarzystwem. Czy ta dziewczyna nie ma wstydu?
Mimo, że ona krzyczy, to Justin i tak się uśmiecha.
- Bo ją lubię - mówi i przyciąga mnie do siebie.
Czuję ciepło rozchodzące się po moim brzuchu. Naprawdę podoba mi się to jak zachowuje się w stosunku do mnie. Zastanawiam się nad powodem tej jego nagłej zmiany. Jest jak nie ten Justin.
- Po prostu sobie idź -mamroczę zmęczona jej towarzystwem. Czy ta dziewczyna nie ma wstydu?
- Dobra. Użyj mózgu przez trzy sekundy, okej? - zaczyna Megan robiąc krok w jej stronę. - Sam ma za dobre serduszko, ale ja na szczęście nie - uśmiecha się złośliwie. - Znajdź sobie jakiegoś frajera i ssij mu kutasa, lub cokolwiek tylko cię podnieca, ale spierdalaj od nich, rozumiesz? - pyta, a ja zaskoczona jej doborem słów uchylam lekko usta. Ta Megan jest nowością. Chłopaki wybuchają śmiechem.
Ciemnowłosa jeszcze przez chwilę patrzy się na mnie zabójczym wzrokiem. Na jej policzki wpływa rumieniec. Otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale nagle je zamyka.
Ciemnowłosa jeszcze przez chwilę patrzy się na mnie zabójczym wzrokiem. Na jej policzki wpływa rumieniec. Otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale nagle je zamyka.
- Ugh - warczy i tupiąc nogą w podłogę odchodzi.
Jak ona może podobać się Justin'owi. Patrzę się na niego, a on chyba rozumie o czym myślę i odpowiada broniąc się:
- Hm, wcześniej wydawała się normalniejsza.
Dylan zaczyna chichotać.
- Skąd ona się wzięła? - pyta Liam ze zmarszczonymi brwiami.
Wzdycham cicho. Wolę nie wypowiadać się na jej temat.
- Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś dogadał jej tak jak ty - mówi uśmiechnięty Chris nagle podchodząc do nas. Megan patrzy się na niego z uniesionymi brwiami. Pewnie zastanawia się czemu się do niej odezwał. On gdy widzi, że dziewczyna nie ma zamiaru mu odpowiadać przestaje się uśmiechać. Chyba nie tak to sobie wyobrażał. Przez chwilę robi mi się go szkoda.
- Idę na lekcje. Liam, odprowadzisz mnie? - pyta Megan wyciągając do niego rękę. Gdy chłopak ją łapie, Chris krzywi się lekko. Po chwili odchodzą.
- Ja muszę pogadać z Josh'em - mamrocze cicho Dylan i też sobie idzie.
Zostaliśmy we trójkę. Chris uśmiecha się lekko.
- Co do tej Kendry, to było wiadome, że okaże się wariatką - mówi chichocząc.
- Jesteś wróżką i to przewidziałeś? - pyta z rozbawionym uśmiechem Justin.
- Nie. Po prostu ciebie kręcą tylko takie. Pamiętasz? Wczoraj sam wyjawiłeś chłopakom swoje trzy święte zasady. Poznaj, zalicz i rzuć - śmieje się jakby powiedział coś bardzo zabawnego, a ja krzywię się lekko. Justin'owi uśmiech automatycznie schodzi z ust.
Oblizuje powoli usta.
Wyczuwam między nami napięcie.
- Kiedy to powiedział? - pytam, a jego śmiech znika. Patrzy się raz na mnie, raz na Justin'a i uchyla lekko usta. Chyba zaczyna rozumieć, że nie powinien tego mówić.
- No... Zaraz po tym jak wyszłaś... - urywa niepewnie, a ja czuję niemiłe ukucie w brzuchu. Justin wygląda tak jakby miał go zaraz uderzyć. Patrzy się na mnie i gdy widzi mój wyraz twarzy wzdycha cicho. Chris obserwuje całą sytuacje i nie wie co ma zrobić.
- Może ja już pójdę - mamrocze cicho widząc nasze miny. Ostatni raz posyła przepraszający wzrok Justin'owi i wycofuje się.
- Sam... - zaczyna zachrypniętym głosem.
Patrzę się na niego obojętnie.
- Słucham - mówię.
- Nie wiem czemu to powiedziałem - wzdycha cicho.
Z moich ust wydobywa się śmiech, w którym nie ma ani odrobiny humoru.
