JUSTIN
Wchodzę do samochodu i pierwsza rzecz jaką robię to wyżycie całej swojej złości na kierownicy. Uderzam w nią raz po raz, aż czuję jak ręce zaczynają mnie piec. Mam to gdzieś. Naprawdę mam to gdzieś, bo dopóki ból fizyczny pomaga mi się uspokoić, to nic mnie to nie obchodzi.
- Kurwa - warczę po nosem i odpalam samochód.
Wyjeżdżam na ulice i nabieram prędkości.
Zawsze muszę coś spierdolić.
Byłem u Kendry. Cholera, byłem u niej, ale przecież, w końcu pojechałem do Sam, prawda? Dlaczego ona zawsze ma jakiś problem? Dlaczego nie może po prostu się wyluzować i dać sobie spokój.
Bo ona nie jest taką dziwką jak Alice, czy Kendra idioto.
Tak, ona nie jest jak Kendra czy Alice. Jest seksowniejsza, bardziej niewinna i tym samym jeszcze bardziej wkręcam się w znajomość z nią. Jest tak niedostępna dla mnie, a to tylko sprawia, że chcę ją mieć. Z każdą chwilą coraz bardziej.
W głowie wciąż przetwarzam sytuację z jej pokoju.
Suchy seks lub jakikolwiek seks, to chyba ostatnia rzecz o jaką mógłbym podejrzewać tą niewinną i słodką dziewczynę. Nigdy nawet bym nie pomyślał, że stać ją na coś tak nieprzyzwoitego. To jak jęczała moje imię kiedy ssałem jej szyję, było jak... kurwa, to była jedna z najlepszych rzeczy jakie słyszałem. Przysięgam, że mógłbym dojść od samych jej jęków.
Wzdycham z frustracji.
Nie dam za wygraną. Nie pozwolę jej tak po prostu się na mnie obrazić.
Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału. Nawet jak byłem u Kendry myślałem tylko o niej. Nie mogę się skupić, nie mogę przestać o niej myśleć. Cholera ja nawet nie mogę przelecieć innej laski nie myśląc o niej, jej perfekcyjnym ciele i niewinnym wyrazie twarzy.
Nie oszukujmy się, jestem dupkiem i bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę.
Dlatego muszę ją mieć.
- Kurwa - warczę po nosem i odpalam samochód.
Wyjeżdżam na ulice i nabieram prędkości.
Zawsze muszę coś spierdolić.
Byłem u Kendry. Cholera, byłem u niej, ale przecież, w końcu pojechałem do Sam, prawda? Dlaczego ona zawsze ma jakiś problem? Dlaczego nie może po prostu się wyluzować i dać sobie spokój.
Bo ona nie jest taką dziwką jak Alice, czy Kendra idioto.
Tak, ona nie jest jak Kendra czy Alice. Jest seksowniejsza, bardziej niewinna i tym samym jeszcze bardziej wkręcam się w znajomość z nią. Jest tak niedostępna dla mnie, a to tylko sprawia, że chcę ją mieć. Z każdą chwilą coraz bardziej.
W głowie wciąż przetwarzam sytuację z jej pokoju.
Suchy seks lub jakikolwiek seks, to chyba ostatnia rzecz o jaką mógłbym podejrzewać tą niewinną i słodką dziewczynę. Nigdy nawet bym nie pomyślał, że stać ją na coś tak nieprzyzwoitego. To jak jęczała moje imię kiedy ssałem jej szyję, było jak... kurwa, to była jedna z najlepszych rzeczy jakie słyszałem. Przysięgam, że mógłbym dojść od samych jej jęków.
Wzdycham z frustracji.
Nie dam za wygraną. Nie pozwolę jej tak po prostu się na mnie obrazić.
Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału. Nawet jak byłem u Kendry myślałem tylko o niej. Nie mogę się skupić, nie mogę przestać o niej myśleć. Cholera ja nawet nie mogę przelecieć innej laski nie myśląc o niej, jej perfekcyjnym ciele i niewinnym wyrazie twarzy.
Nie oszukujmy się, jestem dupkiem i bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę.
Dlatego muszę ją mieć.
SAM
Przewracam się z boku na bok aż, w końcu z ciężkim westchnieniem wstaje z łóżka. Marzę o tym żeby przestać o nim myśleć. Przecieram rękami oczy i ide do łazienki. Przechodząc patrzę się na okno i ze zdziwieniem stwierdzam, że powoli nastaje świt. Nie zmrużyłam oczu nawet na chwilę. Stając przed lustrem patrzę się na swoje odbicie z grymasem na twarzy. Wyglądam okropnie.
Nagle przed oczami widzę scenę z Justin'em. Zaciskam oczy, bo czuje zbierające się w nich łzy.
Boże, dlaczego jestem taka naiwna?
Muszę wziąć się w garść. Muszę mu pokazać, ze on mnie nie obchodzi. Nawet jeżeli to totalne kłamstwo.
Wchodzę do szkoły z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Ubrałam się dzisiaj w granatową, opinającą ciało sukienkę z trzy-czwartymi rękawami i do tego wysokie czarne botki. Oczywiście musiałam na szyję nałożyć chustkę, bo Justin zostawił dosyć duży ślad na mojej szyi. Niemalże od razu na myśl o nim czuję niemiłe uczucie w brzuchu.
Wal się, Bieber.
Podchodzę do szafki i wyjmuje z niej potrzebne książki.
- Cześć króliczku - mówi Dylan opierając się o szafkę obok. Chichoczę i uśmiecham się lekko.
- Hej świnko - Dylan prycha śmiechem. Nie wiem czemu zaczęliśmy mówić do siebie w ten sposób, ale to naprawdę śmieszne.
- Czemu nosisz chustkę? Jest ciepło - zauważa ze zmarszczonymi brwiami.
Nagle przed oczami widzę scenę z Justin'em. Zaciskam oczy, bo czuje zbierające się w nich łzy.
Boże, dlaczego jestem taka naiwna?
Muszę wziąć się w garść. Muszę mu pokazać, ze on mnie nie obchodzi. Nawet jeżeli to totalne kłamstwo.
○○○
Wal się, Bieber.
Podchodzę do szafki i wyjmuje z niej potrzebne książki.
- Cześć króliczku - mówi Dylan opierając się o szafkę obok. Chichoczę i uśmiecham się lekko.
- Hej świnko - Dylan prycha śmiechem. Nie wiem czemu zaczęliśmy mówić do siebie w ten sposób, ale to naprawdę śmieszne.
- Czemu nosisz chustkę? Jest ciepło - zauważa ze zmarszczonymi brwiami.
- Ja nie... nieważne - mamroczę. Nie powiem mu. Nie zapominajmy, że po pierwsze on jest facetem i po drugie, przyjaźni się z Justin'em.
- Jak chcesz - mówi odpuszczając. - Idziemy na stołówkę? - pyta, a ja automatycznie kręcę głową.
- Dzisiaj mam pierwszą chemię - tłumaczę się. - Pójdę od razu do klasy.
Dylan patrzy się na mnie dziwnym wzrokiem. Wiem, że zachowuje się dziwnie, ale naprawdę nie mam ochoty patrzeć się na Justin'a.
- Okej - mówi powoli - Odprowadzę cię.
Idziemy w stronę mojej klasy wygłupiając się przy tym.
- Startujesz na królową Balu Zimowego? - pyta, a ja ze śmiechem kręcę głową.
- No co ty! - chichoczę. - Takie rzeczy nie są dla mnie.
