Justin patrzył się na mnie wyczekującym wzrokiem. Otwieram usta z zamiarem powiedzenia czegokolwiek, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk.
W końcu chłopak kiwa powoli głową.
- Rozumiem - mamrocze ochrypłym głosem. Widziałam jak przez chwilę walczy sam ze sobą jednak po chwili zaciska mocno szczękę i wychodzi z pomieszczenia.
Chce go zatrzymać. Powiedzieć cokolwiek, żeby tylko ze mną został, ale zamiast tego milczę i pozwalam mu odejść.
Po chwili już go nie ma.
Wzdycham i ciągle w szoku siadam na ziemi przy ścianie. Zaczynam czuć szczęście, złość i rozpacz jednocześnie.
Szczęście, bo gdzieś w swojej podświadomości marzyłam o takim wyznaniu. Złość, bo mogłam go zatrzymać i rozpacz, bo po tym wszystkim nie wiem, czy chcę być jego.
Zastanawiam się, czy człowiek może odczuwać tyle emocji jednocześnie.
Mam ochotę się rozpłakać, uśmiechnąć i pobiec za nim, ale zamiast tego siedzę na ziemi jak ostatnia ofiara losu.
Brakuje mi odwagi.
Słyszę kroki. Przez chwilę myślę, ze wrócił, ale w wejściu pierwsze co widzę, to rude włosy i już wiem, ze to nie on.
- Skończyłaś? - pyta dziewczyna i krzywi się, gdy widzi mój wyraz twarzy. - Cóż to za piękne powitanie? - pyta z sarkazmem. - Prawie nie zauważyłam, ze jesteś rozczarowana moją osobą - mówi z uśmiechem, ale gdy widzi, ze ja się nie śmieje nagle staje się poważna. - Co się dzieje? - pyta.
- Powiedział, że chce mnie całować - odpowiadam cicho, mimo iż zdaję sobie sprawę z tego, że ta odpowiedź nie ma dla niej sensu.
Rudowłosa marszczy brwi i wzdychając siada obok mnie.
- Po prostu mów.
***
Opowiedziałam jej pomijając zainteresowanie Dylan'a chłopcami. Zastępując to wyjaśnieniem, ze nie jesteśmy w swoim typie.
- Justin zachowuje się... - rudowłosa robi pauzę zastanawiając się nad odpowiednim słowem - nietypowo - mówi w końcu.
Unoszę brwi nie rozumiejąc jej komentarza.
- Co masz na myśli? - pytam.
Megan wzrusza ramionami.
- Nie zachowuje się jak on. Jest inny. Wydaje się być pogodniejszy - wyjaśnia. - I to wszystko od czasu tego durnego meczu u niego w domu. Skoro tam byłaś, to mogę się domyślać co sprawiło tą jego nagłą zmianę - milknie i posyła mi lekki uśmiech.
- Co? - pytam nie bardzo rozumiejąc.
Megan wzdycha z ciężkością i przewraca oczami.
- Ty, Sam - mówi jakby, to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Unoszę brwi i prycham.
- To Justin - mówię - On się nie zmienia. Powiedział mi parę rzeczy, ale nie zapominajmy, że zanim tu przyszedł próbował przelecieć Alice - mamroczę z dezaprobatą.
Megan wciąga głośno powietrze.
- Tak - przyznaje. - To nie stawia go w zbyt dobrym świetle.
- Po prostu chcę przestać o nim myśleć - mówię z nutką rozpaczy w głosie.
Megan uśmiecha się szeroko.
- Wstawaj - nakazuje mi i sama staje przy wyjściu ze strychu - Nic nie poprawia bardziej humoru, niż zakupy.
○○○
Chodzimy po galerii od dobrej godziny. Mimo, ze szafę mam pełną ciuchów, to i tak dokupiłam jeszcze trzy torby.
Megan sprowadza mnie na złą drogę. Wcześniej nawet nie korzystałam z karty kredytowej, a teraz obawiam się, ze zostało mi na niej mało gotówki, której swoją drogą było bardzo dużo.
Razem z rudowłosą na sam koniec postanowiłyśmy zajść do Chanel. Idziemy e tam tą stronę.
- Czekaj! - syczy rudowłosa i ciągnie mnie za rękę. Chowa się za ścianą i obserwuję coś poza moim zasięgiem wzroku.
- Co się stało? - pytam marszcząc brwi.
Megan ruchem głowy nakazuje samej na to spojrzeć. Wychylam głowę, a moim oczom ukazuje się Alice i Chris, którzy wręcz jedzą siebie na jednej z ławek.
- O cholera! - podnoszę głos, a Megan ucisza mnie zabójczym wzrokiem. Milknę. - Lepiej stąd chodźmy zanim nas zobaczą - mówi i odchodzi w drugą stronę, a ja za nią.
- Mają romans? - pytam. - Albo są głupi, albo po prostu się z tym nie kryją - mówię robiąc zniesmaczoną minę.