- To nie jest pieprzone wytłumaczenie, Justin - mówię ciągle się śmiejąc. - Cholera, to naprawdę śmieszne. Zauważyłeś, że zawsze kiedy zaczyna być między nami w porządku, ty musisz coś zepsuć? - pytam z ironicznym uśmiechem.
- To było przed tym jak poprosiłem cię o kolejną szansę - tłumaczy się.
- Dosłownie parę minut przed tym - zauważam złośliwie.
- Tak, ale dałaś mi jeszcze jedną szansę już po tym. Więc to co było wcześniej sie nie liczy - mówi cicho.
Wzdycham. Jego zachowanie jest godne przedszkolaka.
- Tak naprawdę, to wcale ci jej nie dałam - mamroczę niewyraźnie zanim zdążę ugryźć się w język. Nie chciałam tego powiedzieć.
Justin zaciska szczękę i patrzy się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- W takim razie, czemu ze mną zostałaś? Czemu po mnie przyjechałaś? Nie prosiłem cię o to. Mogłaś mnie tam zostawić, ale nie zrobiłaś tego - mówi patrząc się intensywnie w moje oczy. Jego wzrok pali. Mam silną ochotę odwrócenia się, ale tego nie robię.
- Nie wiem - mamroczę naprawdę nie znając odpowiedzi. - Nie wiem, okej? To był impuls. Zrobiłam to co uważałam za słuszne.
Justin kładzie ręce na głowie i wzdycha sfrustrowany.
- Wiesz co? Może i nie powinienem mówić o tych pieprzonych trzech zasadach i wiem, że zawsze wszystko psuję, ale to ty jesteś tą, która nigdy nie może się zdecydować. Wystarczy już. Jestem zmęczony ciągłym ganianiem za tobą - mówi i prycha zdenerwowany.
Opuszczam wzrok. Nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Zaczynam bawić się rękami, tak jakby były one ciekawym zajęciem.
- W takim razie przestań - mruczę cicho, wzruszając ramionami.
Justin patrzy sie w moje oczy tak jakby szukał w nich pewności moich słów. Gdy przez długi czas nie odpowiadam oblizuje usta i kiwa powoli głową.
- Okej - mamrocze zrezygnowany. - Co tylko chcesz - uśmiecha się bez humoru i odchodzi.
- Wróciłam! - krzyczę wchodząc do domu.
Tata wychodzi z kuchni i uśmiecha się do mnie szeroko.
- I jak było? - pyta. Z naburmuszoną miną mijam go w wejściu i rzucam się na kanapę w salonie.
- Do dupy - sapię.
- Mam mu skopać tyłek? - pyta od razu tata, a ja nie mogę się nie uśmiechnąć.
- To mi powinieneś skopać tyłek - mówię i wzdycham cicho.
Po tym jak Justin poszedł, nie mogłam sobie tego podarować. Wiem, że tym swoim gadaniem o trzech zasadach okazuje się jeszcze większym głupkiem, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że sama nie jestem lepsza.
Ma racje.
Jestem niezdecydowana. Często zmieniam zdanie i naprawdę nie wiem czego chcę. Może i psuł wszystko między nami, ale zawsze starał się to naprawić.
W sumie, to już się do tego przyzwyczaiłam.
To Justin.
Najpierw mówi, później myśli. Jest taki nieokrzesany...
Uśmiecham się lekko.
Powinnam być na niego zła, ale nie potrafię.
Za to on pewnie dał sobie już spokój. Jestem pewna, że szybko się pocieszy.
- Ziemia do Sam! - unosi głos tata i macha mi ręką przed twarzą. - Cholera, odleciałaś totalnie - zauważa ze śmiechem.
Boże, on czasem zachowuje się jak nastolatek.
- Spadaj - mamroczę sapiąc cicho. Śmieje się na moją reakcję. - Idę do pokoju. Jak będzie obiad to krzycz, albo cokolwiek - mówię, a gdy kiwa głową, odwracam się i idę do swojego pokoju.
Zdążam się tylko położyć, a już za chwile dzwoni Megan. Później Dylan i tak tracę godzinę spania. Rozmowy z nimi było monotonne i praktycznie o tym samym.
O Justin'ie.
Musiałam im wszystko opowiedzieć. Oczywiście ominęłam część z tym co stało się później. Nie widzę powodu, dla którego miałabym się dzielić z nimi tym faktem.
Nagle odechciewa mi się spać. Nie wiedząc co mam robić biorę laptopa i chcę napisać nowy post na bloga, ale gdy włączam Blogger'a i klikam na Nowy Post nagle rezygnuje z pomysłu. Nic mi się nie chce.