- Wygrałabyś - odpowiada z takim przekonaniem, że aż sama zaczynam w to wierzyć. Wzruszam ramionami.
- Te konkursy zawsze były puste - mówię. - Wyobrażasz sobie mnie w koronie, z uśmiechem machającą do ludzi? - pytam i parodiuję to co powiedziałam. Dylan wybucha śmiechem.
- Yea, masz rację! - mamrocze - Jesteś na to zbyt fajna - chichocze, a ja robię to samo. - Aww, Sam! Ale nie smuć się - mówi i ściska moje policzki. Unoszę do góry brwi. Nawet przez chwilę nie zrobiło mi się smutno. - Dla mnie zawsze będziesz księżniczką - chichocze i łapie mnie w pasie kręcąc się na około.
- Dylan, debilu! - krzyczę śmiejąc się głośno. Stawia mnie na ziemi z zadowolonym uśmiechem. Ludzie patrzą się na nas rozbawieni. Już sobie wyobrażam plotki rozchodzące się na nasz temat.
- Też cię kocham, Sam - mówi i cmoka w powietrzu. Chichoczę. Dylan ma uśmiech na twarzy, do czasu aż zauważa coś za mną. Ze zmarszczonymi brwiami odwracam się w stronę, w którą on się patrzy i zauważam Justin'a. Ma zaciśniętą szczękę i mogę przysiąc, że widziałam iskierki smutku w jego oczach.
Oh, bez wątpienia wszystko słyszał.
Przez chwilę zastanawiam się, czy coś powiedzieć, ale w końcu stawiam na obojętność. Jako, że jesteśmy przy mojej klasie żegnam się z Dylanem i przechodzę obok Justin'a, nawet nie racząc go spojrzeniem. Mam nadzieję, że boli go to chociaż w najmniejszym stopniu.
- Samantho, zostałaś poinformowana o zajęciach pozalekcyjnych we wtorki? - pyta się mnie pani od chemii. Posyłam jej wzrok.
- Um, tak - mówię.
- Dzisiaj zaczynamy - informuje mnie, a ja kiwam głową. Nie mam ochoty zostawać po lekcjach. Tym bardziej, że muszę jeszcze sprzątać ten pieprzony strych. No i od następnego tygodnia zaczynamy przygotowywać dekoracje.
Wzdycham cicho. Nie wiem jak znajdę czas na to wszystko.
Lekcja minęła mi dosyć szybko. Gdy wychodzę z klasy, od razu dopada mnie mój wychowawca.
- Sam, mam dobre wieści - mówi z uśmiechem, a ja posyłam mu pytający wzrok. - Nie musisz sprzątać strychu. Porozmawiałem z dyrektorem i sam przyznał, że to za dużo.
Unoszę brwi i uśmiecham się zadowolona.
- Mówi pan serio? - upewniam się, a kiedy on przytakuje uśmiecham się jeszcze szerzej. - To naprawdę wiele mi ułatwia - mówię z posyłam mu wdzięczny uśmiech. Nagle przypomniałam sobie o Justin'ie. - Miałam karę z Bieber'em. Jemu też ją odwołali? - pytam niby od niechcenia, a gdy wychowawca kręci przecząco głową, nie wiem czy mam się cieszyć czy smucić.
- On musi sprzątać jeszcze te dwa tygodnie, które mu zostały - tłumaczy.
- Jak chcesz - mówi odpuszczając. - Idziemy na stołówkę? - pyta, a ja automatycznie kręcę głową.
- Dzisiaj mam pierwszą chemię - tłumaczę się. - Pójdę od razu do klasy.
Dylan patrzy się na mnie dziwnym wzrokiem. Wiem, że zachowuje się dziwnie, ale naprawdę nie mam ochoty patrzeć się na Justin'a.
- Okej - mówi powoli - Odprowadzę cię.
Idziemy w stronę mojej klasy wygłupiając się przy tym.
- Startujesz na królową Balu Zimowego? - pyta, a ja ze śmiechem kręcę głową.
- No co ty! - chichoczę. - Takie rzeczy nie są dla mnie.
- Wygrałabyś - odpowiada z takim przekonaniem, że aż sama zaczynam w to wierzyć. Wzruszam ramionami.
- Te konkursy zawsze były puste - mówię. - Wyobrażasz sobie mnie w koronie, z uśmiechem machającą do ludzi? - pytam i parodiuję to co powiedziałam. Dylan wybucha śmiechem.
- Yea, masz rację! - mamrocze - Jesteś na to zbyt fajna - chichocze, a ja robię to samo. - Aww, Sam! Ale nie smuć się - mówi i ściska moje policzki. Unoszę do góry brwi. Nawet przez chwilę nie zrobiło mi się smutno. - Dla mnie zawsze będziesz księżniczką - chichocze i łapie mnie w pasie kręcąc się na około.
- Dylan, debilu! - krzyczę śmiejąc się głośno. Stawia mnie na ziemi z zadowolonym uśmiechem. Ludzie patrzą się na nas rozbawieni. Już sobie wyobrażam plotki rozchodzące się na nasz temat.
- Też cię kocham, Sam - mówi i cmoka w powietrzu. Chichoczę. Dylan ma uśmiech na twarzy, do czasu aż zauważa coś za mną. Ze zmarszczonymi brwiami odwracam się w stronę, w którą on się patrzy i zauważam Justin'a. Ma zaciśniętą szczękę i mogę przysiąc, że widziałam iskierki smutku w jego oczach.
Oh, bez wątpienia wszystko słyszał.
Przez chwilę zastanawiam się, czy coś powiedzieć, ale w końcu stawiam na obojętność. Jako, że jesteśmy przy mojej klasie żegnam się z Dylanem i przechodzę obok Justin'a, nawet nie racząc go spojrzeniem. Mam nadzieję, że boli go to chociaż w najmniejszym stopniu.
- Samantho, zostałaś poinformowana o zajęciach pozalekcyjnych we wtorki? - pyta się mnie pani od chemii. Posyłam jej wzrok.
- Um, tak - mówię.
- Dzisiaj zaczynamy - informuje mnie, a ja kiwam głową. Nie mam ochoty zostawać po lekcjach. Tym bardziej, że muszę jeszcze sprzątać ten pieprzony strych. No i od następnego tygodnia zaczynamy przygotowywać dekoracje.
Wzdycham cicho. Nie wiem jak znajdę czas na to wszystko.
Lekcja minęła mi dosyć szybko. Gdy wychodzę z klasy, od razu dopada mnie mój wychowawca.
- Sam, mam dobre wieści - mówi z uśmiechem, a ja posyłam mu pytający wzrok. - Nie musisz sprzątać strychu. Porozmawiałem z dyrektorem i sam przyznał, że to za dużo.
Unoszę brwi i uśmiecham się zadowolona.
- Mówi pan serio? - upewniam się, a kiedy on przytakuje uśmiecham się jeszcze szerzej. - To naprawdę wiele mi ułatwia - mówię z posyłam mu wdzięczny uśmiech. Nagle przypomniałam sobie o Justin'ie. - Miałam karę z Bieber'em. Jemu też ją odwołali? - pytam niby od niechcenia, a gdy wychowawca kręci przecząco głową, nie wiem czy mam się cieszyć czy smucić.
- On musi sprzątać jeszcze te dwa tygodnie, które mu zostały - tłumaczy.
- Oh, no okej - mamroczę. Nagle parę centymetrów przede mną przechodzi szatyn, o którym właśnie była mowa. Nawet na mnie nie spojrzał. Podchodzi do Pani od Chemii i zaczynają o czymś rozmawiać. Jako, że nie mam ochoty przebywać w jego towarzystwie szybko żegnam się z wychowawcą i odchodzę. Idąc przez korytarz zauważam Chris'a, który gada z jakąś dziewczyną. Po jego minie stwierdzam, że nie jest nią bardzo zainteresowany.
- Nie, już ci powiedziałem, że nie mam ochoty nigdzie wychodzić - mamrocze i przewraca oczami. Blondynka patrzy się na niego zirytowanym wzrokiem, aż w końcu odwraca się i odchodzi.
Podchodzę do niego z uśmiechem.
- Wow, od kiedy Chris odmawia innym dziewczynom? - pytam, a jego twarz, gdy mnie zauważa łagodnieje.
- Od czasu, aż pewna wścibska dziewczyna pokazała mi jakim dupkiem jestem - mówi, a ja chichocze. - Masz zajęcie na tą przerwę? - pyta.
- W sumie to nie mam nic ciekawego do roboty - odpowiadam wzruszając ramionami.
- Hm, miałem właśnie iść na salę gimnastyczną, żeby poćwiczyć grę w kosza. Chcesz iść ze mną? - proponuje, a ja posyłam mu uśmiech.
To naprawdę miło z jego strony.
- Oh, no pewnie - zgadzam się i już za chwilę idziemy w stronę sali. Siadam na trybunach, a Chris bierze piłkę do ręki. Podchodzi do mnie i uśmiecha się wesoły.
- Grasz? - pyta, a ja wybucham śmiechem.
- Jestem beznadziejna w jakimkolwiek sporcie -tłumaczę z uśmiechem. Chris wyciąga do mnie rękę.
- Wszystkiego można się nauczyć - mówi, a ja unoszę brwi.
- No chyba nie mówisz poważnie - mamroczę zaskoczona.
-No chodź. Mamy chwilę dopóki reszta nie przyjdzie - próbuje mnie przekonać. Wzdycham i powoli wstaje z miejsca. Podchodzę do niego ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. To będzie wspaniała gra. Pomijając fakt, że jestem w krótkiej sukience i butach na koturnie.
- Nie umiem - piszczę spanikowana, a on się śmieje.
- Wyluzuj - mówi i trzyma piłkę jedną ręką po swojej prawej stronie. - Zabierz mi ją - rozkazuje z rozbawieniem w oczach.
Kręcę głową.
- Spadaj Chris - chichoczę.
- No dalej, Sam.No chyba, że jesteś aż taką łamagą... - mówi z cwanym uśmiechem. Wiem, że chce mnie sprowokować.
Unoszę brwi i prycham.
Robię krok w jego stronę i wyciągam rękę. Jednak on jest szybszy. Nim zdążę sięgnąć, piłka znajduje się w jego drugiej ręce. Śmieje się gdy podejmuje drugą próbę. Nagle zahaczam o jego nogę i chwieje się. Czekam na twardy upadek z ziemią, ale nic takiego się nie dzieje. Za to czuję jak czyjeś ramiona przytrzymują mnie w pasie. Patrzę się w górę i spotykam oczy Chris'a.
- Niezdara - chichocze, a ja uśmiecham się szeroko. Przez chwilę przechodzi mi przez głowę dziwna myśl. Zastanawiam się, czemu Megan nie dała mu szansy. Chris byłby idealnym chłopakiem. Fakt, robił różne złe rzeczy, ale wydaje mi się, że się zmienił. Jest inny. I myślę, że nawet ona to zauważyła.
- Możecie pieprzyć się po lekcji, czy coś? - pyta zirytowany, aż za bardzo znajomy głos. Odwracam się i widzę Justin'a na czele z innymi chłopakami. Ubrani są w czarno-białe barwy naszej szkoły. Byłam tak zajęta uciekaniem przed Justin'em, że najzwyczajniej w świecie zapomniałam o tym, że on też gra.
- Em, pójdę już - mamroczę odchodząc od Chris'a. On unosi brwi i przelotnie patrzy się na Justin'a.
- Możesz zostać - proponuje, a połowę chłopaków z drużyny przytakuje mu z uśmiechem. Chichoczę.
- Innym razem - wykręcam się. Chłopaki robią niezadowoloną minę, ale Chris
tylko przytakuje mi lekko. Uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam uśmiech i za
chwilę już jestem poza salą. Zastanawiam się, czy Justin i Chris już się
pogodzili.
tylko przytakuje mi lekko. Uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam uśmiech i za
chwilę już jestem poza salą. Zastanawiam się, czy Justin i Chris już się
pogodzili.
- Poczekaj! - słyszę za sobą głos Justin'a. Nawet nie mam zamiaru się odwracać. Ignoruje go i idę dalej. - Sam, do jasnej cholery - warczy i łapiąc mnie za nadgarstek odwraca twarzą do siebie. Nic nie mówię. Patrzę się na niego obojętnym wzrokiem i czekam na to co stanie się dalej. - Dlaczego byłaś tu z Chrisem? - pyta oskarżycielskim tonem, a ja unoszę brwi. On chyba naprawdę jest niepoważny.
- Dlaczego byłeś w nocy u Kendry? - pytam takim samym tonem. Gdy mi nie odpowiada uśmiecham się triumfalnie. - Właśnie Justin. Nie wpieprzaj się w moje życie, a ja nie będę wpieprzać się w twoje. To chyba sprawiedliwe, prawda? - pytam, a on od razu kręci głową.
- Nie. Nie rozumiesz, że ja tego nie chce? - pyta. Śmieję się. Nie wierzę w to co on mówi.
- Przestań być takim egoistą! - warczę machając rękami. Naprawdę mam go dosyć. Nie mogę pojąć jak można być takim ślepym idiotą. - Nie obchodzi mnie to czego ty chcesz. Masz Kendrę, masz Alice. Dlaczego przyczepiłeś się do mnie? Możesz pójść do kogokolwiek. Jestem pewna, że połowa żeńskiej części szkoły przyjmie cię z otwartymi ramionami! Dlaczego po prostu nie możesz dać mi spokoju?
- Nie chce iść do nich. Chce iść do ciebie, Sam! - unosi głos wyrzucając ręce w powietrze. Kręcę głową.
- Spałeś z nią? - wypalam nagle nim zdążę zastanowić się nad tym co mówię. Od razu tego żałuję. Widać, że jest zaskoczony moim bezpośredni pytaniem, ale i tak odpowiada:
- Nie spałem z nią - ma pewny siebie głos. - Nie robiłem z nią nic nie odpowiedniego. Przyjechałem do ciebie do jasnej cholery.
- Całowałeś się z nią? - znowu zadaje pytanie. Blednie. Obserwując wyraz jego twarzy, już znam odpowiedź.
- To tylko pocałunek - mówi cicho, a moje usta wykrzywiają się w grymas.
Z jakiegoś powodu, cholernie mnie to boli.
Czuję jak w moich oczach zbierają się łzy, ale nie odwracam wzroku. Patrzę się na niego tępo.
- Jesteś beznadziejny, Justin - szepczę. Robi krok w moją stronę, a ja automatycznie się cofam.
- Sam, po prostu daj mi szanse - prosi robiąc jeszcze jeden krok w moją stronę. Nie cofam się. - Ja naprawdę nie wiem jak powinienem się zachowywać. Nigdy mi na nikim nie zależało.
- I nadal nie zależy - wcinam mu się, chłodnym głosem. - Nawet nie wiesz co to znaczy - mówię, a ku mojemu zaskoczeniu on przytakuje mi głową.
- Nie wiedziałem. Nie chciałem wiedzieć. Ale kiedy spotkałem ciebie... wszystko się zmieniło. Potrzebuję jeszcze jednej szansy. Wiem, że jestem beznadziejny i wiem, że nie potrafię być dla ciebie dobry. Ale chce, żebyś mi pokazała co to znaczy. Chce, żebyś nauczyła mnie jak to jest lubić kogoś bardziej...- kończy cicho. Posyła mi pełen nadziei wzrok i czeka na moją odpowiedź. Patrzę się na niego i nie wiem co mam odpowiedzieć. Wszystko dzieje się za szybko. Jeszcze niedawno oboje się nienawidziliśmy. Nie da się tak kogoś nagle polubić. Wątpię, że mu na mnie zależy. Wątpię, że zależy mu na kimkolwiek. Jednak jego wyraz twarzy, jest tak przekonujący, że prawie mu wierzę.
- Cześć, Justin - odpowiadam cichym, słabym głosem i odchodzę. Nie odwracam się. Wiem, że gdybym spojrzała się w jego brązowe tęczówki jeszcze raz, to zmieniłam bym zadanie i została z nim. A ja muszę pomyśleć.
SAM
- Nie. Nie rozumiesz, że ja tego nie chce? - pyta. Śmieję się. Nie wierzę w to co on mówi.
- Przestań być takim egoistą! - warczę machając rękami. Naprawdę mam go dosyć. Nie mogę pojąć jak można być takim ślepym idiotą. - Nie obchodzi mnie to czego ty chcesz. Masz Kendrę, masz Alice. Dlaczego przyczepiłeś się do mnie? Możesz pójść do kogokolwiek. Jestem pewna, że połowa żeńskiej części szkoły przyjmie cię z otwartymi ramionami! Dlaczego po prostu nie możesz dać mi spokoju?
- Nie chce iść do nich. Chce iść do ciebie, Sam! - unosi głos wyrzucając ręce w powietrze. Kręcę głową.
- Spałeś z nią? - wypalam nagle nim zdążę zastanowić się nad tym co mówię. Od razu tego żałuję. Widać, że jest zaskoczony moim bezpośredni pytaniem, ale i tak odpowiada:
- Nie spałem z nią - ma pewny siebie głos. - Nie robiłem z nią nic nie odpowiedniego. Przyjechałem do ciebie do jasnej cholery.
- Całowałeś się z nią? - znowu zadaje pytanie. Blednie. Obserwując wyraz jego twarzy, już znam odpowiedź.
- To tylko pocałunek - mówi cicho, a moje usta wykrzywiają się w grymas.
Z jakiegoś powodu, cholernie mnie to boli.
Czuję jak w moich oczach zbierają się łzy, ale nie odwracam wzroku. Patrzę się na niego tępo.
- Jesteś beznadziejny, Justin - szepczę. Robi krok w moją stronę, a ja automatycznie się cofam.
- Sam, po prostu daj mi szanse - prosi robiąc jeszcze jeden krok w moją stronę. Nie cofam się. - Ja naprawdę nie wiem jak powinienem się zachowywać. Nigdy mi na nikim nie zależało.
- I nadal nie zależy - wcinam mu się, chłodnym głosem. - Nawet nie wiesz co to znaczy - mówię, a ku mojemu zaskoczeniu on przytakuje mi głową.
- Nie wiedziałem. Nie chciałem wiedzieć. Ale kiedy spotkałem ciebie... wszystko się zmieniło. Potrzebuję jeszcze jednej szansy. Wiem, że jestem beznadziejny i wiem, że nie potrafię być dla ciebie dobry. Ale chce, żebyś mi pokazała co to znaczy. Chce, żebyś nauczyła mnie jak to jest lubić kogoś bardziej...- kończy cicho. Posyła mi pełen nadziei wzrok i czeka na moją odpowiedź. Patrzę się na niego i nie wiem co mam odpowiedzieć. Wszystko dzieje się za szybko. Jeszcze niedawno oboje się nienawidziliśmy. Nie da się tak kogoś nagle polubić. Wątpię, że mu na mnie zależy. Wątpię, że zależy mu na kimkolwiek. Jednak jego wyraz twarzy, jest tak przekonujący, że prawie mu wierzę.
- Cześć, Justin - odpowiadam cichym, słabym głosem i odchodzę. Nie odwracam się. Wiem, że gdybym spojrzała się w jego brązowe tęczówki jeszcze raz, to zmieniłam bym zadanie i została z nim. A ja muszę pomyśleć.
JUSTIN
Patrzę się jak odchodzi i nie mam pojęcia co mam zrobić. Znowu to zrobiła. Zostawiła mnie wtedy, kiedy powiedziałem jej coś takiego. Wkładam rękę we włosy i ciągnę za ich końce. Dlaczego ona jest taka trudna?
Nie wiem co jeszcze mogę zrobić, żeby ją do siebie przekonać.
Wracam na salę. Chłopaki zaczęli już grać. Chris, gdy mnie zauważa przestaje grać i podchodzi do mnie. Patrzę się na niego spod uniesionych brwi.
W tym roku to on jest kapitanem i szczerze nie miałem nic przeciwko temu, do czasu aż zaczął wyzywać Sam.
No właśnie. Jeszcze parę dni temu się nienawidzili. Dlaczego teraz spędzali razem czas?
- Pomyślałem, że powinniśmy sobie wyjaśnić trochę rzeczy, nie uważasz? - zaczyna rozmowę, a ja przytakuje mu w milczeniu głową. Na razie nie widzę potrzeby odzywania się. - Przeprosiłem Sam. Wiem, że należało mi się to - mówi wskazując na siniaka na policzku. - Nie chce spin w zespole i nie chce spin między nami. Wydawało mi się, że byliśmy kumplami i...
- W sumie, to nie jestem zły - mówię przerywając mu. Chłopak unosi brwi.
- Serio?
- Tak - przytakuje. - Tylko, nie przystawiaj się do Sam. Bo będę musiał wpieprzyć ci jeszcze raz - ostrzegam krzywiąc się gdy przypominam sobie moment, kiedy wszedłem na salę. Miałem ochotę mu wtedy zajebać.
Chris zaczyna się śmiać.
- Ktoś tu jest zazdrosny - szturcha mnie z cwanym uśmiechem na ustach.
Dodatkowa chemia.
Coś czuję, że wtorek stanie się dla mnie najbardziej znienawidzonym dniem tygodnia. Nie dosyć, że moje myśli wciąż krążyły między szatynem, to jeszcze musiałam zostać dłużej w szkole. Jak dobrze, że wychowawca załatwił mi usunięcie jednej z kar.
Właśnie, ciekawe jak radzi sobie Justin. Jest zły, że mnie nie ma? Smutny? A może całkiem sobie olał karę i wrócił do domu, albo pojechał do Kendry.
Automatycznie ścisnęło mnie w brzuchu na myśl o Justin'ie i Kendrze. I pomyśleć, że wczoraj zaraz po tym jak się z nią prze lizał robiłam z nim takie rzeczy. Krzywię się lekko na samo wspomnienie.
Nagle ktoś wchodzi do sali, a gdy unoszę głowę i nasze oczy się spotykają prawię dławię się własną śliną.
- Dobrze, że już jesteś Justin. Mam dużo prac do sprawdzenia. Zapisałam uczniom zadania na tablicy. Możesz coraz sprawdzać czy dobrze to robią i jak coś im pomóc.
- Okej - mruczy obojętnie Justin, a gdy nauczycielka wkłada nos w sprawdziany idzie na koniec klasy i siada obok mnie.
Patrzę się na niego spod uniesionych brwi.
- Nie powinieneś sprzątać strychu? - pytam.
Justin wzrusza ramionami i patrzy się na moją kartkę.
- Nie tylko ty możesz sobie wymieniać kary na korki - zauważa. - Zapytałem się czy zamiast sprzątania strychu mogę pomóc w chemii, a jako, że nie ukrywajmy jestem z niej całkiem dobry, to się zgodzili - mówi z cwanym uśmiechem. - Musisz po prostu znać wartościowości - wskazuje ręką na moją kartkę. Sapię i odsuwam kartkę daleko od jego wzroku.
- Po prostu idź sobie - mruczę cicho i udaje, że skupiam się na zadaniu. Jednak chłopak nie ma zamiaru mnie posłuchać. Czuję jego oddech na swoim karku.
- I teraz podziel przez dwa - mówi, a ja przewracam zirytowana oczami.
- Pomóż komuś innemu - warczę na niego. - Nie dajesz mi się skupić - wytykam mu i wracam do zadania.
- Cóź, to pewnie dlatego, że jestem gorący kochanie - szepcze, a ja posyłam mu krytyczny wzrok.
- Nie rozumiesz, że nie możesz tu przyjść i udawać, że nic sie nie stało? - sapię. Mina Justin'a od razu się zmienia. Wzdycha cicho i opada na krzesło.
- Co mam zrobić, żebyś w końcu przestała być na mnie zła? - warczy. Poprawiam się na krześle i posyłam mu wzrok.
- Odczepić się ode mnie - mówię, a ku mojemu zaskoczeniu chłopak z beznamiętnym wyrazem twarzy wstaje z krzesła i idzie na drugi koniec sali. Uchylam lekko usta zaskoczona. Nigdy bym nie pomyślała, że mnie posłucha.
Przez chwilę czuję ukucie w sercu. Coś jakby żal do samej siebie. Jednak po chwili to mija. Muszę skupić się na chemii.
Wychodzę z klasy i od razu kieruję się na parking. Później żałowałam, że kazałam iść Justin'owi. Nie potrafiłam rozwiązać połowy zadań. Jednak mam zbyt wielką dumę, żeby po prostu poprosić go o pomoc. Staję przy samochodzie i szukam kluczyków w torbie.
Wzdycham.
Znowu rzuciłam je byle jak i nie mogę ich znaleźć.
Nagle do moich uszu dociera czyjś głos.
- Oh, Justin! Co ty tutaj jeszcze robisz? - patrzę się w tam tą stronę i widzę Kendrę, która z uśmiechem podchodzi do Justin'a. Nie widzą mnie. Justi stoi bokiem do mnie i jest zajęty patrzeniem się na ciemnowłosą.
- Byłem na chemii - odpowiada od niechcenia. Przyglądam się całej sytuacji z zaciekawieniem. Dziewczyna robi krok w jego stronę i palcem wskazującym sunie po jego klatce piersiowej. Ma kokieteryjny uśmiech na twarzy. Pewnie nawet nie wyobraża sobie jak dziwkarsko wygląda w tym momencie. Albo chce tak wyglądać.
- Przyjdziesz dzisiaj? Wczoraj czegoś nie dokończyliśmy - mówi zbliżając się do niego jeszcze bardziej. Czuję się jak ostatnia idiotka. Nie chce na to patrzeć, ale nie potrafię oderwać od nich wzroku. Gdy dziewczyna zmniejsza odległość między nimi jeszcze bardziej, już wiem co się stanie. Czuje niemiły uścisk w brzuchu i biorę wdech.
Nagle widzę jak Justin łapie ją za nadgarstki i lekko odciąga od siebie.
Moje usta uchlają się lekko. Co się właśnie dzieje?
Chłopak robi krok w tył. Nie wiem jaki ma wyraz twarzy, ale wyobrażam sobie ten jego słodki grymas, który robi zawsze wtedy gdy coś mu się nie podoba.
- Cóż, myślę, że powinnaś zacząć się szanować - mówi, a Kendra robi minę tak jakby ktoś ją właśnie uderzył. Nie wierzę własnym uszom.
- Ale, Justin - piszczy i znowu wyciąga do niego ręce. Chłopak znowu się cofa.
- Kendra, spójrz na siebie - mówi i wskazuje na nią ręką.
Dziewczyna prycha.
- Już nie gadaj, że jesteś taki święty! - warczy. - Twoja była dziewczyna ostrzegała mnie, że ty i tak wrócisz do tej swojej Sam - mówi, krzywiąc się gdy wypowiada moje imię. - Jestem od niej lepsza Justin! Po prostu jesteś nią trochę zaślepiony, ale to przejdzie. Pomogę ci - kończy znowu wyciągając do niego rękę. Słyszę jak prycha.
-Nie musisz mi w niczym pomagać - odpowiada spokojnym głosem. - Nie byłaś dla mnie nikim ważnym Kendra. Chciałem tylko, żeby Sam była zazdrosna - przyznaje, a serce zaczyna mi bić mocniej, gdy wypowiada moje imię. Odchodzi od niej. Zapewne idzie w stronę swojego samochodu. W duchu cieszę się, że dzisiaj zaparkowałam dalej od niego. - I przykro mi. Nawet nie masz prawa się do niej porównywać. Sam jest idealna - rzuca przez ramie pewnym siebie głosem i z uśmiechem na ustach, a ja czuje jak robi mi się ciepło na sercu. Szybko znajduję kluczyki i wchodzę do samochodu. Biorę głęboki oddech i nie mogąc się powstrzymać uśmiecham się lekko. To co właśnie usłyszałam było cholernie nietypowe jak na niego.
Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Od czasu jak wróciłam do domu parę razy rozważałam, czy do niego zadzwonić, ale ten pomysł znikał z mojej głowy tak szybko jak się pojawiał. Może on wcale tego nie chce.
Od czasu jak usłyszałam rozmowę między nim a Kendrą zmieniłam o nim zdanie. Oczywiście nadal byłam zła za te wszystkie akcje, ale tak nie zachowuje się chłopak, któremu nie zależy prawda?
Myślałam o tym cały wieczór i naprawdę chciałabym dać mu szansę.
- ,,Ale chce, żebyś mi pokazała co to znaczy. Chce, żebyś nauczyła mnie jak to jest lubić kogoś bardziej..."
Wzdycham, gdy przypominam sobie jego słowa. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Myślałam, że po prostu się zgrywa. Ale teraz już nie jestem tego taka pewna.
Gdy leżę bezczynnie na łóżku ponad pół godziny biorę telefon do ręki.
Już po 12.00. i znowu będę niewyspana.
Wchodzę w kontakty i zawieszam wzrok na numerze Justin'a. Pewnie już śpi.
Już chce odłożyć telefon, gdy nagle zaczyna dzwonić. Zaskoczona patrzę się na ekran.
Justin.
Drżącą ręką powoli przesuwam zieloną słuchawkę.
Czego może ode mnie chcieć o tej godzinie?
- Sam? - mamrocze słabym głosem.
Moje serce przyśpiesza, gdy słyszę jego głos.
- Coś się stało? - pytam się przejętym głosem. W tle słyszę stłumiony głos muzyki i ruchu ulicznego.
- Em, tak jakby się upiłem i nie mam jak wrócić - mruczy niewyraźnie.
- Gdzie jesteś? - wstaje z łóżka i przegryzam wargę.
- Yyy w sumie to nie wiem. Chyba w centrum przy hali sportowej - odpowiada.
- Przyjadę po ciebie - deklaruje się i wchodzę do garderoby.
- Nie Sam - nie zgadza się. - Poradzę sobie. Chciałem tylko zadzwonić i powiedzieć ci, że naprawdę cię lubię - wzdycha. Mimo, iż to co mówi nie ma składu uśmiecham się lekko. - Naprawdę nie chce żebyś była na mnie zła - mamrocze niewyraźnie.
- Czekaj tam - mówię. - Będę za dziesięć minut - informuję go i rozłączam się. Cokolwiek się między nami dzieje, nie zostawię go pijanego w środku miasta.
Narzucam czarne dresy, białą koszulkę i dużą czarną bluzę. Nie zawracam sobie głowy makijażem, czy włosami. Przez chwilę rozważam, czy powiedzieć tacie o tym, że jadę, ale w końcu rezygnuje z tego pomysłu. Nie chce go martwić.
Wybieram bezpieczniejszą drogę, czyli skradanie się do drzwi wyjściowych.
Gdy udaje mi się to zrobić w miarę cicho. Odpalam samochód i modlę się żeby nie obudziło to taty. Będę miała przerąbane.
Kieruję się w stronę centrum. Z tego co się orientuje, tam są tylko dwa kluby. Jadę do tego najbliżej hali i zatrzymuje się blisko. Wychodzę z samochodu i patrzę się zebranych ludzi. Skąpo ubrane dziewczyny, które jeszcze nie weszły obrzucają mnie dziwnym wzrokiem. Przewracam oczami.
Zdaję sobie sprawę z tego jak debilnie muszę wyglądać. Wiem, że był na dworze bo słyszałam dźwięk jeżdżących samochodów. Już mam zamiar wracać do samochodu, gdy stwierdzam, że jeszcze pójdę na tyłu klubu. Mijam dwie całujące się pary i w końcu go zauważam. Siedzi na ziemi oparty o ścianę i pali skręta. Podchodzę do niego. Klękam przy nim. Justin przenosi na mnie wzrok, a jego oczy automatycznie się rozszerzają.
- Co ty tu robisz? - pyta. Widać po nim, że ciągle nie jest w najlepszym stanie, ale już nie brzmi tak źle jak wcześniej.
- O to samo mogę zapytać ciebie - odpowiadam.
- Chciałem się upić - odpowiada wzruszając ramionami.
- Czemu? - pytam cicho. Zaciskam usta w wąską linię i czekam na odpowiedź.
Chłopak wzrusza ramionami.
- Chyba myślałem, że jak się upije, to chociaż na chwilę zapomnę - mruczy i bierze bucha.
- O czym? - pytam ze zmarszczonymi brwiami.
Chłopak posyła mi intensywny wzrok.
- O tobie, Sam - mamrocze niewyraźnie. - Przez ciebie czuje się taki bezbronny. Myślałem, że jak się nawale to mi przejdzie. Ale było wręcz odwrotnie - przyznaje, a ja czuje uścisk w brzuchu.
- Dlaczego--
- Zadajesz za dużo pytań - przerywa mi ze słabym uśmiechem. Chichoczę cicho. Justin znowu przykłada skręta do ust, ale ja wyciągam rękę i zabieram mu go.
- Starczy ci już - mówię i wyrzucam go gdzieś na ziemie. Chłopak unosi brwi.
- Tylko nie mów, że się o mnie troszczysz - mruczy cicho. Wzdycham i siadam obok niego. Przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią.
- Troszczę się o ciebie - mówię w końcu. - Bo naprawdę mi na tobie zależy.
Nagle ktoś wchodzi do sali, a gdy unoszę głowę i nasze oczy się spotykają prawię dławię się własną śliną.
- Dobrze, że już jesteś Justin. Mam dużo prac do sprawdzenia. Zapisałam uczniom zadania na tablicy. Możesz coraz sprawdzać czy dobrze to robią i jak coś im pomóc.
- Okej - mruczy obojętnie Justin, a gdy nauczycielka wkłada nos w sprawdziany idzie na koniec klasy i siada obok mnie.
Patrzę się na niego spod uniesionych brwi.
- Nie powinieneś sprzątać strychu? - pytam.
Justin wzrusza ramionami i patrzy się na moją kartkę.
- Nie tylko ty możesz sobie wymieniać kary na korki - zauważa. - Zapytałem się czy zamiast sprzątania strychu mogę pomóc w chemii, a jako, że nie ukrywajmy jestem z niej całkiem dobry, to się zgodzili - mówi z cwanym uśmiechem. - Musisz po prostu znać wartościowości - wskazuje ręką na moją kartkę. Sapię i odsuwam kartkę daleko od jego wzroku.
- Po prostu idź sobie - mruczę cicho i udaje, że skupiam się na zadaniu. Jednak chłopak nie ma zamiaru mnie posłuchać. Czuję jego oddech na swoim karku.
- I teraz podziel przez dwa - mówi, a ja przewracam zirytowana oczami.
- Pomóż komuś innemu - warczę na niego. - Nie dajesz mi się skupić - wytykam mu i wracam do zadania.
- Cóź, to pewnie dlatego, że jestem gorący kochanie - szepcze, a ja posyłam mu krytyczny wzrok.
- Nie rozumiesz, że nie możesz tu przyjść i udawać, że nic sie nie stało? - sapię. Mina Justin'a od razu się zmienia. Wzdycha cicho i opada na krzesło.
- Co mam zrobić, żebyś w końcu przestała być na mnie zła? - warczy. Poprawiam się na krześle i posyłam mu wzrok.
- Odczepić się ode mnie - mówię, a ku mojemu zaskoczeniu chłopak z beznamiętnym wyrazem twarzy wstaje z krzesła i idzie na drugi koniec sali. Uchylam lekko usta zaskoczona. Nigdy bym nie pomyślała, że mnie posłucha.
Przez chwilę czuję ukucie w sercu. Coś jakby żal do samej siebie. Jednak po chwili to mija. Muszę skupić się na chemii.
○○○
Wychodzę z klasy i od razu kieruję się na parking. Później żałowałam, że kazałam iść Justin'owi. Nie potrafiłam rozwiązać połowy zadań. Jednak mam zbyt wielką dumę, żeby po prostu poprosić go o pomoc. Staję przy samochodzie i szukam kluczyków w torbie.
Wzdycham.
Znowu rzuciłam je byle jak i nie mogę ich znaleźć.
Nagle do moich uszu dociera czyjś głos.
- Oh, Justin! Co ty tutaj jeszcze robisz? - patrzę się w tam tą stronę i widzę Kendrę, która z uśmiechem podchodzi do Justin'a. Nie widzą mnie. Justi stoi bokiem do mnie i jest zajęty patrzeniem się na ciemnowłosą.
- Byłem na chemii - odpowiada od niechcenia. Przyglądam się całej sytuacji z zaciekawieniem. Dziewczyna robi krok w jego stronę i palcem wskazującym sunie po jego klatce piersiowej. Ma kokieteryjny uśmiech na twarzy. Pewnie nawet nie wyobraża sobie jak dziwkarsko wygląda w tym momencie. Albo chce tak wyglądać.
- Przyjdziesz dzisiaj? Wczoraj czegoś nie dokończyliśmy - mówi zbliżając się do niego jeszcze bardziej. Czuję się jak ostatnia idiotka. Nie chce na to patrzeć, ale nie potrafię oderwać od nich wzroku. Gdy dziewczyna zmniejsza odległość między nimi jeszcze bardziej, już wiem co się stanie. Czuje niemiły uścisk w brzuchu i biorę wdech.
Nagle widzę jak Justin łapie ją za nadgarstki i lekko odciąga od siebie.
Moje usta uchlają się lekko. Co się właśnie dzieje?
Chłopak robi krok w tył. Nie wiem jaki ma wyraz twarzy, ale wyobrażam sobie ten jego słodki grymas, który robi zawsze wtedy gdy coś mu się nie podoba.
- Cóż, myślę, że powinnaś zacząć się szanować - mówi, a Kendra robi minę tak jakby ktoś ją właśnie uderzył. Nie wierzę własnym uszom.
- Ale, Justin - piszczy i znowu wyciąga do niego ręce. Chłopak znowu się cofa.
- Kendra, spójrz na siebie - mówi i wskazuje na nią ręką.
Dziewczyna prycha.
- Już nie gadaj, że jesteś taki święty! - warczy. - Twoja była dziewczyna ostrzegała mnie, że ty i tak wrócisz do tej swojej Sam - mówi, krzywiąc się gdy wypowiada moje imię. - Jestem od niej lepsza Justin! Po prostu jesteś nią trochę zaślepiony, ale to przejdzie. Pomogę ci - kończy znowu wyciągając do niego rękę. Słyszę jak prycha.
-Nie musisz mi w niczym pomagać - odpowiada spokojnym głosem. - Nie byłaś dla mnie nikim ważnym Kendra. Chciałem tylko, żeby Sam była zazdrosna - przyznaje, a serce zaczyna mi bić mocniej, gdy wypowiada moje imię. Odchodzi od niej. Zapewne idzie w stronę swojego samochodu. W duchu cieszę się, że dzisiaj zaparkowałam dalej od niego. - I przykro mi. Nawet nie masz prawa się do niej porównywać. Sam jest idealna - rzuca przez ramie pewnym siebie głosem i z uśmiechem na ustach, a ja czuje jak robi mi się ciepło na sercu. Szybko znajduję kluczyki i wchodzę do samochodu. Biorę głęboki oddech i nie mogąc się powstrzymać uśmiecham się lekko. To co właśnie usłyszałam było cholernie nietypowe jak na niego.
○○○
Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Od czasu jak wróciłam do domu parę razy rozważałam, czy do niego zadzwonić, ale ten pomysł znikał z mojej głowy tak szybko jak się pojawiał. Może on wcale tego nie chce.
Od czasu jak usłyszałam rozmowę między nim a Kendrą zmieniłam o nim zdanie. Oczywiście nadal byłam zła za te wszystkie akcje, ale tak nie zachowuje się chłopak, któremu nie zależy prawda?
Myślałam o tym cały wieczór i naprawdę chciałabym dać mu szansę.
- ,,Ale chce, żebyś mi pokazała co to znaczy. Chce, żebyś nauczyła mnie jak to jest lubić kogoś bardziej..."
Wzdycham, gdy przypominam sobie jego słowa. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Myślałam, że po prostu się zgrywa. Ale teraz już nie jestem tego taka pewna.
Gdy leżę bezczynnie na łóżku ponad pół godziny biorę telefon do ręki.
Już po 12.00. i znowu będę niewyspana.
Wchodzę w kontakty i zawieszam wzrok na numerze Justin'a. Pewnie już śpi.
Już chce odłożyć telefon, gdy nagle zaczyna dzwonić. Zaskoczona patrzę się na ekran.
Justin.
Drżącą ręką powoli przesuwam zieloną słuchawkę.
Czego może ode mnie chcieć o tej godzinie?
- Sam? - mamrocze słabym głosem.
Moje serce przyśpiesza, gdy słyszę jego głos.
- Coś się stało? - pytam się przejętym głosem. W tle słyszę stłumiony głos muzyki i ruchu ulicznego.
- Em, tak jakby się upiłem i nie mam jak wrócić - mruczy niewyraźnie.
- Gdzie jesteś? - wstaje z łóżka i przegryzam wargę.
- Yyy w sumie to nie wiem. Chyba w centrum przy hali sportowej - odpowiada.
- Przyjadę po ciebie - deklaruje się i wchodzę do garderoby.
- Nie Sam - nie zgadza się. - Poradzę sobie. Chciałem tylko zadzwonić i powiedzieć ci, że naprawdę cię lubię - wzdycha. Mimo, iż to co mówi nie ma składu uśmiecham się lekko. - Naprawdę nie chce żebyś była na mnie zła - mamrocze niewyraźnie.
- Czekaj tam - mówię. - Będę za dziesięć minut - informuję go i rozłączam się. Cokolwiek się między nami dzieje, nie zostawię go pijanego w środku miasta.
Narzucam czarne dresy, białą koszulkę i dużą czarną bluzę. Nie zawracam sobie głowy makijażem, czy włosami. Przez chwilę rozważam, czy powiedzieć tacie o tym, że jadę, ale w końcu rezygnuje z tego pomysłu. Nie chce go martwić.
Wybieram bezpieczniejszą drogę, czyli skradanie się do drzwi wyjściowych.
Gdy udaje mi się to zrobić w miarę cicho. Odpalam samochód i modlę się żeby nie obudziło to taty. Będę miała przerąbane.
Kieruję się w stronę centrum. Z tego co się orientuje, tam są tylko dwa kluby. Jadę do tego najbliżej hali i zatrzymuje się blisko. Wychodzę z samochodu i patrzę się zebranych ludzi. Skąpo ubrane dziewczyny, które jeszcze nie weszły obrzucają mnie dziwnym wzrokiem. Przewracam oczami.
Zdaję sobie sprawę z tego jak debilnie muszę wyglądać. Wiem, że był na dworze bo słyszałam dźwięk jeżdżących samochodów. Już mam zamiar wracać do samochodu, gdy stwierdzam, że jeszcze pójdę na tyłu klubu. Mijam dwie całujące się pary i w końcu go zauważam. Siedzi na ziemi oparty o ścianę i pali skręta. Podchodzę do niego. Klękam przy nim. Justin przenosi na mnie wzrok, a jego oczy automatycznie się rozszerzają.
- Co ty tu robisz? - pyta. Widać po nim, że ciągle nie jest w najlepszym stanie, ale już nie brzmi tak źle jak wcześniej.
- O to samo mogę zapytać ciebie - odpowiadam.
- Chciałem się upić - odpowiada wzruszając ramionami.
- Czemu? - pytam cicho. Zaciskam usta w wąską linię i czekam na odpowiedź.
Chłopak wzrusza ramionami.
- Chyba myślałem, że jak się upije, to chociaż na chwilę zapomnę - mruczy i bierze bucha.
- O czym? - pytam ze zmarszczonymi brwiami.
Chłopak posyła mi intensywny wzrok.
- O tobie, Sam - mamrocze niewyraźnie. - Przez ciebie czuje się taki bezbronny. Myślałem, że jak się nawale to mi przejdzie. Ale było wręcz odwrotnie - przyznaje, a ja czuje uścisk w brzuchu.
- Dlaczego--
- Zadajesz za dużo pytań - przerywa mi ze słabym uśmiechem. Chichoczę cicho. Justin znowu przykłada skręta do ust, ale ja wyciągam rękę i zabieram mu go.
- Starczy ci już - mówię i wyrzucam go gdzieś na ziemie. Chłopak unosi brwi.
- Tylko nie mów, że się o mnie troszczysz - mruczy cicho. Wzdycham i siadam obok niego. Przez chwilę zastanawiam się nad odpowiedzią.
- Troszczę się o ciebie - mówię w końcu. - Bo naprawdę mi na tobie zależy.
○○○
Odprowadziłam Justin'a do samego pokoju. On gdy wszedł od razu zdjął z siebie ciuchy i w samych bokserkach rzucił się na łóżko.
- Dziękuję - mruczy cicho. Biorę koc leżący przy łóżku i przykrywam go. Po chwili siadam obok niego.
- W porządku - mówię cicho. Wahając się przez chwilę wyciągam rękę i powoli sunę nią po jego policzku. Ma zamknięte oczy i równy oddech. Jest teraz taki spokojny. Wygląda jak nie ten Justin.
Gdy sobie pomyślę, że upił się z mojego powodu robi mi się źle. Nie chciałam doprowadzić go do takiego stanu. Nie chciałam, żeby był taki przeze mnie.
Wstaje z jego łóżka i naciskam klamkę, aby wyjść z pokoju. Jest już późno. Zaraz będę musiała wstać do szkoły.
- Zostań - słyszę jego słaby głos za sobą. Moje serce przyśpiesza. Zatrzymuje się w pół kroku. - Proszę - dopowiada, a moje serce mięknie. Nie mogę go zostawić. Nie potrafię.
Podchodzę do łóżka i zrzucając z siebie spodnie i bluzę wchodzę pod koc.
Justin od razu otacza mnie ramieniem i wtula się w moje plecy. Czuje motylki, gdy jego ręka dotyka mojej talii. Wyciągam swoją dłoń i powoli splatam ją z jego. Jego dłonie są szorstkie, ale wciąż to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy.
Jego uścisk się wzmacnia. Głowę kładzie przy mojej szyi, aż mogę poczuć jego ciepły oddech.
- Potrzebuję cię, Sam - szepcze półprzytomnym głosem.
aaa Justin jest taki słodki , tak między nami nie obraziłabym się gdybym miała takiego chłopaka :3 Czekam na nastepny ! :*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale nie ja nie wytrzymam do czwartku. Chce wiedzieć co się stanie kiedy Justin się obudzi, czy będzie to pamiętam. Nie możesz mi tego robić.
OdpowiedzUsuńJustin potrzebuje Sam, a ja potrzebuję kolejnego rozdziału na uspokojenie! :]
OdpowiedzUsuńTo jest genialne, czekam na kolejny rozdział. :3
(Rozpisałabym się, ale jestem zbyt leniwa, a na pewno wiesz jak świetnie napisałaś ;D)
Weny życzę ♥
Duży plus za długie i tresciwe rozdziały ;) idzie Ci coraz lepiej ;) czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńJezusie to jest takie świetne! Kocham to! Oni są tacy slodcy prawie się poplakalam hahah :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny,nie przesłodziłaś wręcz przeciwnie jest idealnie ;) czekam na next :D
OdpowiedzUsuńCzytałam i nie chciałam, żeby ten rozdział się kończył... Oni są tutaj tacy mega słodcy, ze Awwwh 😍 Uwielbiam go, to bez wątpienia jeden z moich ulubionych. Nie wiem jak wytrzymam tak długo... Ale myślę, ze będzie warto. Much Love ❤
OdpowiedzUsuńŚwietny !! :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki słodki <3 niech oni już będą razem
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńrozpływam się.......... <3
OdpowiedzUsuń,, Potrzebuję cię , Sam " OMG jaki on jest kochany jejku . Dobrze Justin powiedział tej Kendrze ale ja nie lubie Kendry i tej Alice obie są sukami co się poszczają! jak ja takich lasek nie lubie ... Czekam na następny rozdział ❤️
OdpowiedzUsuńMega zakochana jestem w tym opowiadaniu i już nie mogę się doczekać, ahh tak bardzo bym chciała żeby byli razem:(
OdpowiedzUsuńJestem zakochana, oki
OdpowiedzUsuńJestes pieprzonym cudotworca! :D Oni sa tacy slodcy! Niech oni już będą razem! To opowiadanie to życie! Do następnego! /nixababy
OdpowiedzUsuńJeeeej *-* Justin jest mega uroczy jak jest napity XD Taki kochany i w ogóle :D Potrzebuje Cię Sam... rozplywam się,baj
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ze teraz między nimi będzie wszystko oki *-*
Buzi
Kocham Cie!
OdpowiedzUsuńPiszesz na prawde dobrze.
Juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu.
Kocham
OdpowiedzUsuńMomentami jak to czytam, to mam łzy w oczach.To jest takie piękne. Kocham to opowiadanie i jest ono jednym z najlepszych jakie czytałam do tej pory. Zakochałam się w tym FF od pierwszego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny <33
Jeju cudny rozdział<3
OdpowiedzUsuńCzekam aż Sam i Justin będą razem tak oficialnie:D
/s
Obozedrogi wyczaruj mi takiego ziomka ����
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem wciągam się coraz bardziej *-*
OdpowiedzUsuńDżizys, kocham ten rozdział! ! Podtrzymaj te sielanke przez następny rozdział, please. Błagam cię. Tymczasem życzę weny i czekam na kolejny rozdział. .. z niecierpliwością. :*
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next
OdpowiedzUsuńSuper :) niemoge się doczekać następnego rozdziału :):)
OdpowiedzUsuńnie moge sie doczekac nastepnego ♥
OdpowiedzUsuńOMG!
OdpowiedzUsuńTo jest takie wspaniałe <3
Chciałabym to tylko czytać, czytać i czytać ^^
Justin jest teraz taki słodki... Normalnie jak nie on
Czyżby mi się wydaje czy Chris zarywa do Sam? ^^
Kendra -_- Ugh, jak ją jej nie cierpie. Dobrze że Justin ją wystawił!
Czekam na next :*
OMG!
OdpowiedzUsuńTo jest takie wspaniałe <3
Chciałabym to tylko czytać, czytać i czytać ^^
Justin jest teraz taki słodki... Normalnie jak nie on
Czyżby mi się wydaje czy Chris zarywa do Sam? ^^
Kendra -_- Ugh, jak ją jej nie cierpie. Dobrze że Justin ją wystawił!
Czekam na next :*
Kocham cie za to opowiadanie ,nie mogę doczekać się nn ;)
OdpowiedzUsuńcudowny!!
OdpowiedzUsuńPo prostu cholernie dobre └(^o^)┘
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
OdpowiedzUsuńKocham cie po prostu, jestes wielka!!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze chodzilo o ten czwarteknxd I, ze jak wejde dzisiaj juz chyba po raz 6 to w końcu będzie haha Juz nie mogę się doczekać, Awwwwh ❤
OdpowiedzUsuńCudowny! Juz nie moge sie doczekac!! ;* dawaj szybciutko nastepny! Idealny, jak zawsze<3
OdpowiedzUsuńJa juz nie wytrzymuje! Dawaj szybko następny 😭 xd Prooooosze
OdpowiedzUsuńOmg kiedy nowy....
OdpowiedzUsuńOmg kiedy nowy...
OdpowiedzUsuńJeji to ff jest takie ahgshjssh *-* Prosze jak najszybciej dodaj kolejny :3 A oni sa tacy uroczy razem <3
OdpowiedzUsuń- Potrzebuję cię, Sam - ach to jest takie cvnbxvhdbvndz cvdjnbjv
OdpowiedzUsuń