- Ma tupet - warczy rudowłosa mając na myśli oczywiście swojego byłego chłopaka. - Ciekawe czy branie się za najlepsze przyjaciółki swoich dziewczyn, to jego hobby - zauważa kąśliwie, a ja nie mogę powstrzymać się przed chichotem.
Coś w tym jest.
- Musimy jakoś wykorzystać ten malutki fakt - mówię uśmiechając się złośliwie. Mam ochotę zrobić na złość Alice, która pieprzy się z Justin'em, lizę się z chłopakiem swojej przyjaciółki i na pewno robi jeszcze więcej dziwkarskich rzeczy.
- Chyba mam pomysł - odpowiada dziewczyna z cwanym uśmiechem na twarzy.
○○○
Wchodzimy do domu i od razu kierujemy się się stronę mojego pokoju. Nawet nie obchodzi mnie czy mama jest w domu.
Jeszcze nie znam planu rudowłosej, ale coś czuję, ze mój udział jest w tym znaczący.
Siadam przy biurku, a dziewczyna na moim łóżku.
- Włącz bloga - mówi, a ja unoszę brwi.
- Po co?
- Twój blog jest na temat szkolnego życia. Chris zdradzający Ritę, to świetny temat - tłumaczy z uśmiechem.
- Ale... - ten pomysł mi się nie podoba. Jest perfidny.
- Sam - mówi błagalnym głosem. - Chcę się na nim zemścić. Musisz mi w tym pomóc, proszę? - próbuje mnie przekonać.
Wzdycham i otwieram laptopa.
- Chris i Alice mnie zamordują - mruczę pod nosem, a zadowolona dziewczyna klaszcze w dłonie.
Włączam blogger'a i zaczynam pisać:
ŻYCIE MIŁOSNE CHRIS'A MARRON'A
Pamiętacie tą akcję, gdy nasz cudowny romantyk Chris przespał się z najlepszą przyjaciółką Megan?
Nie da się tego zapomnieć, prawda?
Otóż dzisiaj widziany był z niemniej perfekcyjną Alice Read! Obściskiwanie się w miejscach publicznych musi być ich ulubionym zajęciem. Najwidoczniej ta dwójka ma się ku sobie, ale co na to Rita?
Ciekawe czy Chris zmieni swoje hobby podbijania do przyjaciółek swoich dziewczyny.
Sam
Skończyłam pisać i dałam przeczytać to rudowłosej.
- Idealnie - mówi. - A teraz to opublikuj. Niech świat się dowie.
***
Zdenerwowana wchodzę do szkoły. Nie stresuje się postem, czy reakcją Chris'a. Akurat to obchodzi mnie najmniej.
Myślę o tym, co będzie jak spotkam Justin'a na korytarzu.
Zanim dochodzę do swojej szafki słyszę dużo pochwał na temat swojego postu. Nie rozumiem zamieszania. Wiem, ze plotka jest tego warta, ale sam post jest normalny.
Otwieram szafkę i wyjmuję potrzebne z niej rzeczy, po czym kieruję się na stołówkę.
Liam, Megan i Dylan już siedzą jednak nigdzie nie widzę Justin'a. Siadam obok nich mamrocząc ciche "Cześć". Wyjmuję telefon i zaczynam bawić się nim pogrążona we własnych myślach.
- Z kim rozmawia Justin? - pyta Liam marszcząc brwi. Unoszę głowę i patrze się w to samo miejsce co on.
- Oh, to Kendra - mówi Megan. - Nowa dziewczyna z drugiej klasy - obserwuje ich kątem oka. Justin mówi jej coś, a ona chichocze uśmiechając się przy tym szeroko. Palec wskazujący owija o swoje ciemne, bujne loki i ja już wiem. Flirtuje z nim.
Czuje niemiłe ukucie zazdrości w brzuchu.
Szybko się pocieszył.
- No tak - chichocze Liam - Justin jak zwykle musi wypróbować te nowe - prycham z pogardą, nim zdążę się powstrzymać. Wzrok całej trójki przenosi się na mnie.
- To obrzydliwe - wyjaśniam próbując się obronić. Liam otwiera usta chcąc mi odpowiedzieć. Pewnie coś na obronę Justin'a. Jednak nie zdąża. Podchodzi do nas Chris i stuka pięścią w stół niebezpiecznie blisko mnie. Drygam i patrzę się na niego przerażona.
- Mogłabyś się nie wpierdalać w nie swoje sprawy?! - krzyczy na mnie. Wstaje od stołu i unoszę brwi. W jego oczach widać szaleństwo.
- O co ci chodzi? - pytam, chociaż i tak znam odpowiedź. Ludzie na stołówce milknął obserwując całą sytuację.
- Nie udawaj głupiej - warczy zbliżając się do mnie. Robię krok w tył.
- Stary...- zaczyna Liam - Uspokój się.
- Nie każ mi się uspokajać! - krzyczy na niego, ale nie odrywa ode mnie wzroku.
Alice powoli podchodzi i staje obok Chris'a.
- Chris, proszę cię... - próbuje go uspokoić, ale on tylko macha na nią ręką.
Wskazuje na mnie palcem.
- Ty mała, wścibska, suko - warczy. - Pożałujesz tego co...
Nie zdąża dokończyć, bo nagle zjawia się Justin. Staje przede mną, tak jakby chciał ochronić mnie swoim ciałem. Uśmiecha się do niego złośliwie.
- Stary... - zaczyna spokojnie ciemnowłosy - Nigdy więcej tak do niej nie mów - mówi akcentując każdą sylabę. Nagle jego pięść ląduje na twarzy Chris'a.
- O mój Boże! - piszczy Alice, gdy ten zwija się z bólu. Otwieram usta zaskoczona całą sytuacją.
Marron podnosi się z ciężkością i patrzy na Justin'a z mordem w oczach. Ciemnowłosy nawet się już na niego nie patrzy. Odwraca się do mnie.
- Wszystko okej? - pyta z troską w oczach. Kiwam powoli głową.
Nagle ktoś stuka, go palcem w ramię. Odwraca się i od razu dostaje w twarz.
Chris mu oddał. Jednak ten nawet się nie schyla, tylko po prostu robi to samo.
Zaczynają się bić rozwalając wszystko na swojej drodze.
- Możecie do jasnej cholery przestać? - krzyczę, ale oni nawet mnie nie słuchają. Podchodzą koledzy Chris'a i próbują go odciągnąć.
- Pieprzyć to - krzyczy Liam wstając. Czuję ulgę, mając nadzieje, że on to przerwie - Dylan! - mówi, a ciemnowłosy wstaje. Podwijają rękawy z cwanym uśmieszkiem i nagle zaczynam rozumieć.
- Napierdolmy im! - krzyczy zadowolony Dylan i nagle we dwójkę rzucają się na kolegów Chris'a.
Kładę ręce na głowę nie mogąc zrozumieć co się dzieje.
- Do jasnej cholery! - krzyczy Alice.
Kątem oka patrzę się na Megan, która podpiera głowę na ręce i obojętnie przygląda się całej sytuacji.
- Żyję wśród debili - mamrocze znużonym głosem.
Nagle Alice staje obok mnie i patrzy się na mnie oskarżycielskim wzrokiem.
- To wszystko twoja wina - warczy wskazując na chłopaków, którzy ciągle się biją.
- Przecież nic nie zrobiłam! - krzyczę spanikowanym wzrokiem. Nie dosyć, że nie wiem jak ich powstrzymać, to jeszcze ona ma do mnie jakiś problem.
- Gdyby nie twój głupi blog nic by się nie stało! - odpowiada wyrzucając ręce w powietrze.
- Gdybyś nie pieprzyła się ze wszystkimi nic by się nie stało - warczę.
- O nie - sapie - Odwołaj to suko - syczy, a ja uśmiecham się z kpiną.
- Zmuś mnie, ty tania dziwko - spluwam. Dziewczyna warczy i rzuca się na mnie z rękami.
Okej, tego się nie spodziewałam.
Ciągnie mnie za włosy, a ja w obronie łapię za jej bluzkę, która rozrywa się na ramieniu.
- Ty idiotko! - krzyczy. - Ta bluzka była warta więcej niż twój pieprzony dom!
Zaczyna mnie szarpać.
Wszędzie robi się wielkie zamieszanie. Wszyscy się biją i to jest dosłownie nienormalne.
- WYSTARCZY! - ktoś wydziera się twardym, zdenerwowanym głosem.
Wszyscy przestajemy się szarpać i sapiąc patrzymy w stronę dochodzącego głosu.
Dyrektor.
- Co wy sobie wyobrażaliście? - pyta dyrektor. Ma na twarzy zmarszczki zdenerwowania.
Siedzę na jego kanapie już drugi raz w tym miesiącu.
Świetnie Sam.
Alice i Chris byli już na dywaniku. Teraz siedzę ja i Justin, a za drzwiami czeka Liam i Dylan czekają na swoją kolej. Jednym słowem - wkopaliśmy się wszyscy.
Gdy przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadamy znowu zaczyna mówić:
- Nie mam siły znowu przemawiać wam do rozsądku, bo to i tak nie zadziała - uśmiecha się złośliwie - Zawieszam was na dwa dni plus do was należy przygotowanie dekoracji na Bal Zimowy - oznajmia, a ja wzdycham w niezadowoleniu. Patrzę się na ciemnowłosego. Ma rozciętą wargę i rozwalone włosy.
- Przecież do balu jeszcze półtora miesiąca - mówi Justin unosząc brwi.
Dyrektor wzrusza ramionami.
- Im szybciej zaczniecie, tym lepiej - unosi palec w górę - i jeszcze została wam kara za włamanie do szkoły. Nie myślcie sobie, że wam to odpuszczę. Do końca miesiąca zostały jeszcze dwa tygodnie - mówi, a mi opadają ramiona ze zrezygnowania. Nie wiem jak on wyobrażał sobie to wszystko. - Zawieszenie zaczyna się od dzisiaj, więc nawet nie chce was widzieć w szkole - mówi.
- Skoro stworzyliśmy bójkę, to powinniśmy dostać jedną karę - zaczyna Justin - A jeżeli umiem liczyć, to dał nam pan dwie - zauważa kąśliwie.
Dyrektor uśmiecha się z sarkazmem.
- Otóż druga jest za nieprzyzwoite rzeczy robione na masce mojego samochodu - przypomina. Moje policzki automatycznie robią się czerwone. Justin patrzy się na mnie i nagle na jego usta wkrada się uśmiech.
- Wyjdźcie już - mówi obojętnym głosem i macha ręką wyganiając nas
Wstajemy i wychodzimy z jego gabinetu.
- Powodzenia - mruczy Justin z uśmiechem, gdy mijamy Dylan'a i Liam'a. Uśmiecham się do nich, a oni odpowiadają mi tym samym.
Wychodzimy ze szkoły. Nagle Justin siada na murku i syczy. Patrzę się na niego. Przykłada rękę do rozciętej wargi, z której sączy się krew. Jak na taką ranę, tej krwi było dosyć dużo.
Wyjmuje chusteczki z torby i niepewnie siadam obok niego. Patrzę się na niego tym samym prosząc o pozwolenie. Skina powoli głową. Przegryzam wargę i ostrożnie przykładam chusteczkę do jego rany. Zaczyna badawczo obserwować każdy mój ruch.
- Dziękuję - mówię cicho patrząc się w jego oczy.
- To nic takiego - mówi wzruszając ramionami. Po chwili zabieram chusteczkę.
- Od razu lepiej - chichoczę, a on uśmiecha się słabo. Nastaje między nami cisza. Chłopak oblizuje usta i patrzy się na mnie brązowymi tęczówkami.
Zbliżam się do niego powoli.
Nie chce tego, to jest bardziej jak odruch.
Czuję jak moje serce zaczyna mocniej bić. Przymykam oczy. On robi to samo. Zmniejszam odległość między nami jeszcze bardziej. Czuje na sobie jego oddech i wręcz czuje jego usta na swoich.
Niespodziewanie wszystko znika. Uchylam oczy i widzę jak odsuwa się ode mnie lekko.
- Przecież... - zaczyna, ale ja mu przerywam.
- Em, zapomnij - mamroczę czując zażenowanie. - Będę się zbierać - mówię i wstaję chcąc uciec od tego jak najdalej.
Czy ja naprawdę chciałam go pocałować?
- Sam, nie o to mi chodziło - mówi też wstając.
Kręcę głową.
- To przecież nic takiego.
Justin patrzy się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wygląda tak, jakbym zraniła go tymi słowami.
Nagle zmienia całkowicie temat.
- Zostawiłem chyba u ciebie nieśmiertelnik - mówi - Pojadę za tobą i sprawdzę czy gdzieś nie leży, okej? - pyta, a ja przytakuję głową.
Wsiadam do swojego samochodu i odjeżdżam nawet nie patrząc czy on jedzie za mną.
Całą drogę do domu myślę nad tym o zrobiłam. Byłam zła na siebie, że chciałam go pocałować. Ale dlaczego on tego nie chciał? Przecież jeszcze wczoraj mówił coś innego.
Wzdycham.
Chyba nigdy go nie zrozumiem.
Parkuje na podjeździe przed domem. Pierwszą dziwną rzeczą jest zamknięty garaż. Zawsze był otwarty. No chyba, że stał tam jakiś samochód, to wtedy go zamykaliśmy. Mamy raczej w domu nie ma, a ja nie przypominam sobie, żebym go zamykała.
Wychodzę z samochodu, a gdy czarny mustang Justin'a parkuje na podjeździe całkowicie zapominam o sprawie z garażem, która wydaje się teraz nieistotna.
- To potrwa dosłownie sekundę - mówi Justin wychodząc ze swojego samochodu.
- Okej - mruczę.
Wchodzimy do domu. Idziemy w stronę schodów, gdy nagle zatrzymuje mnie czyjś głos.
- Sam, jesteś? - pyta pokazując nam się.
- Tata? - mówię unosząc brwi. - Co ty tu robisz? - pytam unosząc brwi. Tata uśmiecha się i rozkłada ramiona.
- Przyjechałem do ciebie - mówi, a ja podchodzę go przytulić.
Gdy odsuwam się od niego, jego wzrok ląduje na Justin'ie. Prawie zapomniałam o jego obecności.
- Przyprowadziłaś gościa? - pyta, a ja uśmiecham się niezręcznie.
- Em, to Justin - mówię. Ciemnowłosy podchodzi do mojego taty i podaje mu rękę.
- Miło mi - mówi zachowując maniery. Jestem zaskoczona.
Tata uśmiecha się i potrząsa jego ręką.
- Mów mi Michael - marszczę brwi i przyglądam się całej sytuacji. Próbuję wybadać, o czym teraz myśli mój tata. - W takim razie zrobię obiad - mówi.
- Tak właściwie, to ja wpadłem tylko na chwilę - próbuje wykręcić się Justin.
Tata macha ręką.
- Zostań. Nalegam - próbuje go przekonać. Patrzę się na Justin'a, który drapie się po głowie.
Czuje się niezręcznie.
- No dobra - mówi niepewnie.
- Świetnie - w takim razie możesz usiąść z Sam w salonie i poczekać. Zajmę się wszystkim.
- Mogę ci pomóc - mówię, ale on zbywa mnie mówiąc, że sam sobie poradzi.
Siedzę w salonie nawet nie mogąc porozmawiać z Justin'em. Tata non stop podejmuje jakieś tematy. Pyta o szkołę, rodziców, pochodzenie. Wiem, że próbuje dowiedzieć się o nim jak najwięcej, ale czuję się przez to bardzo niezręcznie.
- Przepraszam - szepczę, gdy tata na chwile się zamyka - Gdybym wiedziała, że on jest...
- w porządku - chichocze Justin. Widać, że jest lekko rozbawiony tą sytuacją.
- Możecie już przyjść - woła nas.
Siedzę przy stole obok taty i na przeciwko Justin'a.
- Czemu jesteście tak wcześnie w domu? - pyta, a ja przegryzam wargę w zdenerwowaniu.
- Była jakaś awaria w szkole - kłamie Justin wybawiając nas z sytuacji. Posyłam mu wdzięczny wzrok, a on uśmiecha się przelotnie.
- Oh, skoro tak - odpowiada.
Nagle nastaje niezręczna cisza. Skończyły nam się tematy. Tata przygląda się badawczo Justin'owi. Ja powoli przeżuwam jedzenie obserwując całą sytuację.
Chłopak bierze szklankę z wodą i upija łyk.
- Sypiasz z moją córką? - wypala nagle tata, a Justin unosi zaskoczony brwi i prawie wypluwa picie.
- Tato! - unoszę zażenowana głos.
To się nie dzieje naprawdę.
Otwieram szafkę i wyjmuję potrzebne z niej rzeczy, po czym kieruję się na stołówkę.
Liam, Megan i Dylan już siedzą jednak nigdzie nie widzę Justin'a. Siadam obok nich mamrocząc ciche "Cześć". Wyjmuję telefon i zaczynam bawić się nim pogrążona we własnych myślach.
- Z kim rozmawia Justin? - pyta Liam marszcząc brwi. Unoszę głowę i patrze się w to samo miejsce co on.
- Oh, to Kendra - mówi Megan. - Nowa dziewczyna z drugiej klasy - obserwuje ich kątem oka. Justin mówi jej coś, a ona chichocze uśmiechając się przy tym szeroko. Palec wskazujący owija o swoje ciemne, bujne loki i ja już wiem. Flirtuje z nim.
Czuje niemiłe ukucie zazdrości w brzuchu.
Szybko się pocieszył.
- No tak - chichocze Liam - Justin jak zwykle musi wypróbować te nowe - prycham z pogardą, nim zdążę się powstrzymać. Wzrok całej trójki przenosi się na mnie.
- To obrzydliwe - wyjaśniam próbując się obronić. Liam otwiera usta chcąc mi odpowiedzieć. Pewnie coś na obronę Justin'a. Jednak nie zdąża. Podchodzi do nas Chris i stuka pięścią w stół niebezpiecznie blisko mnie. Drygam i patrzę się na niego przerażona.
- Mogłabyś się nie wpierdalać w nie swoje sprawy?! - krzyczy na mnie. Wstaje od stołu i unoszę brwi. W jego oczach widać szaleństwo.
- O co ci chodzi? - pytam, chociaż i tak znam odpowiedź. Ludzie na stołówce milknął obserwując całą sytuację.
- Nie udawaj głupiej - warczy zbliżając się do mnie. Robię krok w tył.
- Stary...- zaczyna Liam - Uspokój się.
- Nie każ mi się uspokajać! - krzyczy na niego, ale nie odrywa ode mnie wzroku.
Alice powoli podchodzi i staje obok Chris'a.
- Chris, proszę cię... - próbuje go uspokoić, ale on tylko macha na nią ręką.
Wskazuje na mnie palcem.
- Ty mała, wścibska, suko - warczy. - Pożałujesz tego co...
Nie zdąża dokończyć, bo nagle zjawia się Justin. Staje przede mną, tak jakby chciał ochronić mnie swoim ciałem. Uśmiecha się do niego złośliwie.
- Stary... - zaczyna spokojnie ciemnowłosy - Nigdy więcej tak do niej nie mów - mówi akcentując każdą sylabę. Nagle jego pięść ląduje na twarzy Chris'a.
- O mój Boże! - piszczy Alice, gdy ten zwija się z bólu. Otwieram usta zaskoczona całą sytuacją.
Marron podnosi się z ciężkością i patrzy na Justin'a z mordem w oczach. Ciemnowłosy nawet się już na niego nie patrzy. Odwraca się do mnie.
- Wszystko okej? - pyta z troską w oczach. Kiwam powoli głową.
Nagle ktoś stuka, go palcem w ramię. Odwraca się i od razu dostaje w twarz.
Chris mu oddał. Jednak ten nawet się nie schyla, tylko po prostu robi to samo.
Zaczynają się bić rozwalając wszystko na swojej drodze.
- Możecie do jasnej cholery przestać? - krzyczę, ale oni nawet mnie nie słuchają. Podchodzą koledzy Chris'a i próbują go odciągnąć.
- Pieprzyć to - krzyczy Liam wstając. Czuję ulgę, mając nadzieje, że on to przerwie - Dylan! - mówi, a ciemnowłosy wstaje. Podwijają rękawy z cwanym uśmieszkiem i nagle zaczynam rozumieć.
- Napierdolmy im! - krzyczy zadowolony Dylan i nagle we dwójkę rzucają się na kolegów Chris'a.
Kładę ręce na głowę nie mogąc zrozumieć co się dzieje.
- Do jasnej cholery! - krzyczy Alice.
Kątem oka patrzę się na Megan, która podpiera głowę na ręce i obojętnie przygląda się całej sytuacji.
- Żyję wśród debili - mamrocze znużonym głosem.
Nagle Alice staje obok mnie i patrzy się na mnie oskarżycielskim wzrokiem.
- To wszystko twoja wina - warczy wskazując na chłopaków, którzy ciągle się biją.
- Przecież nic nie zrobiłam! - krzyczę spanikowanym wzrokiem. Nie dosyć, że nie wiem jak ich powstrzymać, to jeszcze ona ma do mnie jakiś problem.
- Gdyby nie twój głupi blog nic by się nie stało! - odpowiada wyrzucając ręce w powietrze.
- Gdybyś nie pieprzyła się ze wszystkimi nic by się nie stało - warczę.
- O nie - sapie - Odwołaj to suko - syczy, a ja uśmiecham się z kpiną.
- Zmuś mnie, ty tania dziwko - spluwam. Dziewczyna warczy i rzuca się na mnie z rękami.
Okej, tego się nie spodziewałam.
Ciągnie mnie za włosy, a ja w obronie łapię za jej bluzkę, która rozrywa się na ramieniu.
- Ty idiotko! - krzyczy. - Ta bluzka była warta więcej niż twój pieprzony dom!
Zaczyna mnie szarpać.
Wszędzie robi się wielkie zamieszanie. Wszyscy się biją i to jest dosłownie nienormalne.
- WYSTARCZY! - ktoś wydziera się twardym, zdenerwowanym głosem.
Wszyscy przestajemy się szarpać i sapiąc patrzymy w stronę dochodzącego głosu.
Dyrektor.
***
- Co wy sobie wyobrażaliście? - pyta dyrektor. Ma na twarzy zmarszczki zdenerwowania.
Siedzę na jego kanapie już drugi raz w tym miesiącu.
Świetnie Sam.
Alice i Chris byli już na dywaniku. Teraz siedzę ja i Justin, a za drzwiami czeka Liam i Dylan czekają na swoją kolej. Jednym słowem - wkopaliśmy się wszyscy.
Gdy przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadamy znowu zaczyna mówić:
- Nie mam siły znowu przemawiać wam do rozsądku, bo to i tak nie zadziała - uśmiecha się złośliwie - Zawieszam was na dwa dni plus do was należy przygotowanie dekoracji na Bal Zimowy - oznajmia, a ja wzdycham w niezadowoleniu. Patrzę się na ciemnowłosego. Ma rozciętą wargę i rozwalone włosy.
- Przecież do balu jeszcze półtora miesiąca - mówi Justin unosząc brwi.
Dyrektor wzrusza ramionami.
- Im szybciej zaczniecie, tym lepiej - unosi palec w górę - i jeszcze została wam kara za włamanie do szkoły. Nie myślcie sobie, że wam to odpuszczę. Do końca miesiąca zostały jeszcze dwa tygodnie - mówi, a mi opadają ramiona ze zrezygnowania. Nie wiem jak on wyobrażał sobie to wszystko. - Zawieszenie zaczyna się od dzisiaj, więc nawet nie chce was widzieć w szkole - mówi.
- Skoro stworzyliśmy bójkę, to powinniśmy dostać jedną karę - zaczyna Justin - A jeżeli umiem liczyć, to dał nam pan dwie - zauważa kąśliwie.
Dyrektor uśmiecha się z sarkazmem.
- Otóż druga jest za nieprzyzwoite rzeczy robione na masce mojego samochodu - przypomina. Moje policzki automatycznie robią się czerwone. Justin patrzy się na mnie i nagle na jego usta wkrada się uśmiech.
- Wyjdźcie już - mówi obojętnym głosem i macha ręką wyganiając nas
Wstajemy i wychodzimy z jego gabinetu.
- Powodzenia - mruczy Justin z uśmiechem, gdy mijamy Dylan'a i Liam'a. Uśmiecham się do nich, a oni odpowiadają mi tym samym.
Wychodzimy ze szkoły. Nagle Justin siada na murku i syczy. Patrzę się na niego. Przykłada rękę do rozciętej wargi, z której sączy się krew. Jak na taką ranę, tej krwi było dosyć dużo.
Wyjmuje chusteczki z torby i niepewnie siadam obok niego. Patrzę się na niego tym samym prosząc o pozwolenie. Skina powoli głową. Przegryzam wargę i ostrożnie przykładam chusteczkę do jego rany. Zaczyna badawczo obserwować każdy mój ruch.
- Dziękuję - mówię cicho patrząc się w jego oczy.
- To nic takiego - mówi wzruszając ramionami. Po chwili zabieram chusteczkę.
- Od razu lepiej - chichoczę, a on uśmiecha się słabo. Nastaje między nami cisza. Chłopak oblizuje usta i patrzy się na mnie brązowymi tęczówkami.
Zbliżam się do niego powoli.
Nie chce tego, to jest bardziej jak odruch.
Czuję jak moje serce zaczyna mocniej bić. Przymykam oczy. On robi to samo. Zmniejszam odległość między nami jeszcze bardziej. Czuje na sobie jego oddech i wręcz czuje jego usta na swoich.
Niespodziewanie wszystko znika. Uchylam oczy i widzę jak odsuwa się ode mnie lekko.
- Przecież... - zaczyna, ale ja mu przerywam.
- Em, zapomnij - mamroczę czując zażenowanie. - Będę się zbierać - mówię i wstaję chcąc uciec od tego jak najdalej.
Czy ja naprawdę chciałam go pocałować?
- Sam, nie o to mi chodziło - mówi też wstając.
Kręcę głową.
- To przecież nic takiego.
Justin patrzy się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wygląda tak, jakbym zraniła go tymi słowami.
Nagle zmienia całkowicie temat.
- Zostawiłem chyba u ciebie nieśmiertelnik - mówi - Pojadę za tobą i sprawdzę czy gdzieś nie leży, okej? - pyta, a ja przytakuję głową.
Wsiadam do swojego samochodu i odjeżdżam nawet nie patrząc czy on jedzie za mną.
Całą drogę do domu myślę nad tym o zrobiłam. Byłam zła na siebie, że chciałam go pocałować. Ale dlaczego on tego nie chciał? Przecież jeszcze wczoraj mówił coś innego.
Wzdycham.
Chyba nigdy go nie zrozumiem.
Parkuje na podjeździe przed domem. Pierwszą dziwną rzeczą jest zamknięty garaż. Zawsze był otwarty. No chyba, że stał tam jakiś samochód, to wtedy go zamykaliśmy. Mamy raczej w domu nie ma, a ja nie przypominam sobie, żebym go zamykała.
Wychodzę z samochodu, a gdy czarny mustang Justin'a parkuje na podjeździe całkowicie zapominam o sprawie z garażem, która wydaje się teraz nieistotna.
- To potrwa dosłownie sekundę - mówi Justin wychodząc ze swojego samochodu.
- Okej - mruczę.
Wchodzimy do domu. Idziemy w stronę schodów, gdy nagle zatrzymuje mnie czyjś głos.
- Sam, jesteś? - pyta pokazując nam się.
- Tata? - mówię unosząc brwi. - Co ty tu robisz? - pytam unosząc brwi. Tata uśmiecha się i rozkłada ramiona.
- Przyjechałem do ciebie - mówi, a ja podchodzę go przytulić.
Gdy odsuwam się od niego, jego wzrok ląduje na Justin'ie. Prawie zapomniałam o jego obecności.
- Przyprowadziłaś gościa? - pyta, a ja uśmiecham się niezręcznie.
- Em, to Justin - mówię. Ciemnowłosy podchodzi do mojego taty i podaje mu rękę.
- Miło mi - mówi zachowując maniery. Jestem zaskoczona.
Tata uśmiecha się i potrząsa jego ręką.
- Mów mi Michael - marszczę brwi i przyglądam się całej sytuacji. Próbuję wybadać, o czym teraz myśli mój tata. - W takim razie zrobię obiad - mówi.
- Tak właściwie, to ja wpadłem tylko na chwilę - próbuje wykręcić się Justin.
Tata macha ręką.
- Zostań. Nalegam - próbuje go przekonać. Patrzę się na Justin'a, który drapie się po głowie.
Czuje się niezręcznie.
- No dobra - mówi niepewnie.
- Świetnie - w takim razie możesz usiąść z Sam w salonie i poczekać. Zajmę się wszystkim.
- Mogę ci pomóc - mówię, ale on zbywa mnie mówiąc, że sam sobie poradzi.
Siedzę w salonie nawet nie mogąc porozmawiać z Justin'em. Tata non stop podejmuje jakieś tematy. Pyta o szkołę, rodziców, pochodzenie. Wiem, że próbuje dowiedzieć się o nim jak najwięcej, ale czuję się przez to bardzo niezręcznie.
- Przepraszam - szepczę, gdy tata na chwile się zamyka - Gdybym wiedziała, że on jest...
- w porządku - chichocze Justin. Widać, że jest lekko rozbawiony tą sytuacją.
- Możecie już przyjść - woła nas.
Siedzę przy stole obok taty i na przeciwko Justin'a.
- Czemu jesteście tak wcześnie w domu? - pyta, a ja przegryzam wargę w zdenerwowaniu.
- Była jakaś awaria w szkole - kłamie Justin wybawiając nas z sytuacji. Posyłam mu wdzięczny wzrok, a on uśmiecha się przelotnie.
- Oh, skoro tak - odpowiada.
Nagle nastaje niezręczna cisza. Skończyły nam się tematy. Tata przygląda się badawczo Justin'owi. Ja powoli przeżuwam jedzenie obserwując całą sytuację.
Chłopak bierze szklankę z wodą i upija łyk.
- Sypiasz z moją córką? - wypala nagle tata, a Justin unosi zaskoczony brwi i prawie wypluwa picie.
- Tato! - unoszę zażenowana głos.
To się nie dzieje naprawdę.
Oh,boski ;) kiedy pocałunek? Czekam i do następnego :D
OdpowiedzUsuńO boze hahaha tato sam rozwalil system haha CUDO!!
OdpowiedzUsuńBoski rozdział, zresztą jak zwykle. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby był zły.
OdpowiedzUsuńKońcówka wygrywa :D
Z niecierpliwością czekam na więcej <33
jejku tata Sam rozwalił system tym pytaniem XDDDD nie wiem o co chodziło Justinowi z tym że nie chciał jej pocałować .... ale bardzo ładnie się zachował broniąc jej <3 oni sa tacy słodcy . Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńDlaczego miałaś to spieprzyc? �� Oni mieli się pocałować! A ta sytulacja na stołówce mnie rozpieprzyla! �� Tata Sam prosto z mostu �� Uwilbiam go :D Gościu jest hitem �� Nie wiem jak wytrzymam do niedzieli :D Damy radę :D I ogólnie to cieszę się ze dodajesz rozdziały w wyznaczonym terminie :** I że jeszcze nie opuscilas tego opowiadania �� ❤ Czekam na następny kochana :***/nixababy
OdpowiedzUsuńNie no jak mogłaś to zrobić! :D
OdpowiedzUsuńJuż myślałam że się pocałują, a tu lipa..
Rozdział świetny.
Nie no, wyszło super!
OdpowiedzUsuńTa akcja w stołówce wyszła lepiej niż myślałam ^^
I końcówka... Taaaa... jestem genialna :D
Ale tak serio to dziękuję za miłe słowa :*
Reakcja Megan najlepsza!
I dobrze, że wstawiłaś o tej porze rozdział, bo przez ciebie nie mogłam się uczyć i myślałam tylko "Jak wyjdzie?"
Jutro pogadamy o następnym rozdziale. xoxo
hahha, o boże, Michael taki bezpośredni!
OdpowiedzUsuńNie ogarniam Justina... Sam to już w ogóle :D
Dylan jest przecudowny, kocham go za to 'napierdolmy im'! <3
czekam na następny <3
Ojciec Sam taki bezpośredni :")
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się nexta:D
Życzę weny ;>
/s
Czemu tak szybko się to czyta ??? Tak niecierpliwie czekam na NN <3
OdpowiedzUsuńCzemu tak szybko się to czyta ??? Tak niecierpliwie czekam na NN <3
OdpowiedzUsuńCudowny, najlepszy! <3
OdpowiedzUsuńNo to czekam do niedzieli :( Powodzenia w pisaniu! <3
OdpowiedzUsuńCudowny xD <3
OdpowiedzUsuń,, sypiasz z moją córką ?" O nie mogę ale ojciec Sam jebnął xd czy on nie mogą się wreszcie pocałować No czekam i czekam aż on ją pocałuje ... Czekam na następny
OdpowiedzUsuńKocham to!
OdpowiedzUsuńOjciec Sam najlepszy!
Jestem ciekawa jak to wszystko się potoczy. ;)
Haha :D końcówka rozwala, ale czekam dalej pocałunek <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! :") Z niecierpliwością czekam na kolejny, życzę weny i pozdrawiam. :"D
OdpowiedzUsuńNie ma to jak czytać z powagą i uśmiechem na ustach, a na koniec popłakać się ze śmiechu. X""""D Nie wiem co ja bym zrobiła gdyby mój tata mi coś takiego odwalił ;-;
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: Jest genialny i rozpisałabym się, ale jestem leniwa. *^*
Czekam na kolejny rozdział ♥
Weny życzę :D
oh my *-*
OdpowiedzUsuńwow! jak zwykle cudo *.*
OdpowiedzUsuńZ małym opóźnieniem, ale przeczytałam! <3 Cudowny jak zawsze! :*
OdpowiedzUsuńTa rodzice i ich teksty w najmniej odpowiednim momencie boski
OdpowiedzUsuń