Przykrywam się kocem i chcę spróbować zasnąć, ale oczywiście jak zwykle coś musi mi przerwać. Tym razem jest to mój telefon. Zerkam na niego i widzę powiadomienie ,,1 nowa wiadomość". Przez chwilę gdzieś w środku zapala się we mnie iskierka nadziei, że to może on, jednak gdy odblokowuje go i widzę wiadomość od Chris'a moja nadzieja gaśnie.
Od: Chris
Masz plany na dzisiaj? :)
Przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią. W sumie nie mam ochoty nigdzie wychodzić, ale też nie widzi mi się bardzo siedzenie samej w domu.
Do: Chris
Nic konkretnego. Masz dla mnie jakieś zajęcie? :D
Od: Chris
Oczywiście. Bądź na sali o 18.00 xx
Uśmiecham się, ale nic nie odpisuje. Lubię spędzać czas z Chris'em. Jest naprawdę w porządku i wydaje mi się, że nawet dobrze się dogadujemy.
Parkuję przed szkołą i wychodzę z samochodu. Spóźniłam się dwadzieścia minut, ale myślę, że Chris mi to wybaczy.
Przebrałam się w luźne dresy i zwykłą koszulkę. Coś czuje, że wiem czemu chciał się spotkać na sali. Dlatego wolałam się przygotować.
Po drodze spotykam Kendrę i Alice. Dopóki one mnie nie zauważają dyskutują o czymś zawzięcie.
Marszczę brwi.
Cóż... One razem nigdy nie oznaczają nic dobrego.
Otwieram drzwi szkoły i w tym momencie wzrok obojga ląduje na mojej osobie.
Uśmiecham się do nich słodko i wystawiając im środkowy palec wchodzę do środka.
Nienawidzę ich.
Gdy wchodzę na salę od razu rzuca mi się w oczy Chris. Rzuca piłkami do kosza i za każdym razem trafia.
- Też chce tak - mówię zwracając na siebie jego uwagę. Chłopak patrzy się na mnie i uśmiecha szeroko. Podchodzę do niego i zabieram mu piłkę. Staję nad koszem i rzucam na chybił trafił.
Ku mojemu zdziwieniu trafiam do kosza.
- Liczyłam na cud - mówię chichocząc, a chłopak robi to samo.
- Nie było źle. Po prostu musisz ułożyć inaczej łokcie - tłumaczy mi. Staje za mną i ustawia mnie. Czuję jak przechodzą przeze mnie ciarki, gdy staje blisko mnie - Rzuć z taką siłą z jaką uważasz, że trafisz - instruuje i powoli się odsuwa. Biorę wdech i rzucam. Piłka odbija się od tarczy i wręcz idealnie wlatuje do kosza.
- Yea! - krzyczę. - Jestem najlepsza - mówię poprawiając włosy.
Chris śmieje się i kręci głową.
- Chyba chciałaś powiedzieć, że masz dobrego nauczyciela - uśmiecha się do mnie z iskierkami w oczach. Jest nawet podobny do Justin'a. Jednak różnią ich detale, których nie da się nie zauważyć. Chris'owi brakuje pięknych brązowych oczu i tej iskierki kiedy się śmieje. Mają totalnie inny uśmiech.
- Myślisz o nim? - pyta cicho Chris obserwując mnie.
Wzdycham cicho i ze zrezygnowaniem siadam na ziemi.
- Czy to takie oczywiste? - pytam. Chłopak uśmiecha się lekko i siada obok mnie.
- Cóź, dla mnie tak. Widzę jaką Justin ma minę, gdy jesteś obok, albo gdy nagle się wyłącza i gdzieś odpływa. To wygląda tak samo - mamrocze, a ja kręcę lekko głową.
- On o mnie nie myśli - zaprzeczam. - On trzyma się swoich świętych trzech zasad - dodaje sarkastycznym głosem.
Chris zaczyna chichotać.
- Sam, proszę cię. Jesteśmy facetami, rozmawiamy o różnych rzeczach. Nie zawsze przyzwoitych - mówi unosząc ręce w obronnym geście. - Wszyscy wiemy jaki jest Justin. Ale jego zasady ostatnio trochę przygasły i w sumie każdy zastanawiał się czemu - mruczy cicho.
- Jak to? - pytam zaciekawiona jego słowami.
- On lubi dziewczyny - zaczyna. - Dużo dziewczyn - dodaje, a ja krzywię się lekko. Nie chcę tego słuchać, ale moja ciekawość jest zbyt duża. - Ale chyba każdy zauważył, że ostatnio nie ma ich zbyt wiele wokół niego. Razem z resztą chłopaków pomyśleliśmy, że może już mu się to znudziło, ale przecież to praktycznie niemożliwe. I wtedy na sali zauważyłem jak zareagował na to, że spędzam z tobą czas i już wiedziałem o co chodzi. Chyba każdy wiedział - robi pauzę, a ja zaczynam zastanawiać się nad jego słowami. - Wiem, że spieprzył i nie chce go bronić, ale kiedy wrócił po rozmowie z tobą, to przysięgam, że miałem wrażenie, że zaraz mnie pobije za to, że tylko spędzaliśmy razem czas - mówi, a ja chichoczę cicho.
- W takim razie, co według ciebie powinnam zrobić? - pytam zmęczona całą tą sytuacją.
- Nie jestem tutaj od tego, żeby za ciebie decydować. Po prostu pomyśl o tym - mówi, a ja kiwam powoli głową.
Posiedzieliśmy na sali godzinę i wyszliśmy ze szkoły. Ku mojemu zaskoczeniu przed budynkiem stał Dylan, Liam, Justin i co jest chyba najdziwniejsze - Megan.
- Pomyślałem, że fajnie by było gdzieś razem wyjść, więc napisałem do nich - tłumaczy Chris, a ja kiwam powoli głową. Patrzy się na mnie tak jakby chciał zobaczyć, czy jestem zła za to, że zaprosił Justin'a, ale ja tylko uśmiecham się lekko. Nie mogę być zła. On też należy do paczki.
- Gdzie jedziemy? -pyta Liam uśmiechając się szeroko. Ciekawe czy nie przeszkadza mu to, że Chris to były chłopak Megan.
- Na wzgórze? - pyta Justin, a ja czuje ciarki przechodzące przez moje ciało od samego jego głosu. To miejsce kojarzy mi się z naszym pierwszym wypadem.
- Okej, możemy jechać. Ale najpierw wskoczymy do mnie do domu, bo muszę zabrać kurtkę.
- Dam ci swoją - proponuje Liam zdejmując z siebie ciuch. Kątem oka widzę jak Chris ze zdenerwowaniem zaciska szczękę.
- Okej. Zajedziemy jeszcze do sklepu. Nie będziemy przecież siedzieć tam za sucho - odzywa się Dylan, a ja chichoczę cicho.
Oczywiście, on nigdy nie siedzi na sucho.
- Zabierzmy się w dwa samochody. Będzie wygodniej - proponuje Liam, a każdy się z nim zgadza. - Oczywiście ja jadę z Megan.
- Jadę z wami - wcina się Chris ze sztucznym uśmiechem. Uchylam lekko usta.
Co on robi.
- Okej, ja też z nimi jadę - mówi Dylan uśmiechając się do mnie niewinnie.
- Ja też jadę z --
- Nie ma już miejsca - wcina mi się Dylan ciągle z bananem na twarzy.
- Przecież jest was czwórka. Macie jeszcze jedno miejsce - zauważam, ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie, nie ma miejsc - odpowiada kręcąc głową. - Chris ostatnio przypakował i zajmuje dwa miejsca. Po co masz się z nami gnieździć? - pyta i wchodzi do samochodu Liam'a. Reszta robi to samo.
- Jesteś głupi czy głupi? - warczę, gdy wystawia głowę przez okno.
Wiem co knuje. Tym razem nie mogę mu na to pozwolić.
- Widzimy się na wzgórzu. My zajedziemy do sklepu, ale wy możecie już jechać na miejsce - mówi Dylan i cmoka w powietrzu. Nim zdążę coś odpowiedzieć zamyka okno, a Liam odjeżdża.
Mała, głupia szuja.
Justin przez cały ten czas stał oparty o swój samochód i przyglądał się wszystkiemu w
ciszy.
○○○
- Wróciłam! - krzyczę wchodząc do domu.
Tata wychodzi z kuchni i uśmiecha się do mnie szeroko.
- I jak było? - pyta. Z naburmuszoną miną mijam go w wejściu i rzucam się na kanapę w salonie.
- Do dupy - sapię.
- Mam mu skopać tyłek? - pyta od razu tata, a ja nie mogę się nie uśmiechnąć.
- To mi powinieneś skopać tyłek - mówię i wzdycham cicho.
Po tym jak Justin poszedł, nie mogłam sobie tego podarować. Wiem, że tym swoim gadaniem o trzech zasadach okazuje się jeszcze większym głupkiem, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że sama nie jestem lepsza.
Ma racje.
Jestem niezdecydowana. Często zmieniam zdanie i naprawdę nie wiem czego chcę. Może i psuł wszystko między nami, ale zawsze starał się to naprawić.
W sumie, to już się do tego przyzwyczaiłam.
To Justin.
Najpierw mówi, później myśli. Jest taki nieokrzesany...
Uśmiecham się lekko.
Powinnam być na niego zła, ale nie potrafię.
Za to on pewnie dał sobie już spokój. Jestem pewna, że szybko się pocieszy.
- Ziemia do Sam! - unosi głos tata i macha mi ręką przed twarzą. - Cholera, odleciałaś totalnie - zauważa ze śmiechem.
Boże, on czasem zachowuje się jak nastolatek.
- Spadaj - mamroczę sapiąc cicho. Śmieje się na moją reakcję. - Idę do pokoju. Jak będzie obiad to krzycz, albo cokolwiek - mówię, a gdy kiwa głową, odwracam się i idę do swojego pokoju.
Zdążam się tylko położyć, a już za chwile dzwoni Megan. Później Dylan i tak tracę godzinę spania. Rozmowy z nimi było monotonne i praktycznie o tym samym.
O Justin'ie.
Musiałam im wszystko opowiedzieć. Oczywiście ominęłam część z tym co stało się później. Nie widzę powodu, dla którego miałabym się dzielić z nimi tym faktem.
Nagle odechciewa mi się spać. Nie wiedząc co mam robić biorę laptopa i chcę napisać nowy post na bloga, ale gdy włączam Blogger'a i klikam na Nowy Post nagle rezygnuje z pomysłu. Nic mi się nie chce.
Przykrywam się kocem i chcę spróbować zasnąć, ale oczywiście jak zwykle coś musi mi przerwać. Tym razem jest to mój telefon. Zerkam na niego i widzę powiadomienie ,,1 nowa wiadomość". Przez chwilę gdzieś w środku zapala się we mnie iskierka nadziei, że to może on, jednak gdy odblokowuje go i widzę wiadomość od Chris'a moja nadzieja gaśnie.
Od: Chris
Masz plany na dzisiaj? :)
Przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią. W sumie nie mam ochoty nigdzie wychodzić, ale też nie widzi mi się bardzo siedzenie samej w domu.
Do: Chris
Nic konkretnego. Masz dla mnie jakieś zajęcie? :D
Od: Chris
Oczywiście. Bądź na sali o 18.00 xx
Uśmiecham się, ale nic nie odpisuje. Lubię spędzać czas z Chris'em. Jest naprawdę w porządku i wydaje mi się, że nawet dobrze się dogadujemy.
○○○
Parkuję przed szkołą i wychodzę z samochodu. Spóźniłam się dwadzieścia minut, ale myślę, że Chris mi to wybaczy.
Przebrałam się w luźne dresy i zwykłą koszulkę. Coś czuje, że wiem czemu chciał się spotkać na sali. Dlatego wolałam się przygotować.
Po drodze spotykam Kendrę i Alice. Dopóki one mnie nie zauważają dyskutują o czymś zawzięcie.
Marszczę brwi.
Cóż... One razem nigdy nie oznaczają nic dobrego.
Otwieram drzwi szkoły i w tym momencie wzrok obojga ląduje na mojej osobie.
Uśmiecham się do nich słodko i wystawiając im środkowy palec wchodzę do środka.
Nienawidzę ich.
Gdy wchodzę na salę od razu rzuca mi się w oczy Chris. Rzuca piłkami do kosza i za każdym razem trafia.
- Też chce tak - mówię zwracając na siebie jego uwagę. Chłopak patrzy się na mnie i uśmiecha szeroko. Podchodzę do niego i zabieram mu piłkę. Staję nad koszem i rzucam na chybił trafił.
Ku mojemu zdziwieniu trafiam do kosza.
- Liczyłam na cud - mówię chichocząc, a chłopak robi to samo.
- Nie było źle. Po prostu musisz ułożyć inaczej łokcie - tłumaczy mi. Staje za mną i ustawia mnie. Czuję jak przechodzą przeze mnie ciarki, gdy staje blisko mnie - Rzuć z taką siłą z jaką uważasz, że trafisz - instruuje i powoli się odsuwa. Biorę wdech i rzucam. Piłka odbija się od tarczy i wręcz idealnie wlatuje do kosza.
- Yea! - krzyczę. - Jestem najlepsza - mówię poprawiając włosy.
Chris śmieje się i kręci głową.
- Chyba chciałaś powiedzieć, że masz dobrego nauczyciela - uśmiecha się do mnie z iskierkami w oczach. Jest nawet podobny do Justin'a. Jednak różnią ich detale, których nie da się nie zauważyć. Chris'owi brakuje pięknych brązowych oczu i tej iskierki kiedy się śmieje. Mają totalnie inny uśmiech.
- Myślisz o nim? - pyta cicho Chris obserwując mnie.
Wzdycham cicho i ze zrezygnowaniem siadam na ziemi.
- Czy to takie oczywiste? - pytam. Chłopak uśmiecha się lekko i siada obok mnie.
- Cóź, dla mnie tak. Widzę jaką Justin ma minę, gdy jesteś obok, albo gdy nagle się wyłącza i gdzieś odpływa. To wygląda tak samo - mamrocze, a ja kręcę lekko głową.
- On o mnie nie myśli - zaprzeczam. - On trzyma się swoich świętych trzech zasad - dodaje sarkastycznym głosem.
Chris zaczyna chichotać.
- Sam, proszę cię. Jesteśmy facetami, rozmawiamy o różnych rzeczach. Nie zawsze przyzwoitych - mówi unosząc ręce w obronnym geście. - Wszyscy wiemy jaki jest Justin. Ale jego zasady ostatnio trochę przygasły i w sumie każdy zastanawiał się czemu - mruczy cicho.
- Jak to? - pytam zaciekawiona jego słowami.
- On lubi dziewczyny - zaczyna. - Dużo dziewczyn - dodaje, a ja krzywię się lekko. Nie chcę tego słuchać, ale moja ciekawość jest zbyt duża. - Ale chyba każdy zauważył, że ostatnio nie ma ich zbyt wiele wokół niego. Razem z resztą chłopaków pomyśleliśmy, że może już mu się to znudziło, ale przecież to praktycznie niemożliwe. I wtedy na sali zauważyłem jak zareagował na to, że spędzam z tobą czas i już wiedziałem o co chodzi. Chyba każdy wiedział - robi pauzę, a ja zaczynam zastanawiać się nad jego słowami. - Wiem, że spieprzył i nie chce go bronić, ale kiedy wrócił po rozmowie z tobą, to przysięgam, że miałem wrażenie, że zaraz mnie pobije za to, że tylko spędzaliśmy razem czas - mówi, a ja chichoczę cicho.
- W takim razie, co według ciebie powinnam zrobić? - pytam zmęczona całą tą sytuacją.
- Nie jestem tutaj od tego, żeby za ciebie decydować. Po prostu pomyśl o tym - mówi, a ja kiwam powoli głową.
○○○
Posiedzieliśmy na sali godzinę i wyszliśmy ze szkoły. Ku mojemu zaskoczeniu przed budynkiem stał Dylan, Liam, Justin i co jest chyba najdziwniejsze - Megan.
- Pomyślałem, że fajnie by było gdzieś razem wyjść, więc napisałem do nich - tłumaczy Chris, a ja kiwam powoli głową. Patrzy się na mnie tak jakby chciał zobaczyć, czy jestem zła za to, że zaprosił Justin'a, ale ja tylko uśmiecham się lekko. Nie mogę być zła. On też należy do paczki.
- Gdzie jedziemy? -pyta Liam uśmiechając się szeroko. Ciekawe czy nie przeszkadza mu to, że Chris to były chłopak Megan.
- Na wzgórze? - pyta Justin, a ja czuje ciarki przechodzące przez moje ciało od samego jego głosu. To miejsce kojarzy mi się z naszym pierwszym wypadem.
- Okej, możemy jechać. Ale najpierw wskoczymy do mnie do domu, bo muszę zabrać kurtkę.
- Dam ci swoją - proponuje Liam zdejmując z siebie ciuch. Kątem oka widzę jak Chris ze zdenerwowaniem zaciska szczękę.
- Okej. Zajedziemy jeszcze do sklepu. Nie będziemy przecież siedzieć tam za sucho - odzywa się Dylan, a ja chichoczę cicho.
Oczywiście, on nigdy nie siedzi na sucho.
- Zabierzmy się w dwa samochody. Będzie wygodniej - proponuje Liam, a każdy się z nim zgadza. - Oczywiście ja jadę z Megan.
- Jadę z wami - wcina się Chris ze sztucznym uśmiechem. Uchylam lekko usta.
Co on robi.
- Okej, ja też z nimi jadę - mówi Dylan uśmiechając się do mnie niewinnie.
- Ja też jadę z --
- Nie ma już miejsca - wcina mi się Dylan ciągle z bananem na twarzy.
- Przecież jest was czwórka. Macie jeszcze jedno miejsce - zauważam, ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie, nie ma miejsc - odpowiada kręcąc głową. - Chris ostatnio przypakował i zajmuje dwa miejsca. Po co masz się z nami gnieździć? - pyta i wchodzi do samochodu Liam'a. Reszta robi to samo.
- Jesteś głupi czy głupi? - warczę, gdy wystawia głowę przez okno.
Wiem co knuje. Tym razem nie mogę mu na to pozwolić.
- Widzimy się na wzgórzu. My zajedziemy do sklepu, ale wy możecie już jechać na miejsce - mówi Dylan i cmoka w powietrzu. Nim zdążę coś odpowiedzieć zamyka okno, a Liam odjeżdża.
Mała, głupia szuja.
Justin przez cały ten czas stał oparty o swój samochód i przyglądał się wszystkiemu w
ciszy.
Wzdycham cicho i wyjmując kluczyki z kieszeni swoich spodni otwieram samochód.
- Co robisz? - pyta nagle. Jego głos jest lekko zachrypnięty.
- Jadę na wzgórze - mamroczę cicho i otwieram drzwi.
- Możesz przecież pojechać ze mną - mówi tak jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie.
Zatrzymuje się. Patrzę się na niego zaciekawionym wzrokiem.
- Przecież nie chcesz---
- Przestań - przerywa mi. - Po prostu wsiadaj- mówi i gestem ręki wskazuje, żebym podeszła. Niepewnie zamykam swój samochód i podchodzę do niego. Chłopak otwiera mi drzwi od strony pasażera, a później sam wsiada.
Przez całą drogę patrzę się w okno. Nawet przez chwilę ze sobą nie rozmawiamy.
Gdy jesteśmy na miejscu reszty jeszcze nie ma.
- Jestem pewny, że jeżdżą pieprzonymi wózkami po całym sklepie - mówi Justin, a ja chichoczę, gdy próbuje to sobie wyobrazić.
- Tak, to w ich stylu - przyznaje mu rację.
Justin wchodzi na wzgórze i chcąc mi pomóc podaje mi rękę. Łapie ją niepewnie, a on ciągnie mnie w górę.
- Dzięki - mamroczę cicho.
Gdy jesteśmy na samej górze nie mogę powstrzymać uśmiechu. Tutaj zawsze jest tak pięknie. San Diego wieczorem jest jeszcze piękniejsze niż nocą.
Zachodzące słońce, pojawiające się światła ulicznego zgiełku. To naprawdę cudowne.
Siadam na ziemi rozkoszując się widokiem.
Nagle czuję jak Justin robi to samo.
- To chyba jednen z najlepszych widoków jakie do tej pory widziałem - mówi cicho, a ja mi przytakuje.
- Jest pięknie.
Justin patrzy się na mnie z nieodganionym wyrazem twarzy.
- Myślę, że zrobili to specjalnie - mówi cicho. Ma na myśli resztę naszej paczki. Przytakuje mu. To pewne. Specjalnie zostawili nas tutaj samych i na pewno szybko tu nie przyjadą.
- Nie chce--
- Nie chce żebyś dał sobie spokój - wcinam mu się w tym samym czasie.
Justin oblizuje usta i kończy mówić, to co mu przerwałam:
- Nie chce dawać sobie z tobą spokoju.
Czuję jak w moim brzuchu pojawiają się motylki. Nagle perspektywa przebywania z nim wydaje się w porządku.
Uśmiecham się lekko.
- Jesteśmy beznadziejni - zauważam ze śmiechem, a Justin robi to samo.
Kiwa powoli głową.
- Tak masz rację.
- I totalnie różni - mówię dalej.
- I chyba nigdy się nie dogadamy - mruczy chichocząc. Przytakuje mu rozbawiona. Justin delikatnie łapię moją rękę. Splata nasze palce i uśmiecha się lekko.
- Walić moje chore trzy zasady - mówi śmiejąc się z samego siebie.
Chichoczę cicho.
Widzę jak patrzy się na mnie i zastanawia nad czymś.
- Przepra--
Zaczyna, ale ja przyciskam swoje usta do jego tym samym go uciszając. Justin od razu pogłębia pocałunek. Uchylam lekko usta, a jego język automatycznie wkrada się do środka. Kładzie rękę na moje plecy i przyciska mnie do siebie jeszcze bardziej. Jedną rękę wkładam w jego włosy, a drugą pod koszulkę. Czuję jak drży, gdy przejeżdżam ręką po jego klatce piersiowej. Jego wolna ręka powoli zjeżdża na mój tyłek.
- Wisisz mi 100 dolców Meg! - słyszę wesoły głos Dylan'a. Zamieram. Odsuwam się od Justin'a, którego oddech zdążył juz lekko przyspieszyć. Odwracamy się w stronę dochodzących głosów. Reszta naszej paczki stoi i patrzy się na nas z uśmiechami na twarzy. Tylko Megan nie wygląda na zadowoloną.
- Niech Cię szlag Dylan - warczy.
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWow wow wow <3 końcówka najlepsza, oni są tacy kochani i słodcy :D
OdpowiedzUsuńPierwsza !! Jejku kocham cie i to opowiadanie *.* nie mogę się doczekać następnego :*
OdpowiedzUsuńJednak nie pierwsza :'(
UsuńCudowne jest to ff! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny!! Szkoda że nie w niedzielę 😪😥
OdpowiedzUsuńAwww!!!
OdpowiedzUsuńSłodko, uwielbiam czytać twoje dzieła!!! Justin i Sam!! Uwielbiam ich └(^o^)┘
Oni są wspaniali, rozdział jest wspaniały i Ty jesteś wspaniała! <3 Czekam na poniedziałek, pozdrawiam i weny życzę. :'D
OdpowiedzUsuńAaaaa! Wspaniały :D Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak kto robisz, ale ZAWSZE (bardzo dosłownie zawsze) kiedy przeczytam nowy rozdział chce od razu następny.
OdpowiedzUsuńTo jest takie świetne!
OdpowiedzUsuńLubie to opowiadanie za to ze jest takie zwyczajne(chodzi mi o to ze nie ma gangów porwan i przemocy) :D podoba mi sie bardzo ;) czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńLubie to opowiadanie za to ze jest takie zwyczajne(chodzi mi o to ze nie ma gangów porwan i przemocy) :D podoba mi sie bardzo ;) czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńJejku jak słodko pogodzili się w tak romantyczny miejscu *.* Megan wisi Dylan'owi 100 dolców . Ale oni są rasem tacy kochani . Weny życze . Czekam nn❤️❤️
OdpowiedzUsuńIdealny �� Oni są perfekcyjni �� I mieć takich przyjaciół to dar :D Nieźle wynyslili �� Do następnego :***/nixababy
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńJezuu...Ale to jest boskie *.* Mi nie przeszkadza, ze dodajesz tak późno, ale nie w terminie. Zawsze jestem na bieżąco i zawsze mnie miło zaskakujesz :3
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny, czekam z niecierpliwością na kolejny :**
Nienpsujnim tej sielanki, chociaż przez pewien czas, blagam!!
OdpowiedzUsuńSam i Justin sa suuuper, do tego cala ich paczka aw:) kocham cie dziewczyno haha
OdpowiedzUsuńŚwietne!!
OdpowiedzUsuńPrzy końcówce szczerzyłam się jak głupia. Pomimo tego, że ciężko było pisać Ci ten rozdział to i tak jest idealny. ♥ Przeciwieństwa się przyciągają!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. :3
Weeeeeny. ♥
Kocham. Jest piękny.
OdpowiedzUsuńŚwietny
OdpowiedzUsuńZawsze jak czytam to płaczę. Naprawdę nigdy nie czytałam niczego lepszego.
OdpowiedzUsuńJakbyś miała dodawać od razu jak wybije 30 to chyba byśmy dostawali rozdział co 3 godziny
OdpowiedzUsuńCudowny. Czekam na nexa 😘😊😉
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekac kolejnego.
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial.
Cudownie *.*
OdpowiedzUsuńOMG!
OdpowiedzUsuńChce już kolejny!
Jeju oni są tacy słodcy:") <3
OdpowiedzUsuńMasz talent dziewczyno!*.* Kocham to opowiadanie;33
OdpowiedzUsuńKocham ! jkshakdjgkhas <3
OdpowiedzUsuńJeju kocham to! Hsgscgabavscbana<3<3 czekam na nn
OdpowiedzUsuńIdealny! <3 Wszystko nadrabiam! :**
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuń