Schodzimy na dół i zauważamy, że impreza rozkręciła się na całego. Liam lata po domu z butelką i wykrzykuje różne dziwne rzeczy, Megan siedzi na sofie i śmieje się z niego rumieniąc się przy tym jak nigdy, a Dylan'a nie widzę.
Patrzę się na Justin'a i już chce go poinformować, ze idę do Megan, ale wyprzedza mnie ciemnowłosa dziewczyna.
- Widzę, że już się przebrałeś - mówi do niego z uśmiechem, nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem. Kendra.
Justin patrzy się na mnie przelotnie.
Moment, czy ja coś pominęłam? Skąd ona wie, że on poszedł się przebrać?
- Yea - mówi z uśmiechem. Już myślę, że ją zostawi i pójdzie ze mną, ale ona wymyśla kolejny temat do podtrzymania rozmowy między nimi. Unoszę brwi i postanawiam pójść do Megan. Kiedy odwracam się i idę w stronę dziewczyny, przez chwilę mam nadzieję, ze on pójdzie za mną, ale nic takiego się nie dzieje.
Czuje gorycz w ustach. Powinnam się przyzwyczaić, że Justin to dupek i raczej nigdy się nie zmieni. Pewnie ten pocałunek nic dla niego nie znaczył. Jeżeli w ogóle jeszcze go pamiętał.
- Czemu się tak uśmiechasz? - pytam siadając obok dziewczyny. Posyłam jej kokieteryjny wzrok i zaczynam chichotać, gdy widzę jak na jej policzki wpływa jeszcze większy rumieniec.
Postanawiam odsunąć myśli i uczucia związane z Justin'em. Teraz liczy się Megan.
- Pocałowałam go - mówi, a ja nawet nie muszę pytać o kogo chodzi. Unoszę brwi i uśmiecham się wesoło.
- I dlatego teraz biega i wariuje? - pytam chichocząc. Rudowłosa i skina powoli głową.
- On jest... - zaczyna robiąc pauzę. - Jezu Sam. Chyba się zakochałam - wyznaje z uśmiechem. Wygląda tak jakby przed chwilą sama to sobie uświadomiła.
Jestem tak zadowolona z jej szczęścia, że praktycznie zapominam o ciemnowłosym.
- Aww, Megan! - mówię i przytulam ją do siebie. Nie trwa to jednak długo, bo podchodzi do nas Liam. Łapie rudowłosą za rękę i ciągnie do siebie.
- Porywam ją - mówi i patrzy się na mnie przepraszającym wzrokiem. Ja tylko się uśmiecham i gestem ręki nakazuje im uciekać. Po chwili znikają z mojego pola widzenia.
Opieram się o oparcie sofy i patrzę na alkohol stojący na stoliku przede mną. Nagle uświadamiam sobie ze jestem tu od dobrych dwóch godzin, a jeszcze nic nie piłam. Wyciągam rękę w kierunku czerwonego pełnego kubeczka wypijam całość za jednym razem. Odkładam kubek i nie zastanawiając się biorę do reki całą butelkę Jacka Danielsa. Wstaje z sofy i postanawiam poszukać Dylan'a. Przeciskam się pomiędzy ludźmi, aż w końcu zauważam Justin'a i Kendrę, którzy siedzą w holu i rozmawiają. Są dosyć blisko siebie.
Zaciskam zęby i jeszcze przez chwilę patrzę się tępo na sytuację przede mną.
W co on pogrywa?
Biorę oddech i idę w stronę tylnego wyjścia. Gdy wychodzę na dwór do mojego ciała od razu przedostaje się chłód. Drżę mimowolnie, ale i tak nie wracam do środka. Tutaj też jest sporo ludzi. Dużo z nich siedzi przy basenie, niektórzy w nim, a jeszcze inni po prostu tańczą gdzieś z boku. Idę dalej chcąc znaleźć jak najmniej tłoczne miejsce. Nagle zauważam jak na huśtawce pomiędzy drzewami siedzi Chris. Marszczę brwi. Wygląda na przybitego.
Działając pod wpływem impulsu podchodzę i siadam obok niego. Chłopak podnosi brwi i patrzy się na mnie zaskoczony. Ma siny, duży ślad na lewym policzku po bójce.
Nic nie mówię, po prostu podaje mu butelkę, a on automatycznie bierze ją do ręki i wypija połowę trunku. Z lekkim grymasem na twarzy oddaje mi butelkę.
- Przepraszam, za to jak Cię potraktowałem w stołówce - mówi, a ja otwieram zaskoczona usta.
Okej, tego się nie spodziewałam.
Po chwili wzruszam ramionami.
- Należało mi się - mówię zgodnie z prawdą. - Przepraszam, że napisałam o tobie na tym głupim blogu - mamroczę, a on tylko się uśmiecha.
- Pieprzyć to - wyjmuje z tylnej kieszeni spodni paczkę papierosów i częstuje mnie. Niepewnie biorę jednego do ręki. Chłopak najpierw zapala mojego, a później swojego.
- Nie lubiłem żadnej z nich - wzrusza ramionami. - Przez ten wpis na blogu uświadomiłaś mi jak bardzo beznadziejny jestem. Więc raczej powinienem ci podziękować.
- Dlaczego tak uważasz? - pytam marszcząc brwi. Taki Chris, to nie jest codzienny widok.
- Cóż... - zaczyna. - Biorąc pod uwagę fakt, że przespałem się z Ritą po pijaku i to ona mnie upiła, a później Megan ze mną zerwała nie dając mi się wytłumaczyć... Byłem z Ritą bo myślałem, ze Megan nadal na mnie zależy i wróci - wyznaje. - A to z Alice... Cholera, ona jest po prostu dziwką, chyba każdy wolny facet by skorzystał - tłumaczy z uśmiechem, a ja się krzywię. Przypominam sobie o papierosie pomiędzy moimi palcami i po chwili zaciągam się lekko.
- Dalej nie rozumiem - przyznaje marszcząc brwi.
Chłopak wzdycha.
- Po prostu... - robi pauzę. - Dzięki tobie tak naprawdę rozumiem na kim mi zależy - mamrocze i patrzy się smutno przed siebie. Podążam za jego wzrokiem i napotykam Megan i Liam'a, którzy całują się przy basenie.
Otwieram szeroko oczy.
- No chyba nie mówisz, że Megan... - zaczynam, ale on przerywa mi lekkim skinieniem głowy.
Wzdycham zaskoczona.
Chyba nie byłam przygotowana na takie zwierzenia z jego strony.
- Ona chyba jest szczęśliwa - odpowiadam niepewnie. Wiem, że teraz zapewne łamie mu serce, ale wydaje mi się, że musi to wiedzieć.
- Widzę - odpowiada bez humoru.
Nastaje między nami cisza. Siedzimy i zajmujemy się bardziej paleniem papierosów. Każdy z nas zajęty swoimi myślami. Analizowałam w głowie wszystko co powiedział mi Chris. To był chyba pierwszy raz kiedy tak naprawdę rozmawialiśmy. Teraz nie wydaje się wcale takim wrednym, złym gościem. Jest jak normalny nastolatek.
- Zbieram się - mówi wstając. Podnoszę głowę obserwując go.
Uśmiecha się do mnie i posyła mi kuksańca w bok.
- Wcale nie jesteś taką suką za jaką Cię uważałem - mówi chichocząc, a ja w rozbawieniu unoszę brwi.
- Ty też nie jesteś takim chujem za jakiego Cię miałam - odpowiadam kąśliwie, a Chris wybucha śmiechem.
- Jeszcze kiedyś porozmawiamy - obiecuję i z uśmiechem oddala się ode mnie. Jeszcze przez chwilę czuję się rozbawiona. Biorę łyka whisky i zauważam Dylan'a przeciskającego się przez tłum ludzi.
- Dylan! - krzyczę idąc w jego stronę. Podchodzę do niego, a zanim się odwraca muszę powtórzyć jego imię jeszcze dwa razy. Patrzy się na mnie wesoły.
- I jak z Justin'em? - pyta nagle, a ja uderzam go w ramię.
- Powinnam Cię za to zabić. Masz głupie pomysły - warczę na niego, a on chichocze.
- Gdzie twój książę? - zastanawia się marszcząc brwi.
- Zajmuje się Kendrą - odpowiadam z nieukrywaną ironią w głosie. Dylan unosi brwi.
- Oh, czyli nie poszło tak jak zakładałem - mówi patrząc się na mnie przepraszającym wzrokiem.
Posyłam mu spojrzenie.
- Nie do końca... - odpowiadam powoli.
W sumie całowaliśmy się. Więc wydaje mi się, ze plan Dylan'a się udał, ale postanawiam nie poruszać tego tematu.
Nagle czuję jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Przenoszę wzrok na butelkę whisky i ze zdziwieniem stwierdzam, ze jest prawie pusta.
- Sam, tylko nie mów, ze wypiłaś to sama - zaczyna Dylan podążając za moim wzrokiem. Uśmiecham się niewinnie.
- Nie. Z Chris'em - odpowiadam chichocząc. Cały świat lekko wiruje.
Nie wypiłam wcale tak dużo i jestem pewna, że mogę normalnie funkcjonować. Jednak to sprawiło ze czuję się lżej. To nawet śmieszne.
- Z Chris'em? - pyta unosząc brwi. Nagle kręci głową. - Po prostu chodź zaprowadzę Cię do jednego z wolnych pokoi, okej? - mówi, a ja powoli przytakuje. Chłopak na schodach musi mnie przytrzymywać, żebym nie upadła.
No dobra. Może jednak wypiłam trochę za dużo.
JUSTIN
Nie wiem czemu zostałem wtedy z nią. To był impuls. Ta dziewczyna jest ładna i nie mogę jej powiedzieć, żeby spieprzała.
Tym bardziej, że no cóż... widzę w jej zachowaniu korzyści dla siebie. Jestem typem samolubnego dupka i raczej tego nie da się zmienić.
Poszedłem za nimi, aż w końcu dotarłem na górę. Weszli w drzwi na końcu korytarza.
Poczułem jak w moim brzuchu rodzi się nieznajome uczucie i zastanawiałem się czy tam wejść. Zaczynałem się denerwować.
Przez chwilę przeszło mi przez głowę, czy to zazdrość, ale po chwili wyrzuciłem z głowy tę myśl. To niemożliwe.
Nie jestem zazdrosny.
Już mam odchodzić, gdy nagle przystaje w miejscu. Wzdycham.
Pierdolić to, jak beznadziejnie to brzmi.
Nikt nie będzie jej dotykał.
Zdecydowanym krokiem wchodzę do pokoju i mój wzrok od razu ląduje na Sam. Leży zwinięta na łóżku, a Dylan przykrywa ją kocem.
Nie takiej sceny się spodziewałem.
Dylan posyła mi zdziwiony wzrok.
- Co jest, stary? - pyta marszcząc brwi.
- Myślałem... - zaczynam, ale za chwilę milknę zdając sobie sprawę z tego jak głupio by to brzmiało. Nagle Sam odwraca się i patrzy na mnie obojętnie.
- Powiedz mu, żeby sobie wyszedł - mówi niewyraźnie do Dylan'a i znowu się odwraca.
- Jesteś pijana - zauważam.
Nie bardzo wiem co mam robić.
- Zostawię was - mówi Dylan i z lekkim uśmiechem opuszcza pokój. Jestem zaskoczony. Dlaczego zostawił nas samych? Nie powinien być zazdrosny, lub cokolwiek?
Chłopak wychodzi, a ja zdejmuję z siebie skórzaną kurtkę i powoli kładę się obok dziewczyny. Czuję wielką chęć przytulenia jej.
- Idź do Kendry - mówi z wyrzutem odsuwając się ode mnie. Czuje gorycz w ustach, gdy to robi. Nie jestem przyzwyczajony do tego, że jakaś dziewczyn się ode mnie odsuwa.
Wzdycham. Wiem, że trochę nawaliłem z tą Kendrą.
- Wolę zostać z tobą - odpowiadam cicho i próbuję przyciągnąć ją do siebie, ale ona znowu się wyrywa.
- Wiem, że nie jestem zbyt trzeźwa, ale daruj sobie - warczy odwracając się twarzą do mnie. - Tym razem nie pomacasz - mówi z ironicznym uśmiechem.
Unoszę brwi.
- Chyba nie myślisz, że traktuje nasz pocałunek tylko jako... - zaczynam, ale ona mi przerywa.
- Tak, tak właśnie myślę.
Czuję wyrzuty sumienia. Cholera, nie chciałem żeby tak to odebrała.
- Nie, to nie tak - wzdycham.
- Oświeć mnie w takim razie - odpowiada opierając się o ramę łóżka.
- Ja... Nie wiem co mam robić, okej? Po prostu nie wiem jak mam się teraz zachowywać w stosunku do ciebie. Nie wiem, czy chcesz, żebym spędzał z tobą więcej czasu, czy może wolisz zachować między nami dystans i... - tłumaczę się. Czuję się naprawdę głupio w tym momencie. Nigdy nie mówiłem takich rzeczy żadnej dziewczynie. Żadnej nie musiałem się tłumaczyć i po takiej akcji jak w pokoju Dylan'a, po prostu wychodziłem i zapominałem.
- Oczywiście, że chce spędzać z tobą czas - odpowiada pewnym siebie głosem. Patrzy się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a ja czuję uścisk w brzuchu. Nie wiedząc co mam zrobić rozkładam ramiona i powoli przyciągam ją do siebie. Dziewczyna wtula się w mój tors i ręką robi kółka na moim brzuchu.
Obejmuję ją ramionami i przez chwilę czuję się niesamowicie lekko.
Jeszcze nikogo nie lubiłem tak bardzo.
SAM
To chyba najbardziej znienawidzony dzień tygodnia.
Wchodzę do szkoły i od razu kieruję się w stronę swojej szafki.
Rano po imprezie obudziłam się przy Justin'ie. Pamiętałam wszystko i po tym jak powiedział mi, że nie wie jak ma się zachowywać wybaczyłam mu. Nie usprawiedliwiam go, ale wydaje mi się to trochę niesprawiedliwe, bo tak naprawdę on tylko z nią gadał. Nie robił z nią nic innego.
Podchodzę do szafki i wyjmuję z niej potrzebne mi książki na dzisiejszy dzień.
Pierwszy mam francuski i pożegnanie z naszą praktykantką.
Oh, naprawdę mi przykro, że odchodzi.
Bardzo.
Nie widzę nikogo znajomego na korytarzu, więc od razu kieruję się w stronę sali. Siadam na jednej z ostatnich ławek. Dzwoni dzwonek, a sala się zapełnia.
W końcu wchodzi wywłoka Miranda i zaczyna prowadzić lekcje. Mimo, że te czterdzieści pięć minut dłuży mi się niemiłosiernie, w końcu nastaje moment pożegnań.
Pieprzy jak bardzo będzie jej nas brakować i, że bardzo zżyła się z tą szkołą i takie bzdety.
Przewracam oczami, gdy życzy nam pomyślności.
- Nikt nie będzie tęsknił - mruczę, gdy kończy swoją wypowiedź. Wzrok całej klasy ląduje na mnie, a ja uśmiecham się z kipnął. Jednak Miranda patrzy się na mnie ze speszoną miną nic nie odpowiada. Przez chwilę nawet czuję wyrzuty sumienia, ale szybko znikają, gdy przypominam sobie jaką suką była.
Dzwoni dzwonek.
Jako pierwsza wychodzę z klasy. Kieruję się w stronę stołówki, gdy nagle ktoś krzyczy moje imię. Odwracam się i widzę pana Harris'a. Moje nauczyciela WOS'u i wychowawcę w jednym.
- Sam! - mówi i uśmiecha się do mnie. To chyba jedyny nauczyciel, który nazywa mnie tak jak go o to poprosiłam na początku roku.
- Coś się stało? - pytam, ale on tylko macha ręką.
- Przyszedł do mnie dyrektor i opowiedział mi o tobie parę rzeczy. Powiedział, że muszę porozmawiać z twoimi rodzicami - wyjaśnia i krzywi się. - Nie chcę tego robić - dodaje ściszonym głosem. Chichoczę cicho. On jest naprawdę w porządku.
- Więc pomyślałem, że jeżeli obiecasz mi, że ograniczysz swoje dosyć częste teraz wybryki to mogę dać ci jeszcze jedną szansę - proponuje z uśmiechem, a ja automatycznie go odwzajemniam.
- Oczywiście, obiecuję - mówię chichocząc. Kładę rękę na piersi na znak prawdziwości obietnicy.
- W takim razie nie mam powodów, żeby ci nie ufać - mówi. - Oh i jeszcze rozmawiałem z panią, która uczy cię chemii. Nie mam pojęcia jak się nazywa - dodaje marszcząc brwi, a ja znowu chichoczę. - I kazała ci przekazać, że od jutra co tydzień musisz chodzić do niej na dodatkowe lekcje. Powiedziała, że jak cię tam nie zobaczy, to nie przepuści cię do następnej klasy - przewracam oczami, a on patrzy się na mnie ze zrozumieniem w oczach. - Jeżeli chcesz, to mogę powiedzieć, żeby usunął ci jedną z kar. Wydaje mi się, że trochę z nimi przesadził - ostatnie zdanie wypowiada cicho.
Zaskoczona unoszę brwi.
- Mógłby pan? - pytam zdumiona.
- Niczego nie obiecuję, ale mogę spróbować - mówi, a ja dziękuję mu zadowolona. Uwielbiam tego nauczyciela. Gdy nie ma mi nic więcej do powiedzenia, żegna się ze mną i odchodzi.
Straciłam połowę przerwy, ale warto było. Gdy idę w stronę stołówki spotykam Justin'a. Ubrany w jeansy i białą koszulkę w kształcie "V". Mimo tak zwyczajnej stylizacji, jest tak perfekcyjny, że to aż niemożliwe.
- Powinnaś dać mi buziaka na przywitanie - mówi pochylając się nade mną z uśmiechem, ale ja chichocząc kładę rękę na jego klatce piersiowej i odsuwam go od siebie.
- Chyba w snach - odpowiadam z uśmiechem. Wystawiam mu język i wchodzę do stołówki. Czuję, jak Justin idący za mną gapi mi się na tyłek. Odwracam się posyłając mu mordercze spojrzenie, a on zaczyna się śmiać.
- Aww, groźna Sam - mówi rozbawiony prosto do mojego ucha - Podoba mi się.
Uderzam go lekko w klatkę piersiową, a na moje usta wpływa uśmiech, którego nie mogę powstrzymać.
Widzę przy stoliku Megan, Liam'a i Dylan'a. Siadamy obok nich i zaczynamy gadać o odejściu praktykantki.
- Koniec końcem i tak się jej pozbyliśmy - mówi zadowolona Megan, a ja przyznaje jej rację.
- Bardzo dobrze, że nie będę musiała oglądać jej wytapetowanego ryja - mamroczę z sarkazmem, a każdy chichoczę. Rozmowa przenosi się na temat imprezy. Rozmawiamy o wszystkich ludziach, którzy zrobili z siebie idiotów.
Nagle czuję jak ręka Justin'a, który siedzi obok mnie, łączy się z moją. Nie mogę powstrzymać uśmiechu, ściskam ją mocniej i nawiązuje z nim kontakt wzrokowy. Chłopak puszcza mi oczko.
Nie wiem czemu nie pokazujemy tego publicznie, ale też na razie nie chce mówić czegokolwiek naszej paczce.
Tym bardziej, że sama nie wiem co jest między nami.
- Sam? - mówi ktoś za mną niepewnym głosem. Każdy milknie i w szoku patrzy się na osobnika za mną. Odwracam się, a moim oczom ukazuje się Chris. Wygląda na skrępowanego. - Możemy pogadać? - pyta cicho. Patrzę się na Justin'a, który marszczy brwi, a później na Megan, która ma lekko uchylone usta.
- Oh, okej - mruczę wstając od stołu. Gdy odchodzimy trochę dalej czuję na sobie ich wzrok.
- Na imprezie byłem trochę... pijany - zaczyna - I powiedziałem ci dużo rzeczy. Po prostu nie chce, żeby ktoś...
- Nie powiem nikomu - mówię nagle i kręcę głową. Zaczynam zastanawiać się, czy naprawdę jestem aż taką paplą, że pomyślał o mnie w ten sposób. - To twoja prywatna sprawa. Nie ośmieliłabym się - tłumaczę mu, a on uśmiecha się do mnie słabo.
- Dzięki - mamrocze - Naprawdę to doceniam - mówi i powoli odwraca się odchodząc.
Wracam do naszego stolika myśląc nad naszą rozmową. Chris ciągle mnie zaskakuje tym jaki jest. Jak bardzo można pomylić się co do człowieka, patrząc tylko na jego czyny.
- Czego chciał? - pyta Justin wyrywając mnie z zamyśleń.
Posyłam mu zdezorientowany wzrok.
- Em, niczego takiego - kłamię. - Chciał, żebym usunęła post z bloga - wymyślam na poczekaniu i mam nadzieję, że mi uwierzą.
- Nie wyglądał jakby był wkurzony - zaczyna podejrzliwie Megan. - Był bardziej smutny.
Wzruszam ramionami.
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to - mamroczę kończąc temat. Obiecałam, że nic nikomu nie powiem. Widzę, że nie bardzo mi wierzą, ale odpuszczają. Przenoszę wzrok na Dylan'a, która uśmiecha się do mnie lekko. Odwzajemniam uśmiech. Wiem, że on ma najwięcej podejrzeń. Tym bardziej, że wie o tym, że na imprezie siedziałam chwilę z Chris'em. Ale o nic nie pyta. Najwyraźniej wyczuwa to, że nie chce o tym gadać.
Reszta dnia mija szybko. Lekcje, kara na strychu, która mija przyjemnie, przez nasze wygłupy i powrót do domu. Do wieczora siedziałam z tatą i robiliśmy kolację. Gdy zjedliśmy i posprzątaliśmy powiedziałam, że muszę odrobić lekcję i idę do swojego pokoju. Wyjmuję książki i nagle słyszę dzwięk przychodzącej wiadomości. Wyjmuję telefon i uśmiecham się, gdy widzę imię Justin'a na wyświetlaczu.
Od: Justin
Możesz wyjść?
Patrzę się na telefon i widzę, że dochodzi dwudziesta pierwsza.
Do: Justin
Jestem zajęta. Zresztą, tata mnie nie wypuści.
Nie muszę długo czekać na odpowiedź.
Od: Justin
Okej, w takim razie to ja do ciebie przyjdę xx
Uśmiecham się.
Wzdycham, bo wiem, że nie może tego zrobić. Mój tata nie był by zadowolony, gdyby go u zobaczył i to jeszcze o tej godzinie.
Do: Justin
Mój tata cię zabije, bby x
Od: Justin
Coś się wymyśli, shawty.
Znowu się uśmiecham.
Okej, od kiedy uśmiecham się do telefonu jak ostatnia idiotka? Jestem pewna, że żartuje, więc wracam do lekcji. Po godzinie odrobiłam wszystko i całkiem zapomniałam o wiadomości od Justin'a. Idę pod prysznic i ubrana w dłuższą koszulę kładę się na łóżko.
Przeglądam facebook'a, gdy nagle słyszę stuk w oknie na balkonie. Patrzę na godzinę. Dochodzi dwunasta.
Ze zmarszczonymi brwiami podchodzę do drzwi i uchylam je lekko. Justin ubrany w ciemne jeansy i czarną koszulkę stoi z rękami w kieszeniach i nonszalanckim uśmiechem na ustach.
Chichoczę.
- Coś długo ci się zeszło, to "wymyślanie" - zaczynam wspominając o jego ostatniej wiadomości.
- Oh, tak - mówi. - Twój ojciec trochę mnie przeraża - mamrocze drapiąc się po głowie, a ja wybucham śmiechem.
- Niemożliwe - mówię i uchylam szerzej drzwi, aby mógł wejść do środka. Od razu kładzie się na moim łóżku, a ja zamykam drzwi balkonowe. Wzrokiem sunie po całym moim ciele i zatrzymując się na moim oczach mówi:
- Ładnie wyglądasz - uśmiecha się, a ja na moje policzki wpływa rumieniec. - Aww, chodź do mnie - chichocze, gdy widzi moją reakcje. Najpierw podchodzę do drzwi i je zamykam w razie jakby mój tata miał wejść. Justin unosi brwi z łobuzerskim uśmiechem.
- Kochanie, nie wiedziałem, że będziemy robić rzeczy, które wymagają zamknięcia drzwi - mruczy, a ja marszczę brwi.
- Spadaj - mamroczę i kładę się obok niego. Chłopak od razu przyciąga mnie do siebie. Uśmiecham się słodko, gdy sunie ręką po moim ramieniu. Nagle przenosi ją na moje żebra i zaczyna łaskotać.
- Przestań! - mówię podnosząc głos. Muszę powstrzymać się przed głośnym śmiechem. Nie chcę obudzić taty. Zaczynam się kręcić, gdy ciągle mnie łaskocze. - Boże, Justin! - chichoczę. Łapie mnie za nadgarstki i z szerokim uśmiechem kładzie swoje usta na moich. Pogłębiam pocałunek, a chłopak kładzie mi rękę pod plecy. Korzystam z chwili jego nieuwagi i podnoszę się. Jednak on jest sprytniejszy. Nim zdążę uciec łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie, tak, że jakimś cudem siedzę na nim okrakiem.
Inaczej to sobie wyobrażałam.
Justin uśmiecha się cwanie.
- Chyba coś ci nie wyszło - mówi rozbawiony, a ja sapię z udawanej złości. Tak naprawdę mi też chce się śmiać.
- Cicho bądź - mówię kładąc rękę na jego ustach. Uśmiecham się wesoło. Za chwilę odsuwam rękę i zaczynam przyglądać się chłopakowi z zainteresowaniem. Opuszkami palców dotykam jego policzka. Składam na nim pocałunek i odsuwam się od niego lekko. Justin uśmiecha się słodko, a ja robię to samo. Później moja ręka ląduje na jego ustach. Kreślę na nich wzory. Przez sam dotyk mam ochotę od razu je pocałować. Są uzależniające. Ciemnowłosy obserwuje moje poczynania z zaciekawieniem.
Odsuwam rękę i niepewnie przykładam swoje usta do jego. Ledwo zdążę je musnąć, a Justin już pogłębia pocałunek. Jego ręka ląduje na moich plecach. Przyciąga mnie do siebie jeszcze bardziej.
Nagle poruszam się niespokojnie, a Justin wydaje z siebie stłumiony głos.
- Sam - warczy zachrypniętym głosem wprost w moje usta.
Przez chwilę jestem zdezorientowana. Nie bardzo rozumiem powód jego reakcji. Odsuwam się od niego delikatnie i nieświadomie znowu się poruszam, Justin ponownie wydaje z siebie stłumiony jęk i nagle zaczynam rozumieć. Dosłownie przez cały ten czas pocierałam się o jego kroczę.
Czuję jak na moje policzki wpływa rumieniec, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Czuję się głupio, a sam fakt, że podnieciłam Justin'a wcale mi nie pomagał.
Justin patrzy się na mnie, jego oczy stały się ciemniejsze. Oblizuje usta, a ja zauważam, ze jego oddech przyśpieszył.
- Przepraszam - mamroczę zakłopotana. Odsuwam się tym razem uważniej, tak aby nie dotknąć jego krocza. Jednak to chyba było niemożliwe. Teraz czułam to jeszcze bardziej.
- Sam - zaczyna zachrypniętym podnieconym głosem. Jedną ręką trzyma mój nadgarstek - Możesz... robić to dalej? - pyta, a ja z zaskoczenia aż uchylam usta. Moje serce nagle przyśpiesza.
Nie umiem robić takich rzeczy, a jego propozycja jest co najmniej niemoralna.
Zawstydzam się na samą myśl o tym.
I nagle w mojej głowie pojawia się niepokój. Justin miał bardzo dużo dziewczyn. Sypiał z nimi praktycznie cały czas. A co jeżeli ja mu się znudzę? Bo kto by tracił czas na cnotkę, która nie chce nic robić? Czas kiedy relacja między chłopakiem a dziewczyną polegała na trzymaniu się za ręce chyba minęła.
W ósmej klasie.
- Ja nie - zaczyna Justin, gdy długo mu nie odpowiadam.
Biorę oddech.
- Jest okej - mówię szukając w sobie pewności siebie. Oblizuje usta i zmniejszam odległość między nami. Na początku niepewnie składam pocałunek na jego ustach. Chłopak przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze, a ja daję mu dostęp do środka. Nasze języki się dotykają, a ja poruszam się przy jego kroczu starając się zrobić to jak najlepiej.
- Kurwa - warczy zaciskając ręce na moich biodrach. Przerywa nasz pocałunek i usta przenosi na moją szyję. Zaczyna ssać moje wrażliwe miejsce, a ja zastanawiam się jak schowam te wszystkie malinki przed tatą i Megan.
- Justin - wzdycham, gdy to on się porusza. Zaczynam czuć nieznajome uczucie w okolicach mojego brzucha. Jęczę cicho, gdy chłopak powtarza czynność. Po chwili nabieram pewności siebie i biorąc przykład z niego pocierałam się o jego kroczę. Jego usta ciągle całują moją szyję. Ręce wkładam w jego włosy i zaciskam usta, aby nie krzyknąć. Fakt, że mój tata jest w pokoju obok jeszcze bardziej mnie przeraża.
Justin zostawia moją szyję i brutalnie wpija się w moje usta. Jego ręce z moich bioder przenosi na tyłek. Ściska go, a ja wydaje z siebie cichy jęk. Chłopak od razu z tego korzysta i wkłada mi język do środka. Ciągle się o siebie pocieramy, a ja w pewnym momencie czuję się tak jakbym miała dłużej nie wytrzymać.
- Zaraz... - zaczyna Justin. - Kurwa - sapie nagle zaciskając ręce na moich biodrach, a ja w tym samym momencie czuję ciepło rozchodzące się na dole mojego brzucha.
Oboje opadamy bez sił. Czuję, że moje ręce wciąż się trzęsą.
Rano po imprezie obudziłam się przy Justin'ie. Pamiętałam wszystko i po tym jak powiedział mi, że nie wie jak ma się zachowywać wybaczyłam mu. Nie usprawiedliwiam go, ale wydaje mi się to trochę niesprawiedliwe, bo tak naprawdę on tylko z nią gadał. Nie robił z nią nic innego.
Podchodzę do szafki i wyjmuję z niej potrzebne mi książki na dzisiejszy dzień.
Pierwszy mam francuski i pożegnanie z naszą praktykantką.
Oh, naprawdę mi przykro, że odchodzi.
Bardzo.
Nie widzę nikogo znajomego na korytarzu, więc od razu kieruję się w stronę sali. Siadam na jednej z ostatnich ławek. Dzwoni dzwonek, a sala się zapełnia.
W końcu wchodzi wywłoka Miranda i zaczyna prowadzić lekcje. Mimo, że te czterdzieści pięć minut dłuży mi się niemiłosiernie, w końcu nastaje moment pożegnań.
Pieprzy jak bardzo będzie jej nas brakować i, że bardzo zżyła się z tą szkołą i takie bzdety.
Przewracam oczami, gdy życzy nam pomyślności.
- Nikt nie będzie tęsknił - mruczę, gdy kończy swoją wypowiedź. Wzrok całej klasy ląduje na mnie, a ja uśmiecham się z kipnął. Jednak Miranda patrzy się na mnie ze speszoną miną nic nie odpowiada. Przez chwilę nawet czuję wyrzuty sumienia, ale szybko znikają, gdy przypominam sobie jaką suką była.
Dzwoni dzwonek.
Jako pierwsza wychodzę z klasy. Kieruję się w stronę stołówki, gdy nagle ktoś krzyczy moje imię. Odwracam się i widzę pana Harris'a. Moje nauczyciela WOS'u i wychowawcę w jednym.
- Sam! - mówi i uśmiecha się do mnie. To chyba jedyny nauczyciel, który nazywa mnie tak jak go o to poprosiłam na początku roku.
- Coś się stało? - pytam, ale on tylko macha ręką.
- Przyszedł do mnie dyrektor i opowiedział mi o tobie parę rzeczy. Powiedział, że muszę porozmawiać z twoimi rodzicami - wyjaśnia i krzywi się. - Nie chcę tego robić - dodaje ściszonym głosem. Chichoczę cicho. On jest naprawdę w porządku.
- Więc pomyślałem, że jeżeli obiecasz mi, że ograniczysz swoje dosyć częste teraz wybryki to mogę dać ci jeszcze jedną szansę - proponuje z uśmiechem, a ja automatycznie go odwzajemniam.
- Oczywiście, obiecuję - mówię chichocząc. Kładę rękę na piersi na znak prawdziwości obietnicy.
- W takim razie nie mam powodów, żeby ci nie ufać - mówi. - Oh i jeszcze rozmawiałem z panią, która uczy cię chemii. Nie mam pojęcia jak się nazywa - dodaje marszcząc brwi, a ja znowu chichoczę. - I kazała ci przekazać, że od jutra co tydzień musisz chodzić do niej na dodatkowe lekcje. Powiedziała, że jak cię tam nie zobaczy, to nie przepuści cię do następnej klasy - przewracam oczami, a on patrzy się na mnie ze zrozumieniem w oczach. - Jeżeli chcesz, to mogę powiedzieć, żeby usunął ci jedną z kar. Wydaje mi się, że trochę z nimi przesadził - ostatnie zdanie wypowiada cicho.
Zaskoczona unoszę brwi.
- Mógłby pan? - pytam zdumiona.
- Niczego nie obiecuję, ale mogę spróbować - mówi, a ja dziękuję mu zadowolona. Uwielbiam tego nauczyciela. Gdy nie ma mi nic więcej do powiedzenia, żegna się ze mną i odchodzi.
Straciłam połowę przerwy, ale warto było. Gdy idę w stronę stołówki spotykam Justin'a. Ubrany w jeansy i białą koszulkę w kształcie "V". Mimo tak zwyczajnej stylizacji, jest tak perfekcyjny, że to aż niemożliwe.
- Powinnaś dać mi buziaka na przywitanie - mówi pochylając się nade mną z uśmiechem, ale ja chichocząc kładę rękę na jego klatce piersiowej i odsuwam go od siebie.
- Chyba w snach - odpowiadam z uśmiechem. Wystawiam mu język i wchodzę do stołówki. Czuję, jak Justin idący za mną gapi mi się na tyłek. Odwracam się posyłając mu mordercze spojrzenie, a on zaczyna się śmiać.
- Aww, groźna Sam - mówi rozbawiony prosto do mojego ucha - Podoba mi się.
Uderzam go lekko w klatkę piersiową, a na moje usta wpływa uśmiech, którego nie mogę powstrzymać.
Widzę przy stoliku Megan, Liam'a i Dylan'a. Siadamy obok nich i zaczynamy gadać o odejściu praktykantki.
- Koniec końcem i tak się jej pozbyliśmy - mówi zadowolona Megan, a ja przyznaje jej rację.
- Bardzo dobrze, że nie będę musiała oglądać jej wytapetowanego ryja - mamroczę z sarkazmem, a każdy chichoczę. Rozmowa przenosi się na temat imprezy. Rozmawiamy o wszystkich ludziach, którzy zrobili z siebie idiotów.
Nagle czuję jak ręka Justin'a, który siedzi obok mnie, łączy się z moją. Nie mogę powstrzymać uśmiechu, ściskam ją mocniej i nawiązuje z nim kontakt wzrokowy. Chłopak puszcza mi oczko.
Nie wiem czemu nie pokazujemy tego publicznie, ale też na razie nie chce mówić czegokolwiek naszej paczce.
Tym bardziej, że sama nie wiem co jest między nami.
- Sam? - mówi ktoś za mną niepewnym głosem. Każdy milknie i w szoku patrzy się na osobnika za mną. Odwracam się, a moim oczom ukazuje się Chris. Wygląda na skrępowanego. - Możemy pogadać? - pyta cicho. Patrzę się na Justin'a, który marszczy brwi, a później na Megan, która ma lekko uchylone usta.
- Oh, okej - mruczę wstając od stołu. Gdy odchodzimy trochę dalej czuję na sobie ich wzrok.
- Na imprezie byłem trochę... pijany - zaczyna - I powiedziałem ci dużo rzeczy. Po prostu nie chce, żeby ktoś...
- Nie powiem nikomu - mówię nagle i kręcę głową. Zaczynam zastanawiać się, czy naprawdę jestem aż taką paplą, że pomyślał o mnie w ten sposób. - To twoja prywatna sprawa. Nie ośmieliłabym się - tłumaczę mu, a on uśmiecha się do mnie słabo.
- Dzięki - mamrocze - Naprawdę to doceniam - mówi i powoli odwraca się odchodząc.
Wracam do naszego stolika myśląc nad naszą rozmową. Chris ciągle mnie zaskakuje tym jaki jest. Jak bardzo można pomylić się co do człowieka, patrząc tylko na jego czyny.
- Czego chciał? - pyta Justin wyrywając mnie z zamyśleń.
Posyłam mu zdezorientowany wzrok.
- Em, niczego takiego - kłamię. - Chciał, żebym usunęła post z bloga - wymyślam na poczekaniu i mam nadzieję, że mi uwierzą.
- Nie wyglądał jakby był wkurzony - zaczyna podejrzliwie Megan. - Był bardziej smutny.
Wzruszam ramionami.
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to - mamroczę kończąc temat. Obiecałam, że nic nikomu nie powiem. Widzę, że nie bardzo mi wierzą, ale odpuszczają. Przenoszę wzrok na Dylan'a, która uśmiecha się do mnie lekko. Odwzajemniam uśmiech. Wiem, że on ma najwięcej podejrzeń. Tym bardziej, że wie o tym, że na imprezie siedziałam chwilę z Chris'em. Ale o nic nie pyta. Najwyraźniej wyczuwa to, że nie chce o tym gadać.
Reszta dnia mija szybko. Lekcje, kara na strychu, która mija przyjemnie, przez nasze wygłupy i powrót do domu. Do wieczora siedziałam z tatą i robiliśmy kolację. Gdy zjedliśmy i posprzątaliśmy powiedziałam, że muszę odrobić lekcję i idę do swojego pokoju. Wyjmuję książki i nagle słyszę dzwięk przychodzącej wiadomości. Wyjmuję telefon i uśmiecham się, gdy widzę imię Justin'a na wyświetlaczu.
Od: Justin
Możesz wyjść?
Patrzę się na telefon i widzę, że dochodzi dwudziesta pierwsza.
Do: Justin
Jestem zajęta. Zresztą, tata mnie nie wypuści.
Nie muszę długo czekać na odpowiedź.
Od: Justin
Okej, w takim razie to ja do ciebie przyjdę xx
Uśmiecham się.
Wzdycham, bo wiem, że nie może tego zrobić. Mój tata nie był by zadowolony, gdyby go u zobaczył i to jeszcze o tej godzinie.
Do: Justin
Mój tata cię zabije, bby x
Od: Justin
Coś się wymyśli, shawty.
Znowu się uśmiecham.
Okej, od kiedy uśmiecham się do telefonu jak ostatnia idiotka? Jestem pewna, że żartuje, więc wracam do lekcji. Po godzinie odrobiłam wszystko i całkiem zapomniałam o wiadomości od Justin'a. Idę pod prysznic i ubrana w dłuższą koszulę kładę się na łóżko.
Przeglądam facebook'a, gdy nagle słyszę stuk w oknie na balkonie. Patrzę na godzinę. Dochodzi dwunasta.
Ze zmarszczonymi brwiami podchodzę do drzwi i uchylam je lekko. Justin ubrany w ciemne jeansy i czarną koszulkę stoi z rękami w kieszeniach i nonszalanckim uśmiechem na ustach.
Chichoczę.
- Coś długo ci się zeszło, to "wymyślanie" - zaczynam wspominając o jego ostatniej wiadomości.
- Oh, tak - mówi. - Twój ojciec trochę mnie przeraża - mamrocze drapiąc się po głowie, a ja wybucham śmiechem.
- Niemożliwe - mówię i uchylam szerzej drzwi, aby mógł wejść do środka. Od razu kładzie się na moim łóżku, a ja zamykam drzwi balkonowe. Wzrokiem sunie po całym moim ciele i zatrzymując się na moim oczach mówi:
- Ładnie wyglądasz - uśmiecha się, a ja na moje policzki wpływa rumieniec. - Aww, chodź do mnie - chichocze, gdy widzi moją reakcje. Najpierw podchodzę do drzwi i je zamykam w razie jakby mój tata miał wejść. Justin unosi brwi z łobuzerskim uśmiechem.
- Kochanie, nie wiedziałem, że będziemy robić rzeczy, które wymagają zamknięcia drzwi - mruczy, a ja marszczę brwi.
- Spadaj - mamroczę i kładę się obok niego. Chłopak od razu przyciąga mnie do siebie. Uśmiecham się słodko, gdy sunie ręką po moim ramieniu. Nagle przenosi ją na moje żebra i zaczyna łaskotać.
- Przestań! - mówię podnosząc głos. Muszę powstrzymać się przed głośnym śmiechem. Nie chcę obudzić taty. Zaczynam się kręcić, gdy ciągle mnie łaskocze. - Boże, Justin! - chichoczę. Łapie mnie za nadgarstki i z szerokim uśmiechem kładzie swoje usta na moich. Pogłębiam pocałunek, a chłopak kładzie mi rękę pod plecy. Korzystam z chwili jego nieuwagi i podnoszę się. Jednak on jest sprytniejszy. Nim zdążę uciec łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie, tak, że jakimś cudem siedzę na nim okrakiem.
Inaczej to sobie wyobrażałam.
Justin uśmiecha się cwanie.
- Chyba coś ci nie wyszło - mówi rozbawiony, a ja sapię z udawanej złości. Tak naprawdę mi też chce się śmiać.
- Cicho bądź - mówię kładąc rękę na jego ustach. Uśmiecham się wesoło. Za chwilę odsuwam rękę i zaczynam przyglądać się chłopakowi z zainteresowaniem. Opuszkami palców dotykam jego policzka. Składam na nim pocałunek i odsuwam się od niego lekko. Justin uśmiecha się słodko, a ja robię to samo. Później moja ręka ląduje na jego ustach. Kreślę na nich wzory. Przez sam dotyk mam ochotę od razu je pocałować. Są uzależniające. Ciemnowłosy obserwuje moje poczynania z zaciekawieniem.
Odsuwam rękę i niepewnie przykładam swoje usta do jego. Ledwo zdążę je musnąć, a Justin już pogłębia pocałunek. Jego ręka ląduje na moich plecach. Przyciąga mnie do siebie jeszcze bardziej.
Nagle poruszam się niespokojnie, a Justin wydaje z siebie stłumiony głos.
- Sam - warczy zachrypniętym głosem wprost w moje usta.
Przez chwilę jestem zdezorientowana. Nie bardzo rozumiem powód jego reakcji. Odsuwam się od niego delikatnie i nieświadomie znowu się poruszam, Justin ponownie wydaje z siebie stłumiony jęk i nagle zaczynam rozumieć. Dosłownie przez cały ten czas pocierałam się o jego kroczę.
Czuję jak na moje policzki wpływa rumieniec, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Czuję się głupio, a sam fakt, że podnieciłam Justin'a wcale mi nie pomagał.
Justin patrzy się na mnie, jego oczy stały się ciemniejsze. Oblizuje usta, a ja zauważam, ze jego oddech przyśpieszył.
- Przepraszam - mamroczę zakłopotana. Odsuwam się tym razem uważniej, tak aby nie dotknąć jego krocza. Jednak to chyba było niemożliwe. Teraz czułam to jeszcze bardziej.
- Sam - zaczyna zachrypniętym podnieconym głosem. Jedną ręką trzyma mój nadgarstek - Możesz... robić to dalej? - pyta, a ja z zaskoczenia aż uchylam usta. Moje serce nagle przyśpiesza.
Nie umiem robić takich rzeczy, a jego propozycja jest co najmniej niemoralna.
Zawstydzam się na samą myśl o tym.
I nagle w mojej głowie pojawia się niepokój. Justin miał bardzo dużo dziewczyn. Sypiał z nimi praktycznie cały czas. A co jeżeli ja mu się znudzę? Bo kto by tracił czas na cnotkę, która nie chce nic robić? Czas kiedy relacja między chłopakiem a dziewczyną polegała na trzymaniu się za ręce chyba minęła.
W ósmej klasie.
- Ja nie - zaczyna Justin, gdy długo mu nie odpowiadam.
Biorę oddech.
- Jest okej - mówię szukając w sobie pewności siebie. Oblizuje usta i zmniejszam odległość między nami. Na początku niepewnie składam pocałunek na jego ustach. Chłopak przejeżdża językiem po mojej dolnej wardze, a ja daję mu dostęp do środka. Nasze języki się dotykają, a ja poruszam się przy jego kroczu starając się zrobić to jak najlepiej.
- Kurwa - warczy zaciskając ręce na moich biodrach. Przerywa nasz pocałunek i usta przenosi na moją szyję. Zaczyna ssać moje wrażliwe miejsce, a ja zastanawiam się jak schowam te wszystkie malinki przed tatą i Megan.
- Justin - wzdycham, gdy to on się porusza. Zaczynam czuć nieznajome uczucie w okolicach mojego brzucha. Jęczę cicho, gdy chłopak powtarza czynność. Po chwili nabieram pewności siebie i biorąc przykład z niego pocierałam się o jego kroczę. Jego usta ciągle całują moją szyję. Ręce wkładam w jego włosy i zaciskam usta, aby nie krzyknąć. Fakt, że mój tata jest w pokoju obok jeszcze bardziej mnie przeraża.
Justin zostawia moją szyję i brutalnie wpija się w moje usta. Jego ręce z moich bioder przenosi na tyłek. Ściska go, a ja wydaje z siebie cichy jęk. Chłopak od razu z tego korzysta i wkłada mi język do środka. Ciągle się o siebie pocieramy, a ja w pewnym momencie czuję się tak jakbym miała dłużej nie wytrzymać.
- Zaraz... - zaczyna Justin. - Kurwa - sapie nagle zaciskając ręce na moich biodrach, a ja w tym samym momencie czuję ciepło rozchodzące się na dole mojego brzucha.
Oboje opadamy bez sił. Czuję, że moje ręce wciąż się trzęsą.
Przez pierwsze parę minut leżymy słuchając swoich przyśpieszonych oddechów. Justin przez cały ten czas smyra ręka po moich plecach. W końcu odsuwam się od niego. Biorę oddech, a gdy nasze oczy się spotykają oblewam się rumieńcem. Czuję się zażenowana tym co przed chwilą się stało.
- Naprawdę się tego wstydzisz? - pyta uśmiechnięty Justin, a ja tylko sapię i zasłaniam twarz włosami. Jest tym zaskoczony? Chłopak wyciąga rękę i zakłada mi je za ucho.
- To nic takiego Sam - mówi lekko zachrypniętym głosem. Przyciąga mnie do siebie, a ja wtulam się w jego klatkę piersiową. Ciągle czuję się niezręcznie.
Leżymy tak dłuższą chwilę. Raz po raz składa pocałunki na moich włosach i ciagle trzyma moją dłoń, więc czuje sie spokojniej. Nagle chłopak wstaje, a ja patrzę się na niego zaskoczona.
- Idziesz? - pytam zaczynając panikować. Nie chcę żeby zostawił mnie po tym co stało się przed chwilą.
- Chcę tylko wziąć prysznic - mówi z uśmiechem. Przysuwa się do mnie i składa pocałunek na moim nosie. - Nigdzie się nie wybieram.
Uśmiecham się lekko.
- Oh, okej - odpowiadam z ulgą. Za chwilę już go nie ma. Leże patrząc się w sufit i dosłownie nie mogę powstrzymać się przed uśmiechem. To co zrobiliśmy było tak nieprzyzwoicie dobre, że nie mogę się nie uśmiechać. Sama nie mogę tego do końca zrozumieć, ale jestem naprawdę szczęśliwa. Nagle słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Myślę, że to mój telefon, ale gdy go włączam i nie widzę żadnej wiadomości zdaje sobie sprawę z tego, że to telefon Justin'a. Wstaje, aby zabrać laptopa z biurka i niechcący zerkam na ekran jego telefonu. Gdy widzę wiadomość od Kendry moje serce zamiera. Czemu miałaby do niego pisać?
Przez chwilę biję się z myślami, ale ostatecznie ciekawość wygrywa. Po raz drugi poddając się pokusie biorę jego telefon i odblokowuję go. Włączam wiadomości i czytam jego zawartość. Z każdym jednym słowem moja twarz traci kolory.
Od: Kendra
Szkoda, że dzisiaj nie mogłeś zostać dłużej. Mam nadzieję, że jutro też wpadniesz :)
Cały czas patrzę się tepo w telefon. Nie wierzę, że jest aż tak wyrafinowany, że przed przyjściem do mnie, poszedł do niej. Słyszę jak drzwi od łazienki się otwierają, ale nawet nie próbuje ukryć tego, że czytałam jego wiadomości.
- Mogę wziąć - zaczyna, ale milknie, gdy widzi swój telefon w mojej ręce. - Czy Ty przeglądałaś mój telefon? - warczy zdenerwowany. Patrzę się na niego tępym wzrokiem. Był ciągle w ciuchach.
- Odpisz jej - mówię z kpinął i podaje mu telefon. Justin patrzy się na ekran i jego wyraz twarzy się zmienia. Nie jest zły, raczej skruszony. A to tylko jeszcze bardziej utwierdza mnie w jego winie.
- Sam, to nie tak - zaczyna się tłumaczyć, ale ja kręce gwałtownie głową.
- Myślę, że powinieneś już iść - mówię cicho i wskazuje na drzwi. Próbuje ukryć drżący głos.
- Nie rób tego - mówi z grymasem na twarzy. -Wiem jak to wygląda, ale...
- Po prostu wyjdź, Justin - mówię cicho, a pod koniec załamuje mi się głos. Zaciskam powieki. Nie chce płakać. Nie z jego powodu.
To nieprawdopodobne jak bardzo muszę zmuszać się do tego by go wygonić. Chciałabym żeby miał dobre wytłumaczenie. Ale czuję się oszukana.
Justin wzdycha. Opuszcza ręce i ze zrezygnowaniem wypisanym na twarzy po prostu podchodzi do drzwi balkonowych i za chwile już go nie ma. Zamykam je z trzaskiem i gasząc światło kładę się na łóżko. Przykrywam się i wręcz marzę tylko o tym, żeby to okazało się snem.
Nie płaczę. Nie chce płakać. Nie chce pokazać mu, że mi w jakimś stopniu zależy i przede wszystkim nie chce pokazać tego samej sobie.
Oja
OdpowiedzUsuńYyyy,musiałaś zepsuć? Buu,czekam na next i mam nadzieję że będzie o wiele lepszy ;)
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to zrobiłaś i, że to tylko głupie nieporozumienie...
OdpowiedzUsuńA było tak pięknie ehh. Rodział świetny jak zawsze. /@biebrix
OdpowiedzUsuńAwww *_*
OdpowiedzUsuńJak mogłaś?!
No rozdział c u d o w n y <3!
Weny i do następnego xx.
Ja też uwielbiam dramy! Ale jestem ciekawa jak Justin jej to później wytłumaczy �� Niech idzie się utopić tą całą sukowata Kendra :D Tylko szybko dodaj rozdział �� Ja chce nastepny �� Mam nadzieję, ze niedługo będzie :D To jest cudowne! Czekam kochana �� A Wy wszyscy spinamy dupy i dobijamy di 20 komantarz :D/nixababy
OdpowiedzUsuńsuper super !!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWspaniały!!!
OdpowiedzUsuńBoże piszesz tak wspaniale że się chyba U.Z.A.L.E.Ż.N.I.Ł.A.M!
OdpowiedzUsuńDlaczego niedziela? Nie może być chociaż sobota? Błagam! Nie dam rady dłużej czekać!!!
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam dramatyczne sceny! I też jak coś piszę, to muszę to gdzieś wpierdziulić :D Rozdział...brak słów. Nawet raczej nie ma słów opisujących 13 rozdział. :") Na pewno wiesz o co mi chodzi xd
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdzial ;D weny ♥
:O świetne :O szkoda że Justin zawsze musi coś zjeb* c XD czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńsuper super mam nadzieje ze sie pogodza :)
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że się szybko pogodzą
O nie.
OdpowiedzUsuńCzemu to zepsułaś ?!? Jebana Kenda nie lubie jej ! Mam nadzieję ,że Justin i Sam się pogodzą ... Czekam na następny
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńto musi być nieporozumienie... :/
OdpowiedzUsuńSam powinna się odegrać. Super rozdział, uwielbiam tego bloga :D
OdpowiedzUsuńczekam aż sam się jakoś odegra na justinie :)
OdpowiedzUsuń�� super �� czekam na następny ������
OdpowiedzUsuńświetny *.*
OdpowiedzUsuńMam ochotę płakać :/ to takie cudowne :)
OdpowiedzUsuńCuudowny,najlepszy! Juz nie moge sie doczekac ci bedzie dalej!! <3
OdpowiedzUsuńAhsghs cudny rodzial ^-^ Po co Jus wgl gada z tymi dziwkami...mam nadzieje, ze wkoncu bedzie tylko z Sam *-* Czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie dramy :D weź dodaj kolejny ♡
OdpowiedzUsuńJezu Jak ty cudownie piszesz!! Przeczytałam całego bloga hehe bądź ze mnie dumna :) Czekam na next bo się uzależniłam od tego ff dobrze czy źle?¿ nieważne xd oczywiście blog twój ląduje w zakładach i jako skrót w ikonce na tapetę. Joł ^^\ dobra idę bo późno jest. Nie no co tam dopiero 2 w nocy. Kocham to opowiadanie kocham mojego Justinka i cb. No to do nexta jak najszybciej
OdpowiedzUsuń*zakładkach
UsuńBoże Victoria! <3 To jest takie cudowne, że ja już chcę kolejny rozdział! :) Wstawiaj go bardzo szybko, bo ja chcę wiedzieć co będzie dalej! :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńBoskie....kocham te Twoje akcje :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuń